Szef Netfliksa w nowej książce opowiada o tym, jak genialną firmę założył szef Netfliksa. Widzicie coś nie tak w tym zdaniu?
Reed Hastings może się pochwalić mianem jednego z najbardziej lubianych i docenianych szefów w Dolinie Krzemowej. Przyczyną takiego stanu rzeczy są fantastyczne wyniki platformy Netflix, które według samego prezesa stanowią dowód na skuteczność ich strategii korporacyjnej. Na czym polega tajemnicza reguła braku reguł?
OCENA
Wielu polskich użytkowników Netfliksa czekało na tą premierę z wielkimi nadziejami i oczekiwaniami. Historia powstania największego giganta na rynku VOD to przecież opowieść pełna zwrotów akcji, ciekawych zdarzeń, druzgocących porażek i astronomicznych sukcesów. O takich kulisach po prostu chce się czytać. Rzecz w tym, że po prostu nie w „Gdy regułą jest brak reguł. Netflix i filozofia przemiany”.
Nowa książka napisana przez duet Reed Hastings i Erin Meyer, wbrew nadziejom części odbiorców, to bardziej poradnik dobrego prezesa niż rzeczywiście pogłębiona podróż w głąb historii serwisu Netflix. I to w dodatku pisany z mocno propagandowym zacięciem. W teorii nie musiało się to tak skończyć, choć zrobienie porządnej reporterskiej książki wespół z CEO wielkiej korporacji byłoby wyzwaniem niezwykle trudnym i wymagającym pójścia na pewne kompromisy. Jeżeli ktokolwiek miał nadzieję, że autorka „Culture Map” będzie odpowiednią przeciwwagą dla Hastingsa, to bardzo się zawiedzie. Bo raczej należy ją nazwać największym problemem „Gdy regułą jest brak reguł”.
Reed Hastings, zgodnie ze swoją filozofią, opowiada, że Netflix jest najwspanialszą firmą na Ziemi, choć oczywiście popełniającą błędy.
Najważniejszymi składowymi tytułowej reguły panującej w amerykańskiej firmie są pełna otwartość i szczerość, całkowita transparentność, a także stawianie na liderów branży i dawanie im jak najwięcej swobody. Biurokratyzacja i odgórne zarządzanie to w oczach Reeda Hastingsa największe grzechy amerykańskich korporacji, które zduszają w zarodku kreatywność i nie pasują do obecnych wyzwań. Szef Netfliksa uwielbia powtarzać, że najlepszą pochwałą dla każdego prezesa będzie dzień, gdy nie musi niczego robić. Bo dopiero wtedy pozwala swoim pracownikom działać na odpowiednim poziomie.
Założyciel jednej z najbardziej dochodowych amerykańskich film nakłania przy tym swoich kolegów po fachu, żeby stosowali w firmach taktykę jak najczęstszych informacji zwrotnych, ufali swoim pracownikom, a także zrezygnowali z (jego zdaniem) przestarzałych mechanizmów takich jak premie za osiąganie konkretnych wyników czy limit dni urlopowych. A przy tym od czasu do czasu przytacza anegdotę o którejś ze swoich porażek czy błędów, takich jak Qwikster czy początkowa niechęć do produkowania treści dla dzieci. Oczywiście wszystko po to, żeby zaraz zapewnić, jak wiele się z nich nauczyli i jak dużo lepszy od tej pory jest Netflix.
- Czytaj także: Reed Hastings zapowiedział, że w 2021 roku powstanie jeszcze więcej Netflix Original niż w ostatnich 12 miesiącach.
Erin Meyer w teorii miała chyba pełnić rolę fact-checkera, który sprawdzałby zgodność różnych stwierdzeń prezesa z aktualnymi badaniami. A przy tym dzięki dostępowi do pracowników zweryfikował, na ile piękne historie o pracy w Netfliksie są prawdziwe. Niestety, profesor pracująca dla międzynarodowej szkoły INSEAD poniosła na tym polu porażkę. Wiele z przytoczonych przez nią eksperymentów w żaden sposób nie dotyczy omawianych kwestii lub ma z nią dosyć luźny związek. Z kolei wywiady przeprowadzone z pracownikami wpisują się w identyczny schemat, co fragmenty pisane przez Reeda Hastingsa. Meyer wprost zresztą przyznaje, że cała firma doskonale wiedziała o książce i nawet dostała jej pierwszy rozdział w trakcie pisania. Trudno w takich warunkach o jakąkolwiek anonimowość.
Część sugestii i rad prezesa Netfliksa na pewno przyda się szefom firm poszukującym nieco innego zarządzania. Ale wiele innych ignoruje szerszy kontekst.
Netflix to firma należąca do bardzo specyficznej branży i mająca pozycję hegemona. Może sobie więc pozwolić na opłacanie największych talentów grubo ponad ich rynkową wartość oraz coroczne podwyżki na wysokości 30-40 proc. (jak wielu pracowników firmy faktycznie może na nie liczyć jest inną kwestią, ale tego się z „Gdy regułą jest brak reguł” nie dowiecie). Zdecydowana większość pracodawców nie ma takich możliwości. Inne są też działania konkurencji w branży technologicznej w USA, a zupełnie inne w reszcie zawodów kreatywnych. Ciągłe podbieranie sobie najlepszych pracowników z fantastycznymi podwyżkami nie zdarza się tak często jak to rysują Hastings i Meyer. Na szczęście ostatni rozdział pokazuje różnice w odmiennym funkcjonowaniu pewnych zasad Netfliksa w krajach takich jak Singapur, Japonia czy Brazylia, za co akurat warto autorów książki pochwalić.
Nie zmienia to natomiast faktu, że „Gdy regułą jest brak reguł. Netflix i filozofia przemiany” to pozycja mająca więcej wspólnego z pozytywnym marketingiem niż rzeczywistością. Nie przypadkiem obrywa się tu literalnie wszystkim konkurentom platformy (od HBO przez hollywoodzkie wytwórnie aż po Google'a). A sam Netflix jest z kolei kreowany na firmę niemal bez skazy. Zapewne takiego obrotu spraw można było się spodziewać, ale mimo wszystko osobiście czuję pewien zawód. Bo to mogła być o niebo lepsza książka, o ile Reed Hastings przygotowałby ją z kimś umiejącym mu się bardziej postawić.
Książka „Gdy regułą jest brak reguł” jest już dostępna w księgarniach.
Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.