Nie pomyliłam się, kiedy z okazji premiery „Rojsta” pisałam, że ten rok jest przełomowy dla polskiego rynku seriali. Dawno nie było tak płodnego okresu dla naszych rodzimych twórców. Widać, że coś w tej materii się zmienia. I przy okazji, że widzowie chcą i lepiej, i więcej.
W tym zestawieniu nie szukajcie „Kobiet mafii” i „Botoksów”. Przyznam, że po tegorocznych premierach filmów Patryka Vegi nie miałam już siły śledzić jego serialowych dokonań będących tak naprawdę „dokrętkami” do pierwowzorów. Czasy starego, dobrego „Pitbulla” się skończyły. Nie brałam też pod uwagę tytułów, które nie odbiły się szerokim echem i na które zwykle najzwyczajniej szkoda czasu. Na mojej liście znalazły się głośne produkcje. O tym w 2018 roku się mówiło, jeśli chodzi o seriale Polaków dla Polaków i nie tylko.
Najważniejsze polskie seriale 2018 roku - od najgorszego do najlepszego:
Niekwestionowany zwycięzca w kategorii najbardziej nieudany i przehype'owany polski serial 2018 roku. „Pułapka” zapowiadała się na produkcję z prawdziwego zdarzenia. Zwiastuny dawały nadzieję, że może TVN zrobi coś równie dobrego jak „Odwróceni” sprzed dziesięciu lat. W teorii dostaliśmy wszystko to, co trzeba, żeby stworzyć dobrą produkcję. Mamy tajemnicę, bohaterkę z trudną przeszłością, zaginięcia, trupy i Agatę Kuleszę, jedną z lepszych polskich aktorek.
W praktyce „Pułapka” to porażka. To najgorszy polski serial 2018 roku i nie wiem, czy nie najgorszy w ogóle, jaki widziałam w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy, ale mogę się mylić. Dziury fabularne, rozwiązania w stylu deus ex machina, korzystanie wielokrotnie z tych samych motywów, irytujący bohaterowie i rozczarowująca intryga, której finał żenuje. Nie, po prostu nie. Nie można jednak powiedzieć, że serial nie zebrał sporej grupy fanów i się dobrze nie obejrzał. Ba, publika była bardzo zaangażowana, po mojej negatywnej recenzji dostałam nawet nienawistną wiadomość od prawdopodobnie zagorzałego fana „Pułapki”.
Serial „Pułapka” obejrzycie na platformie Player.
Mam spory problem z serialami, za których produkcję odpowiada AXN. To tytuły albo średnie, albo nieudane. „Znaki” nie wybijają się na ich tle, nie wybijają się też na tle rynku polskich seriali 2018 roku. Przyjemniej się je ogląda niż „Pułapkę”, ale czuć, że wiele się tu nie udało. Gdzieś to wszystko się rozkłada na sposób kręcenia, gagi, dialogi. „Znaki” to niewątpliwe trzecia liga. Serial jest lepszy od innej produkcji stacji, „Ultraviolet”, ale mniej mnie wciągnął niż i tak średnio udana „Zbrodnia”. Niby - ponownie - mamy tu wszystko, czego trzeba, by udało się stworzyć kompletny obraz, ale produkcja jest wtórna i wygląda trochę jak „Na Wspólnej” w kryminalnym wydaniu.
„Znaki” zobaczycie na stacji AXN.
Mam spory problem z tym serialem. Możliwe, że to wina tego, iż nigdy nie byłam fanką produkcji szpiegowskich. Możliwe również, że po drodze coś nie wyszło, bo „Nielegalni” mnie... znudzili. Nie można temu serialowi tak naprawdę za bardzo nic zarzucić. Mamy dobrych aktorów, przemyślaną i skomplikowaną historię. Mamy ładne plenery, wszystko realizacyjnie stoi na wysokim poziomie. Tylko ta całość jakoś, mówiąc kolokwialnie, nie grzeje. Nie porywa mnie ta historia, nie jestem rozemocjonowana wydarzeniami. Nie chcę włączyć kolejnego odcinka, a ostatecznie chyba o to w tym wszystkim chodzi, prawda?
Nowy serial serwisu Player i stacji TVN to całkiem solidna pozycja. Przyznam, że trudno było mi zdecydować, czy jest lepsza od np. „1983” i ostatecznie trudno mi stwierdzić, bo tam, gdzie takie „1983” zawodzi „Chyłka” całkiem daje radę - widać to choćby w narracji. Niemniej produkcja z Cielecką w roli głównej to na pewno łatwiejszy serial, przyjemniejszy w pewnym sensie w odbiorze, ale i mniej spektakularny, wizualnie robi mniejsze wrażenie. W TVN-owskim rankingu „Chyłka...” wypada nieźle - jest na podobnym poziomie co „Pod powierzchnią” (chociaż ze względu na historię ta ostatnia produkcja zaciekawiła mnie bardziej) i jest na pewno lepiej zrealizowanym serialem niż „Pułapka”, która okazała się ogromną porażką. Tytuł oparty o prozę Remigiusza Mroza ma szansę zainteresować wszystkich tych, którzy lubią prawnicze historie i kryminalne opowieści. Dopiero widzieliśmy trzy odcinki produkcji i na ten moment daję jej kredyt zaufania.
Serial „Chyłka - Zaginięcie” obejrzycie na platformie Player.
Tak, tu dochodzimy to jednego z najbardziej kontrowersyjnych tytułów 2018 roku. „1983” to pierwszy polski oryginalny serial Netfliksa, który - co tu dużo mówić - jest rozczarowaniem. Dość powiedzieć, że lepiej brzmi po angielsku niż po polsku, a fabuła albo nagle pędzi, albo wlecze się bez celu, co prowadzi do tego, że wątki nie potrafią się ze sobą satysfakcjonująco spiąć. Dialogi są momentami przerażająco drewniane, ale rzeczywiście zdarzają się momenty, że widz chce się dowiedzieć - co dalej? Dokąd to zmierza? Serial Netfliksa jest rozczarowaniem, bo oczekiwania w stosunku do giganta VOD były olbrzymie. Sam w sobie nie jest aż taki zły, ale Niemcom i Hiszpanom poszło zdecydowanie lepiej. Szkoda, że i nam się nie udało odnieść podobnego sukcesu.
„1983” obejrzycie na Netfliksie.
To może być dla niektórych zaskoczenie, bo zwykle twierdzę, że TVN nie robi dobrych rzeczy (bo często nie robi), ale serial „Pod powierzchnią” stacji się całkiem udał. Nie jest to nic wybitnego, na pewno nie są to polskie „Wielkie kłamstewka”, ale produkcję ogląda się naprawdę przyjemnie i już wiemy, że będzie jej 2. sezon. Historia o skomplikowanej relacji dorosłych i nastolatków ma swój urok, choć nie obyło się i tu bez zgrzytów (chciałabym, żeby było nieco mroczniej, nieco bardziej „filmowo”). Niemniej na tle reszty polskich tytułów „Pod powierzchnią” wypada nadzwyczaj dobrze.
„Pod powierzchnią” jest dostępny w serwisie Player.
I tu już przechodzimy do pierwszej ligi. Wciąż nie umiem się zdecydować, który serial podobał mi się bardziej - „Kruk. Szepty słychać po zmroku” czy „Rojst”. Obie produkcje mnie zachwyciły, choć w „Rojsta” chyba szybciej się wkręciłam. Z kolei finał „Kruka...” był bardziej satysfakcjonujący, pełny. Wciąż mam dylemat, dlatego postanowiłam obie pozycje umieścić na zaszczytnym 2. miejscu. „Kruk. Szepty słychać po zmroku” i „Rojst” to seriale z klimatem, które pozwalają zanurzyć się w historie. Obie mają ciekawie poprowadzoną intrygę, choć w przypadku serialu Canal+ nieco łatwiej ją przewidzieć. Atutami produkcji są bohaterowie, świetnie sportretowani przez bardzo dobrych aktorów (Andrzej Seweryn, Dawid Ogrodnik, Michał Żurawski, Cezary Łukaszewicz), a także muzyka.
W „Kruku...” dostajemy historię policjanta, który musi uporać się z własnymi demonami. Mężczyzna, tytułowy Adam Kruk, przyjeżdża do Białegostoku, żeby zająć się śledztwem związanym z przemytem papierosów. Ale ma tam też do załatwienia własną sprawę z przeszłości. W podróży towarzyszy mu przyjaciel z dzieciństwa, który nieoczekiwanie po latach pojawił się w życiu głównego bohatera. Kiedy dociera do miasta, dochodzi tam do zaginięcia jedenastoletniego chłopca. Kruk zajmie się tą sprawą, współpracując z funkcjonariuszami z Białegostoku.
Z kolei w „Rojście” przenosimy się do lat PRL-u. Dwaj dziennikarze, jeden dojrzały z trudną historią, Witold Wanycz, i drugi młody, jeszcze nieopierzony, Piotr Zarzycki, spotkają się ze sobą w pracy. W tym samym czasie w lesie dojdzie do morderstwa ważnego członka partii i prostytutki. Mężczyźni zajmą się dziennikarskim śledztwem, ale sprawa zostanie szybko zamknięta przez ówczesne władze. Zarzycki nie będzie chciał odpuścić, ponieważ nie wierzy w winę oskarżonego, partnera kobiety, którą zabito. Na własną rękę będzie starał się znaleźć odpowiedzi na trudne pytania. A tych z każdą chwilą będzie coraz więcej. Oprócz zbrodni z lasu, dochodzi też do samobójstwa nastolatków. Ale czy na pewno młodym nikt w tym nie „pomógł”?
Serial „Rojst” zobaczycie w serwisie Showmax i nie macie na to dużo czasu. Nie wiadomo, co się stanie z produkcją i gdzie będzie można ją później oglądać.
Bezkonkurencyjny, najlepszy, 10/10. „Ślepnąc od świateł” w reżyserii Krzysztofa Skoniecznego i na podstawie powieści Jakuba Żulczyka zmiótł konkurencję. Ten serial nie ma sobie równych na polskim rynku i jest to jeden z najlepszych seriali, jaki w ogóle powstał w 2018 roku. Kapitalne zdjęcia, świetny klimat, wspaniali bohaterowie, doskonały dobór muzyki. Petarda! HBO wie, jak zadowolić współczesnego polskiego widza. Niektórzy narzekają na rolę debiutującego w produkcji Kamila Nożyńskiego, ale według mnie raper i początkujący aktor poradził sobie rewelacyjnie i bardzo autentycznie portretował neurotycznego dilera bogatej Warszawy, która karmi się kokainą. Więcej takich seriali!
Serial „Ślepnąc od świateł” jest dostępny w HBO GO.