Netflix jest niepokonany. Nie dość że skutecznie wygrywa z torrentami, to jeszcze zarabia na DVD
Netflix od dawna dzierży pozycję giganta usług VoD, i są ku temu słuszne powody. Choć może się to wydawać trudne, to w Polsce serwis wciąż zyskuje na popularności. Jednocześnie platforma nie zapomniała o swoich korzeniach.
W obliczu bardzo pokaźnego katalogu licencjonowanych tytułów oraz niemniej imponujących zbiorów oryginalnych produkcji dla wielu miłośników filmów i seriali Netflix jawi się jako istny cud. Choć konkurencyjne serwisy mogą pochwalić się niższymi cenami abonamentu, to ta platforma nie przestaje zasypywać swoich użytkowników nowymi pozycjami. Jednocześnie usługodawca stara się zadbać o potrzeby wszystkich widzów, dostarczając propozycje z najróżniejszych gatunków.
Nie jest jednak tajemnicą, że nie wszyscy Polacy lubią płacić za oglądanie. Nielegalne źródła od lat cieszą się w naszym kraju popularnością i nic nie wskazuje na to, by wkrótce miały one zniknąć. Niektórzy próbowali radzić sobie z abonamentem poprzez wykupywanie kont na Allegro, ale serwis walczy z tego typu aukcjami.
Nie zmienia to jednak faktu, że Netflix zyskuje na popularności względem konkurencji.
Według danych opublikowanych przez Telepolis.pl hasło „Netflix” w tym roku było częściej wyszukiwane w Google niż torrenty czy CDA. Jest to więc pozornie temat do radości dla tych, którym sen z powiek spędzają internauci korzystający z tamtych źródeł. Polacy interesują się platformą, ale to w jej gestii pozostaje przyciągnięcie nowych klientów cenami oraz katalogiem tytułów. Pamiętajmy jednak, że samo wyszukanie frazy nie oznacza jeszcze skorzystania z usług serwisu.
Jednak Netflix nie wydaje się płakać po żadnych synach marnotrawnych, bo wciąż ma inne źródła dochodu niż streaming.
Serwis powstał w 1997 roku, niedługo później oferując wysyłkowe wypożyczanie płyt DVD. Prezes Reed Hastings od początku miał wizję, że jego firma wkrótce zacznie dostarczać filmy bezpośrednio przez internet. Z czasem ta opcja stała się możliwa i to ona odpowiada za sukces marki w wielu zakątkach świata. Nie oznacza to jednak, że zrezygnowano z pierwotnych usług, czyli wypożyczalni materialnych nośników.
Jak donosi Variety.com, ten dział koncernu wciąż przynosi niemałe zyski z amerykańskiego rynku. Według portalu z wypożyczalni wciąż korzystają 3 mln osób, co przełożyło się na wpływy rzędu 53 mln dol. w ostatnim kwartale. Dla wielu podobnych biznesów jest to szczyt marzeń. Zaznaczmy jednak, że ta suma to prawie tyle, ile w 2017 roku wydano na zakup nowych nośników, a przy przychodach przekraczających 3,9 mld dol. w II kwartale 2018 roku (za CNBC) kwota i tak nie robi żadnego wrażenia. Netflix nie przestaje jednak inwestować w tę gałąź; w zeszłym roku powstała specjalna aplikacja umożliwiająca wypożyczanie płyt poprzez urządzenia mobilne.
Jednakże liczba członków korzystających z wypożyczalni spada o około 190 tys. każdego kwartału. Jeśli ten trend się utrzyma, to za nieco ponad cztery lata znikną ostatni klienci. To niezbyt optymistyczny scenariusz, który spotkał jednak większość znanych mi wypożyczalni DVD i Blu-ray.
Wydaje się jednak, że cały dział dystrybucji nośników jest czymś w rodzaju sentymentu Hastingsa i zarządu korporacji.
Głównym źródłem dochodu Netfliksa jest przecież stale poszerzana oferta streamingowa i nie zanosi się, by miało się to zmienić w przeciągu najbliższych kilku lat. Serwis jest niekwestionowanym gigantem swojej branży, pompującym miliardy dolarów na kolejne oryginalne produkcje i udoskonalanie świadczonych usług. Ale z drugiej strony może finansowa prawda wygląda zupełnie inaczej i wypożyczalnia jest pewniejszym źródłem dochodu w czasach, gdy Netflix sprzedaje własny serial telewizji?