REKLAMA

Żołnierz AK walczy w sądzie z twórcami niemieckiego serialu Nasze matki, nasi ojcowie

Produkcje historyczne zawsze stąpają po niebezpiecznym gruncie. Żaden serial ani film nie wywołał jednak w ostatnich latach tak wielkich kontrowersji jak Nasze matki, nasi ojcowie. Niemiecki miniserial wojenny przez wiele osób został odebrany jako szkalujący polski naród i wybielający własne winy. Właśnie zaczął się bezprecedensowy proces cywilny o naruszenie dóbr osobistych żołnierzy AK. Na ławie oskarżonych twórcy serialu.

nasze matki nasi ojcowie proces
REKLAMA
REKLAMA

Proces wytoczył 92-letni żołnierz Armii Krajowej Zbigniew Radłowski oraz Światowy Związek Żołnierzy AK. Oskarżyli oni UFA Fiction oraz program telewizyjny ZDF, czyli producentów serialu, o naruszenie dóbr osobistych rozumianych jako prawo do tożsamości narodowej, dumy narodowej i narodowej godności oraz wolności od mowy nienawiści. Domagają się przeprosin we wszystkich telewizjach, w których film był emitowany. W pozwie pojawiło się również żądanie usunięcia ze scen znaku graficznego AK, który wbrew historycznym faktom pojawiał się w miniserialu na biało-czerwonych opaskach.

Przed krakowskim sądem okręgowym (za pomocą wideokonferencji) stanął producent i członek zarządu UFA Fiction Benjamin B. A to nie koniec. Sąd ma zamiar przesłuchać w przyszłości również reżysera i kostiumolog produkcji. Jak podaje portal Onet, Benjamin B. był pytany o sceny mające zdaniem powodów sugerować współwinę AK w zbrodniach przeciwko narodowi żydowskiemu, a także wybielające winę Niemców. Producent filmu nie uciekał przed pytaniami o niemiecką odpowiedzialność za zbrodnie II wojny światowej, stał jednak na stanowisku, że zostało to w wystarczający sposób pokazane w serialu:

Winę za II wojnę światową ponoszą Niemcy. Główni bohaterowie tego filmu czują się winni śmierci innych ludzi. Ta wyłączna wina jest centralnym tematem tego filmu. Niemieckie zbrodnie zostały tu pokazane wyraźnie jak nigdy wcześniej, a żaden z bohaterów nie jest moralnie jednoznaczny.

Celem Nasze matki, nasi ojcowie było jednak pokazanie, że na wojnie po stronie niemieckiej nie walczyły zaprogramowane na zabijanie roboty, a zwyczajni ludzie. Ojcowie, matki i dziadkowie współczesnych Niemców.

nasze matki nasi ojcowie ak

To słuszna idea. Kontrowersje wzbudziła jednak jej realizacja.

Pokazanie ludzkiej twarzy żołnierzy było celem niejednego filmowca. Można się jednak zastanawiać, czy w drodze do pokazania szarości wojny, nie została zatracona granica między agresorem i ofiarą. Znacznie łatwiej pokazywać bohaterstwo amerykańskich żołnierzy w Normandii niż ich niemieckich przeciwników, co nie znaczy, że po obu stronach nie dochodziło do bohaterskich czynów. Nazistowskich zbrodni nie sposób jednak zrównywać z nawet najgorszymi czynami Polaków czy Francuzów. Pytanie, czy twórcy serialu to faktycznie zrobili.

Główna część przesłuchania dotyczyła przedstawienia w produkcji Polaków i żołnierzy Armii Krajowej. W jednej ze scen polscy partyzanci otwierają wagon i po zobaczeniu Żydów, zamykają go ponownie.

Żołnierze AK w serialu „Nasze matki, nasi ojcowie” pozwalają też sobie na antysemickie komentarze.

Linia obrony Benjamina B. opiera się głównie na zasadzie wolności artystycznej, której wyrazem mają być drobne odejścia od faktów historycznych. Zapewnił, że zamiarem twórców serialu nigdy nie było naruszenie pamięci osób.

Mamy respekt i szacunek do ruchu oporu, którym kierowała AK. Nie chodziło o to, żeby portretować konkretną osobę czy konkretną armię – podkreślał producent.

nasze matki nasi ojcowie ak

Gdyby jednak faktycznie tak było, to dlaczego zdecydowano się na przedstawienie znaku graficznego Armii Krajowej? Na to pytanie Benjamin B. nie był w stanie odpowiedzieć. Podkreślił jedynie, że decyzja ta zapadła w trakcie realizacji między reżyserem a kostiumologiem. Zapewne popełniono błąd lub w ramach wolności artystycznej pozwolono sobie na połączenie kilku polskich organizacji w jedno. I tak z członków Narodowych Sił Zbrojnych, którzy dopuszczali się zbrodni na Żydach, zrobiono partyzantów lepiej znanej na Zachodzie AK. Producent „Nasze matki, nasi ojcowie” przyznał, że miniserial nie był konsultowany z polskimi historykami.

REKLAMA

Z drugiej strony, trudno oprzeć się wrażeniu, że reprezentanci powodów tak mocno skoncentrowali się na kwestii opasek, ponieważ to jedyne konkretne wykroczenie, którego można się dopatrzyć. Niezwykle trudno udowodnić, że jakikolwiek film wybiela czyjeś postępki, a innych obarcza współodpowiedzialnością. Dzieło kultury podlega interpretacjom, a jego odbiór zależy od gustu, doświadczeń i wrażliwości. Reakcje na niemiecki serial też nie były jednoznaczne, tak w Polsce, jak i samych Niemczech. Jeśli prawda historyczna jest zakłamywana, należy z tym walczyć. Czy jednak pozwy sądowe faktycznie są najlepszą drogą do osiągnięcia tego celu?

Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Tak samo jak jasno ocenić, czy twórcy serialu „Nasze matki, nasi ojcowie” mieli na celu zrzucenie odpowiedzialności za Holocaust za Polaków. Nie mieliby na to żadnych szans, nawet gdyby chcieli. Co nie zmienia faktu, że europejska historia II wojny światowej jest skomplikowana i pełna kontrowersji i niejasnych moralnie czynów. Warto, by nasza kultura potrafiła ten pogmatwany obraz oddać.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA