Netflix odpowiedział na krytykę zmiany prędkości odtwarzania filmów. Nie spodziewajcie się tej opcji na dużych ekranach
Netflix w ostatnich dniach spotkał się z olbrzymią krytyką ze strony amerykańskiego środowiska filmowego. Wszystko przez rozpoczęcie testów przyspieszania lub spowalniania tempa wyświetlania się wideo. Filmowcy potraktowali to jako atak na ich wolność artystyczną, ale w opublikowanym oświadczeniu Netflix broni się przed tymi oskarżeniami.
Serwisy VOD stale testują nowe możliwości i usługi, które w teorii mają usprawnić ich działanie oraz zapewnić widzom większy komfort korzystania z treści. Część to autorskie pomysły pracowników, ale niektóre kwestie są podnoszone przez samych użytkowników. Drugi z wymienionych przypadków dotyczy właśnie opcji zmiany prędkości wyświetlania filmów i seriali. A przynajmniej tak twierdzi Netflix w opublikowanym dla mediów oświadczeniu.
Wiceprezydent platformy, Keela Robinson, zaznaczyła w wiadomości, że widzowie często prosili o wprowadzenie wspomnianej usługi. Podobna możliwość istnieje od lat w odtwarzaczach DVD, a także w serwisach YouTube i Spotify. Przeważnie korzysta się z niej w celu szybkiego znalezienia konkretnej sceny lub wyświetlania danego fragmentu wolniej, gdy są problemy z jego zrozumieniem. Netflix ma w tym miejscu trochę racji i faktycznie w podobnych przypadkach nikomu nie przychodzi do głowy protestować czy ogłaszać końca wolności twórczej. Przeprowadzone testy dotyczyły ogółem większej kontroli użytkowników nad czynnością oglądania. Dlatego dano im też możliwość zmiany jasności ekranu bez wchodzenia do ustawień, blokady ekranu, a także ułatwiono znajdowanie ustawień językowych i dźwiękowych.
Netflix nie planuje w najbliższym czasie wprowadzać możliwości zmieniania prędkości wyświetlania. A jeśli to zrobi, to raczej tylko na małych ekranach.
Testy narzędzia zostały przeprowadzone wyłącznie na mobilnych urządzeniach z Androidem rzekomo właśnie dlatego, żeby nie prowokować twórców. Użytkownicy mieli możliwość oglądania filmów i seriali z prędkością 0,5x, 0,75x, 1x, 1,25x oraz 1,5x. Platforma automatycznie dostosowywała dźwięk danej produkcji do wybranej prędkości obrazu. Każda zmiana była jednorazowa i dotyczyła tylko wybranego wideo. Netflix nie zapisywał zmniejszonej lub zwiększonej prędkości na stałe do ustawień.
Robinson zaznaczyła również, że nie ma sensu roztaczać apokaliptycznych wizji, bo od startu testów do ich ostatecznego wprowadzenia jest daleka droga. Finalna decyzja ma w dużej mierze zależeć od otrzymanego przez firmę feedbacku, a zważywszy na to jak negatywnie zareagowali znani hollywoodzcy filmowcy, raczej nie ma się co spodziewać nowej ikonki w lewym dolnym rogu ekranu.
- Czytaj także: Netflix to niejedyna platforma VOD przeżywająca ostatnio zawirowania. Krytyka dotknęła również HBO Max, a wszystko przez astronomiczną cenę i niejasny podział między HBO GO, Now i Max.