7-go listopada na YouTube ukazał się teledysk do singla Only, który pochodzi z najnowszej płyty ("The Pinkprint") Nicki Minaj. Tekst do piosenki z pewnością nie należy do "najnormalniejszych", ale nikt się tego nie czepia, bo przecież w nikogo nie uderza, a poza tym jak zwykle jest autoironiczny, co wpisuje się w styl artystki. Gorzej sprawa wygląda z animowanym klipem, który - według wielu - promuje nazizm. Internet się rozhulał, hejty poleciały, Minaj musiała przeprosić. Tylko za co?
Only wyraźnie odnosi się do totalitaryzmu i działań zbrojnych, które od razu przywodzą na myśl działania nazistów. To natychmiast wzbudziło sprzeciw Ligi Przeciwko Zniesławieniu (organizacja żydowska), która oskarżyła artystkę o propagowanie nazizmu. Tylko czy faktycznie czerwone opaski na ramionach i pokazanie armii w czarnych strojach i maskach musi oznaczać "propagowanie" nazizmu? Niesmaczne to, ale nie przesadzałbym z reakcją. Oczywiście Nicki Minaj już zdążyła przeprosić, natomiast reżyser teledysku wprost przeciwnie. Jeff Osbourne nie zamierza nikogo za swoją pracę przepraszać, moim zdaniem ma rację.
75 lat po wybuchu II WŚ świat nadal jest uczulony na jakiekolwiek nawiązanie do symboli hitlerowskich, co natychmiast nazywa propagowaniem zbrodniczej ideologii i namawiania do antysemityzmu. Jeff Osbourne zresztą słusznie broni swojego dzieła i tłumaczy, że elementy takie jak stroje, broń i pojazdy są wytworem świata po 1945 roku i nie mają nic wspólnego z III Rzeszą. Uważam też, że Nicki Minaj popełnia błąd przepraszając za Only. Nie ma tutaj za co przepraszać.
Jednak jej reakcja i reżysera prowadzi do dwóch wniosków. Albo Minaj nie widziała teledysku przed wypuszczeniem i dopiero widząc reakcję ludzi zdała sobie sprawę ze swojego "błędu", albo - co jest bardzie realne - to wszystko jest zaplanowaną akcją. Z marketingowego puntku widzenia Minaj powinna przeprosić, natomiast reżyser już niekoniecznie, bo w końcu jego dzieło i tak ma twarz piosenkarki i to z nią Only wszyscy będą je utożsamiać. Minaj nawet usprawiedliwiała estetykę klipu inspirowaniem się "Sin City" oraz kreskówką "Metalocalypse", chociaż ja niespecjalnie to dostrzegam.
Abraham H. Foxman (prezes Ligi Przeciwko Zniesławieniu) oprócz tego, że uderza w nazistowski klimat teledysku, wskazuje jeszcze na brak taktu, ponieważ premiera klipu zbiegła się z z 76-tą rocznicą wydarzeń z "Nocy kryształowej". Cóż, nie sądzę, żeby ktokolwiek z ekipy Minaj specjalnie popełnił ten błąd taktyczny, ale z pewnością to dosyć nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Oskarżenia Foxmana i innych sprowadzają się właściwie do tego, że klipy podobne do Only trywializują Holokaust i są obraźliwe dla Żydów, którzy przeżyli tragiczne wydarzenia z II WŚ.
Te reakcje rozumiem, ale kompletnie nie rozumiem oburzenia tych, których Holokaust w ogóle nie dotyczył. Świat jest bardzo wyczulony na punkcie Hitlera i jego zbrodniczych czynów, ale już odwoływanie się do komunistycznych ideologii i stalinizmu jest przeważnie w porządku. Nie muszę chyba nikomu przypominać, że Stalin nie był "gorszy" w mordowaniu milionów od Hitlera, a jakoś na Zachodzie założenie w klipie opaski z sierpem i młotem nie powoduje zbyt wielkiego szumu. Wracając jednak do Only, w teledysku nie widzę żadnego propagowania nazistowskiej ideologii, ani gloryfikowania jej. Widzę za to dominację na rynku muzycznym Nicki Minaj, która umie w doskonały sposób sprzedawać swoją autoironię, seksapil i tym samym przyciągać uwagę. Raperka robi to zdecydowanie lepiej niż Miley Cyrus, która wygląda przy niej na szczeniaczka chihuahua udającego dorosłego dobermana. Nicki Minaj swoim stylem idzie w "hardcore" i szokuje w sposób niezwykle precyzyjny i przemyślany. Nie mogę się doczekać co raperka jeszcze nam pokaże.