"Nowe oblicze Greya?" Trzeba było po prostu nakręcić porno i nie udawać, że fabuła jest potrzebna
Znasz trylogię Christianie Greyu? Jeśli czytasz ten tekst, to pewnie tak. "Nowe oblicze Greya" dzisiaj obejrzysz w telewizji.
Jeśli trylogia o Christianie Greyu ma być odpowiedzią na potrzeby kobiet i można ją zakwalifikować jako soft porno, to trzeba było po prostu nakręcić pełnometrażowy film pornograficzny (albo i trzy!) i przestać udawać, że komukolwiek jakakolwiek fabuła jest do czegoś potrzebna.
OCENA
Początkowo, jak zapewne część z was, byłam negatywnie nastawiona do historii o Greyu. Śmiałam się, że to naiwna opowiastka, której atutem mają być wyłącznie sceny łóżkowe (albo i kuchenne, jak kto woli). Próbowałam nawet przesłuchać audiobooka. Jednak Joanna Koroniewska czytała go tak sugestywnie, że nie dałam rady (jak się później okazało, ona też nie dawała rady, ale zlecenie przyjęła, więc cóż było robić).
Żyłam więc w przekonaniu, że zarówno książki jak i filmy o Christianie Greyu to szmiry, chłam i coś, na co po prostu nie mam czasu.
Na książki rzeczywiście czasu nie miałam, ale przed premierą Ciemniejszej strony Greya obejrzałam Pięćdziesiąt twarzy Greya. I się zakochałam. Dawno tak nie śmiałam się na żadnej komedii, a tu proszę nie-komedia ubawiła mnie do łez. Ekranizacja powieści E.L. James okazała się strzałem w dziesiątkę.
Aż do seansu "Nowego oblicza" Greya, filmu, który swoją premierę miał w ostatni piątek, nie byłam pewna, czy produkcje o młodym milionerze i jego partnerce, Anastasii Steele, nie są pastiszem komedii romantycznych i romansów. Dodać parę gagów i takiego tytułu nie powstydziliby się reżyserzy i scenarzyści Czy leci z nami pilot? albo Dracula - wampiry bez zębów.
"Nowe oblicze Greya" definitywnie rozwiewa te wątpliwości.
O ile dwie pierwsze części jakoś sobie fabularnie radziły, bo nie były nudne i naprawdę bawiły - choć raczej śmiałam się nie wtedy, kiedy oczekiwaliby tego twórcy filmu - tak trzecia odsłona historii jest przeraźliwie nieudana. Mam wrażenie, że filmowcy za nią odpowiedzialni pomyśleli sobie, że skoro ludzie i tak pójdą zobaczyć ciąg dalszy miłosnych przygód, to trzeba po prostu jako tako zszyć wszystkie wątki razem i dać dużo seksu. Dużo seksu.
Intryga przedstawiona w Nowym obliczu Greya jest pretekstem, żeby pokazać życie seksualne małżeństwa młodych Greyów.
Wszystko jest tu byle jakie. Począwszy od zawiązania akcji, poprzez jej zwrot, aż po ostatnią scenę po napisach końcowych. Jedyne za co dziękuję twórcom, to za jakąkolwiek ciągłość fabularną. O tym, że w trzeciej części filmu o Greyu wydarzy się coś strasznego, wiedzieliśmy już, oglądając Ciemniejszą stronę Greya. Niemniej "Nowe oblicze Greya" zawodzi na każdej płaszczyźnie. Nie da się już tego oglądać dla tzw. beki, bo mało co tu w ogóle bawi, ani tym bardziej na serio - wieje nudą z ekranu. Nagie ciała Christiana i Anastasii w różnych konfiguracjach nie robią już chyba na nikim wrażenia.
Owszem, sceny seksu nakręcone są ładnie. Ale jednak boli mnie to, że cały film wydaje się zbiorem różnych sytuacji, których zadaniem jest tylko oddzielenie wielu momentów namiętności. Trzeba było nakręcić porno i nie robić tyle hałasu o nic. Tam przynajmniej nikt nie udaje, że fabuła ma jakieś znaczenie.
A przecież można nakręcić dobry romans czy melodramat o seksie i poznawaniu samego siebie (Życie Adeli, Nimfomanka). Nie trzeba wcale operować kliszami.
No ale łatwiej jest przecież opowiedzieć historię o nieśmiałej dziewczynie, która jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmienia na lepsze swoje życie i wychodzi za mąż za przystojnego, męskiego księcia w garniturze, niż operować bardziej subtelnymi środkami. Tylko czy naprawdę potrzebujemy wersji Kopciuszka dla dorosłych o przygodach z BDSM? Czytając czy oglądając ekranizację baśni autorstwa Charlesa Perraulta, też wiele rzeczy przyjmowaliśmy za pewnik i nie pytaliśmy o szczegóły, ale to było lata temu. Poza tym baśnie rządzą się swoimi prawami.
Kiedy oglądam film dla dorosłych i o dorosłych chciałabym rozumieć motywacje działań bohaterów i to, dlaczego ktoś czy coś pojawia się na ekranie. Tymczasem patrzę na sceny seksu, których przerywnikiem jest rozmarzona twarz Anastasii Steele - przepraszam, Grey, bo jeszcze oberwę od Christiana (!) - i myślę, że służy to tylko temu, by ktoś tam się nie przyczepił do tego, że zbyt dużo golizny jest na ekranie. I aby można było ten film pokazać w kinach.
Nie wiem, po co nakręcono "Nowe oblicze Greya", poza oczywistymi powodami takimi jak zwieńczenie historii i zarobienie pieniędzy.
Jeżeli ten film to ukłon w stronę kobiet i próba odpowiedzi na ich potrzeby związane z rynkiem pornograficznym, to ja dziękuję, postoję. Nie widzę potrzeby, by aż tak się oszukiwać.
"Nowe oblicze Greya" obejrzysz dzisiaj o 22:30 na na kanale TVN.
Oryginalnie tekst został opublikowany 12 lutego 2018 roku.