Jak wszyscy wiemy, "Niesamowity Spider-Man 3" nie doczekał się realizacji. Teraz jednak reżyser, Marc Webb, opowiada, jak wyglądałaby trzecia część serii z Andrew Garfieldem.
Hollywood rządzi się dość specyficzną logiką. "Niesamowity Spider-Man 2" był może rozczarowujący pod wieloma względami, ale nadal, moim zdaniem, okazał się lepszym filmem niż "Spider-Man" 1 i 3 Sama Raimiego. Wynik finansowy filmu Webba (ponad 700 milionów dolarów globalnie) może nie był tym, czego wytwórnia oczekiwała, ale ciężko nazwać to totalną klapą komercyjną.
Obecnie "Spider-Man: Homecoming" ma na koncie kwotę niższą (ponad 670 milionów dolarów), choć przed nim jeszcze premiera na rynku Chińskim i w Japonii. Mimo wszystko jego finalne wyniki nie będą znacznie lepsze od wyników "Niesamowitego Spider-Mana 2", a jednak ten pierwszy uznawany jest za sukces, a film Webba za rozczarowanie.
Ale to już historia. Spider-Man przeszedł do MCU, wciela się w niego obecnie Tom Holland i wszyscy są zadowoleni.
Jakaś część mnie żałuje, że nie doczekaliśmy się trzeciej odsłony trylogii Webba, tym bardziej, że została ona tak brutalnie przerwana.
W filmie "Niesamowity Spider-Man 2" widzieliśmy fabularne zalążki zapowiadające większą historię z Sinister Six na czele. W jednej ze scen mogliśmy zobaczyć kostiumy Vulture’a i Doktora Octopusa.
Film zakończył się cliffhangerem, gdy Spider-Man walczył z Rhino. I tyle. Moim zdaniem obraz ten zasługiwał na odpowiednie zamknięcie.
Teraz Marc Webb, który obecnie promuje swój najnowszy film, dramat obyczajowy "Obdarowani", opowiada, jak widział domknięcie trylogii z Andrew Garfieldem.
Nie jest to może nic, czego byśmy wcześniej się nie domyślali, ale teraz, te konkretnie zarysowane przez Webba plany, pokazują, że mimo wszystko szkoda, że "Niesamowity Spider-Man 3" nie dostał szansy na realizację. Mógłby przecież powstawać równolegle, niezależnie od obecności Spider-Mana w MCU, znajdując się w zupełnie innej linii czasowej.
To byłoby o tyle dobre, że w takiej sytuacji widzowie dostaliby film o Pająku, który nie zakładałby znajomości przynajmniej kilku poprzednich filmów z MCU, by orientować się we wszystkich jego niuansach.
"Spider-Man: Homecoming" nie jest jednak filmem, na który można się wybrać z marszu, nie oglądając wcześniej "Avengers", czy "Iron Mana" i "Kapitana Ameryki: Wojny bohaterów".