REKLAMA

Nocny Patrol

Wody, wody! Szybko, bo wyzionę ducha! Przez ostatnie 15 stron "Nocnego Patrolu" wstrzymałem oddech. Nie było trzęsienia ziemi, nie było globalnej katastrofy, wszyscy bohaterowie przeżyli, ale jednak ja ledwo żyję. Te kilkadziesiąt minut przesiedziałem na bezdechu, twarz zrobiła się czerwona, potem sina, następnie w paski i w kratkę, ale warto było!

Rozrywka Blog
REKLAMA

Może i niektórzy z Was pomyślą, że to bluźnierstwo, ale powiem Wam jedno - nie lubię fantasy. Tak, wiem, rzucajcie we mnie wyzwiskami i różnymi przedmiotami, ale po prostu wolę dobry thriller od klimatów fantasy. Łatwiej mi się utożsamić z bohaterami i czuć napięcie, jakie im towarzyszy, a to dlatego, że nic w książkach sensacyjnych nie jest na niby. Może i jest podkolorowane, lecz może być prawdą (przy kosmicznym rachunku prawdopodobieństwa, ale jednak). Tak samo z science-fiction, które też lubię. A fantasy? Smoki, czary-mary i średniowieczne klimaty, co w tym fascynującego? Trudniej napisać dobry dreszczowiec niż dobre fantasy, choć i do jednego, i do drugiego potrzeba mnóstwo fantazji i wyobraźni. Na spotkanie z "Nocnym Patrolem" wprawdzie czekałem z niecierpliwością, ale też z ogromnym dystansem, o wiele większym niż choćby przy recenzowanym w tym numerze "Ostatnim zjeździe przed Litwą". Ale co ja Wam będę truć - cieszę się niezmiernie z tego spotkania!

REKLAMA

Ale od początku. Opisywana książka jest dziełem Siergieja Łukjanienki, znanego rosyjskiego pisarza fantasy i science-fiction. Jest on najpopularniejszym pisarzem rosyjskojęzycznym, a jednocześnie jednym z najpopularniejszych i najbardziej utytułowanych pisarzy w Europie. Jego powieści są nietuzinkowe i nietypowe - cyberpunk, space-opery, refleksyjne SF, kryminalne fantasy czy urban fantasy. Do tego ostatniego gatunku należy też "Nocny Patrol". Opowiada on o losach Antona Gorodeckiego, operacyjnego instytucji zwanej Nocnym Patrolem. Jest Innym, Jasnym Innym. Jednocześnie istnieją również Ciemni Inni (tzw. Dzienny Patrol) i obie grupy kontrolują się wzajemnie. Nie są ludźmi - dawno przestali nimi być, gdy tylko odkryli swoje zdolności lub ktoś odkrył je za nich. Ich bronią jest możliwość wchodzenia w Zmrok - świat równoległy do ludzkiego, świat cieni i ciemności. Jedynym ograniczeniem jest Traktat, podpisane setki lat temu porozumienie pomiędzy Światłem a Ciemnością.

Rzecz się dzieje w Moskwie pod koniec XX w. Młody patrolowy, mag czwartego stopnia, ma z pozoru proste zadanie - musi znaleźć wałęsające się po mieście wampiry, nielegalnie (jakież dziwne zestawienie, nieprawdaż? Wampiry - nielegalnie...) polujące na ludzi. Jednak jego rola okaże się o wiele ważniejsza, niż mógł początkowo przypuszczać. Nierzadko zostanie wystawiony do walki z siłami Ciemności, ale przede wszystkim do poszukiwania prawdy i odpowiedzi na dręczące go pytania. Po co to wszystko? Dlaczego tak się dzieje? Czemu to ja zostałem wyznaczony do tego zadania? Czy starczy mi sił? Również my będziemy starali się pomóc bohaterowi znaleźć odpowiedź na te pytania, a zastrzegam - nie będzie to łatwe. Łukjanienko mistrzowsko połączył sprawnie pomyślaną intrygę z próbami odpowiedzi na te pytania. Prawdę mówiąc, przypomina mi nieco Jamesa Jonesa, który również potrafił idealnie połączyć losy bohaterów z ich uczuciami, emocjami, wewnętrznymi przeżyciami.

No właśnie - i to odróżnia dzieło rosyjskiego pisarza od innych powieści fantasy - nie jest tylko zręcznie opowiedzianą "pieśnią bardowską", ale zmusza do myślenia. Światło i Ciemność. Dobro i Zło? A gdzie tam! Czymże jest więc dobro - czy tylko i wyłącznie nieczynieniem zła? Albo czy zło jest działaniem na rzecz dobra własnego, a nie na rzecz innych? Czym jest los człowieka, czy istnieje coś takiego jak przeznaczenie? Na te i inne pytania nie dostaniemy jednoznacznych odpowiedzi, dopowiedzieć swoje będzie musiał czytelnik. Bo nie jest on jedynie obserwatorem wydarzeń, jest ich uczestnikiem.

REKLAMA

Jednak te filozoficzne dywagacje nie byłyby strawne bez odpowiedniego klimatu, bez charyzmatycznych postaci. To wszystko tu znajdziemy. Moskwa, 1998 rok. Zimą czuć biały puch pod stopami i mroźny wiatr smagający twarz. Wiosną - śpiew ptaków i świat budzący się do życia. Latem - upał i klimat wakacyjnej zabawy. A nade wszystko - szarobury świat stolicy postradzieckiego imperium. Łukjanienko nie próbuje "kolorować" wizerunku Moskwy - jest to bezduszne miasto, pełne szarości i smutku, na dodatek bardzo niebezpieczne. Miasto nierówności społecznych, gdzie obok bezbarwnych ścian betonu przeznaczonych dla plebsu istnieją wytrawne restauracje ze wstępem jedynie dla ludzi z wyższych sfer. Miasto o tysiącu twarzy - i tę różnorodność widać także w bohaterach - Jaśni nie są tutaj herosami, spieszącymi zawsze i wszędzie na ratunek ludziom, a Ciemni nie są jedynie bezdusznymi egocentrykami, nie cofającymi się przed niczym, by osiągnąć swoje cele. Świat nie jest czarno-biały, jak mogłoby się wydawać. Nawet z pozoru płaska postać Borysa Ignatjewicza, szefa Nocnego Patrolu, bezbłędnego i nieomylnego potężnego maga, okazuje się mieć więcej głębi, niż jest w niej z pozoru.

I powiem Wam szczerze - choć dawałem tej powieści szansę, po pierwszych kilkudziesięciu stronach zwątpiłem - co to niby ma być? Wysilona historyjka o walczących ze sobą dobrem i złem, tylko że zaadaptowana do współczesnych realiów? Jednak ta wysilona historyjka wciągnęła mnie, dzięki czemu mogłem wyszperać niuanse w niej zawarte. No i cóż mogę rzec, moi mili? Świętym obowiązkiem każdego fana literatury powinno być choćby sięgnięcie po tę powieść. I niezniechęcenie się pierwszymi scenami, bo później wciąga niczym najlepszy film. Również ci, którzy uważają czytanie książek za stratę czasu, powinni spróbować. Odkryjecie w sobie pasję, która długo była w Was ukryta, jestem tego pewien.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA