Czekacie na nowy sezon miesiącami i już nie pamiętacie fabuły poprzednich serii? Podpowiadamy, jak sobie z tym radzić
Największe hity Netfliksa przychodzą i odchodzą, ale użytkownicy serwisu raczej nie powinni się nudzić. Problem w tym, że czasem oczekiwanie na kolejny sezon ukochanego serialu trwają długie miesiące, a nawet ponad rok. Jak nie zapomnieć wszystkiego, co wydarzyło się wcześniej i być gotowym na premierę nowych odcinków?
Netflix w najbliższych tygodniach zdecydowanie stawia na kontynuacje swoich niezwykle popularnych seriali. Na platformie zagoszczą nowe epizody „Stranger Things”, „Domu z papieru” i „Orange is the New Black”. Te trzy marki to na ten moment łącznie 117 epizodów. Ich długość jest różnorodna, ale przeważnie nie trwają mniej niż czterdzieści i więcej niż siedemdziesiąt minut, choć w „Orange is the New Black” zdarzają się też dłuższe. Tak czy inaczej widać wyraźnie, że obejrzenie wszystkich tych produkcji przed premierą ich nowych sezonów jest zadaniem trudnym, a dla niektórych osób wręcz niemożliwym.
Wynika to z kilku różnych powodów. Przede wszystkim we współczesnym społeczeństwie znacząco zmieniły się podziały między pracą a czasem wolnym. Wśród ludzi młodych (a te najczęściej sięgają po platformy streamingowe) praca coraz rzadziej polega na podbijaniu karty o danej godzinie przy wejściu i wyjściu z zakładu pracy. Rozwój mediów społecznościowych i zmiana warunków umów sprawiły, że teraz kontakt między pracodawcą i pracownikiem jest rozciągnięty niemal na całą dobę. Wpływa to na sposoby oglądania dzieł Netfliksa, po które sięga się zwykle późnym wieczorem i w nocy, a także w niedzielę traktowaną powszechnie na świecie jako czas wypoczynku.
O ile takie metody wystarczają przy zwyczajnym śledzeniu nowości, to w przypadku nadrabiania serialu trzeba sięgnąć po binge-watching.
Ostatnie badania pokazują, że ten sposób oglądania seriali zyskuje na popularności w naszym kraju. Można to zrozumieć. Ich liczba na Netfliksie stale wzrasta, więc coraz częściej rodzi się potrzeba i chęć ogarnięcia produkcji za jednym zamachem. W przypadku powracających serii rodzą się jednak problemy. I to zarówno dla nowych widzów, jak i starych wyjadaczy, którzy daną produkcję widzieli jeszcze w dniu premiery.
Bo choć Netflix nie jest tak skrupulatny jak HBO i zwykle szybciej tworzy swoje seriale, to wciąż wymaga to oczekiwania przynajmniej przez kilka miesięcy, zwykle około roku. Firma stara się znaleźć sposoby, żeby do pewnego stopnia skrócić ten okres. Dlatego w przypadku niektórych seriali zamawia od razu dwa sezony (czasem 1. i 2., a ostatnio coraz częściej 2. i 3. - „Rozczarowani”, „Dark”). Wtedy można się spodziewać nowej serii wcześniej, bo wszyscy zainteresowani z góry wiedzą, kiedy będą mieli zajęty grafik i łatwiej im się dopasować. Oprócz tego widać coraz wyraźniejszy trend, żeby robić krótsze i mające mniej odcinków sezony.
Oczywiście nie rozwiązuje to wszystkich problemów, zwłaszcza gdy mowa o najdłużej nadawanych serialach.
Trudno dzisiaj bez żadnej ściągawki czy oglądania poprzednich odcinków być w stanie powiedzieć, co stało się BoJackowi Horsemanowi w 2. odcinku 3. sezonu. Co dokładnie robiła każda z bohaterek „Orange is the New Black” w 2. serii lub jaki los czekał każdego z członków gangu Profesora. Ludzka pamięć jest ułomna, zwłaszcza w dobie nadmiaru nowych wiadomości i niekończącego się szumu informacyjnego. Co więc robić, jeżeli nie mamy czasu obejrzeć wszystkich odcinków, a zapomnieliśmy zbyt wiele, żeby móc bezproblemowo cieszyć się nowymi epizodami?
Istnieje kilka sposobów wyjścia z tego impasu. Paradoksalnie przydają się do tego dwie rzeczy, które przeszkadzają w pełnym skupieniu się na oglądaniu seriali, czyli media i internet. Dyskusja o popkulturze może mieć działanie oddolne lub profesjonalne. Coraz częściej okazuje się jednak, że proste wysłanie pytania w eter nie przynosi w pełni satysfakcjonujących rozwiązań. Dlatego trzeba polegać na pomocy albo dziennikarzy zajmujących się branżą na co dzień (dość powiedzieć, że nawet na Rozrywka.Blog przygotowaliśmy długą listę tekstów towarzyszących premierze finału „Gry o tron”, a ostatnio 2. sezonu „Dark”), albo żyjących tym na co dzień fanów.
Miejsca spotkań fandomu mają to jednak do siebie, że często stawiają przed nowym czytelnikiem dosyć wysoki próg wejścia. Znalezienie jednej konkretnej informacji na Reddicie czy Wykopie bywa nieco kłopotliwe. Z drugiej strony można sięgnąć po zasoby encyklopedyczne. Oczywiście nie mam tu na myśli książkowych wydań, które dawno już przestały nadążać współczesną rozrywką. Istnieją jednak zarówno ogólne źródła, jak i poświęcone konkretnie szukanemu przez nas serialowi. W tym wypadku wymagana jest dosyć dobra znajomość języka angielskiego, bo choćby polska Wikipedia pod wieloma względami nie może się równać z jej anglojęzycznym odpowiednikiem.
Można też skoncentrować się na obejrzeniu wybranych, najważniejszych odcinków.
Bo choć nasza pamięć nie jest doskonała, to trudno ją też nazwać bezwartościową. Nasz mózg rejestruje podczas słuchania/czytania/oglądania opowieści przede wszystkim tok zdarzeń i najważniejsze (lub najbardziej emocjonujące) wydarzenia. Nawet po dłuższym czasie mniej więcej wiemy, jak bohaterowie przedostali się z punktu A do punktu B. Dobrze zapadają też w pamięć ich cechy charakterystyczne i specjalne umiejętności.
Dlatego ponowne oglądanie epizodów wprowadzających nie ma większego sensu. Można za to sięgnąć po dwie różne metody: albo obejrzeć środek, bo paradoksalnie to o nim najczęściej zapominamy, albo wybrać na bazie jakiejś ściągawki lub streszczenia trzy-cztery odcinki z całego sezonu. Wbrew pozorom przeważnie nie stracimy zbyt wiele, bo współczesne seriale często są przesadnie rozbuchane i wypchane fabularną watą, która nie prowadzi do niczego konkretnego. Żadna z wymienionych metod nie jest oczywiście idealna i nie zastąpi pełnego seansu. Ale przed premierą każdego nowego sezonu nadchodzi moment, gdy musimy zadać sobie dwa pytania: co właściwie się wydarzyło i czy zdążę obejrzeć poprzednie epizody. Warto mieć przygotowaną odpowiedź na ten dylemat.