REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Dzieje się
  3. Dramy

"Jestem osobą niebinarną i Koreanką/Koreańczykiem". K-poperki są wściekłe na sobowtóra/kę Jimina z BTS

Oli London jest osobą znaną w pewnych kręgach z tego, że poślubił/a kartonową podobiznę Park Ji-mina z BTS. Wcześniej przeszedł/a szereg operacji plastycznych, by wyglądać tak jak on. Teraz identyfikuje się jako niebinarny/a Koreańczyk/a, a rodowici mieszkańcy tego kraju są wściekli.

28.06.2021
19:59
oli london bts jimin niebinarny koreanczyk
REKLAMA

Na początku zeszłego roku świat mediów obiegła informacja, że Oli London poleciał/a do Las Vegas, by wziąć ślub z Jiminem (taką ma ksywkę) z najpopularniejszego k-popowego zespołu świata.

To najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Zaraz się rozpłaczę — pochwalił/a w rozmowie z „Daily Mail”. Pokazał/a też certyfikat zaślubin podpisany przez samego Elvisa Presleya.

W tym momencie się zatrzymam, by doprecyzować, że ceremonii udzielił facet przebrany za króla rock'and'rolla, a London wyszedł/a za dwuwymiarową wersję Jimina wyciętą z papieru.

REKLAMA

Następnie miało miejsce przyjęcie, na którym nowożeńcy pili szampana (tzn. London próbował/a wlać napój do kartonowych ust swojego papierowego męża), a potem udali się do hotelowego pokoju. Reszta pozostaje słodką tajemnicą.

Oli London wydał/a około 200 tys. dol. na operacje plastyczne, by wyglądać jak Jimin z BTS.

Przed ślubem przez kilka lat przechodził/a metamorfozę, która miała zbliżyć go/ją wyglądem do koreańskiego muzyka. Uważał/a, że wszystko w Jiminie jest „perfekcyjne” - od głosu, poprzez szczękę i nos. Łącznie od 2013 roku przeszedł/a więc kilkanaście operacji plastycznych (w tym m.in. w Polsce), a efekt możemy podziwiać na licznych fotografiach i teledyskach.

O ile medycyna estetyczna nie jest w stanie (jeszcze) podrobić czyjegoś głosu, o tyle kości czaszki i pozostałe elementy twarzy lekarze do pewnego stopnia mogą skorygować. Z różnym skutkiem. London przeszedł/a m.in. operację szczęki. I na tym poprzestał/a, gdyż ciągle coś stara się poprawić w swoim wyglądzie.

Oli London stał się celebrytą: nagrywa piosenki na YouTube, które mają kilka milionów wyświetleń, na Insta śledzi go/ją 300 tysięcy osób, a na TikToku o prawie 150 tys. więcej. Wystąpił też w programie Phila McGrawa.

 class="wp-image-1744318"
2012 vs 2019 Fot. www.instagram.com/londonoli

Ślub z kartonem nie był w sumie niczym niezwykłym. Wiele razy słyszeliśmy o nietypowych małżeństwach np. z pizzą.

Ów miłośnik włoskiego placka to Rosjanin. Ożenił się z pizzą w 2015 r. ponieważ stwierdził, że miłość do ludzi jest „zbyt skomplikowana”. Znamy też inne historie ludzi, którzy upodobniali się do swoich idoli, a raczej takie mieli marzenie. Nawet w Polsce co jakiś czas w telewizji śniadaniowej pojawia się żywa Barbie lub Ken.

Każdy z nas też przynajmniej raz w życiu widział zdjęcie człowieka-jaszczura, człowieka-kota czy człowieka-pająka. Były też dzieciaki, starające się kopiować skaryfikacje Popka albo dziewczyna myśląca, że jest psem. Życie przed wynalezieniem internetu musiało być potwornie nudne!

Oli London postanowił/a jednak pójść o krok dalej i przed kilkoma dniami zrobił/a coming out jakiego wcześniej nie było. Ogłosił/a, że jest osobą niebinarną (nie czuje się ani kobietą, ani mężczyzną)... narodowości koreańskiej. I dodał na Twitterze tęczową flagę tego kraju.

Nawet dla k-poperek i ogólnie Koreańczyków zapatrzonych w muzyków BTS jak w obrazek, to była gruba przesada.

Fani k-popu nie mieli nic przeciwko samej niebinarności. W estetykę tej muzyki od samego początku wpisana jest tolerancja, a gwiazdy wspierają społeczność LGBT na każdym kroku. Nie da się więc być jednocześnie transfobem i fanem koreańskiego popu. Nie da się też identyfikować siebie jako przedstawiciela danej narodowości. Oczywiście nie wyrabiając sobie wcześniej paszportu.

„Jestem osobą mieszczącą się pod parasolem niebinarności i to mnie ogromnie obraża. Bycie Koreańczykiem to narodowość, a nie płeć i nie można sobie żartować ani z tego, ani z nowych zaimków, ani całej społeczności LGBTQA+! Proszę przestań. To jest też obraźliwe dla rodowitych mieszkańców Korei. Mają dość Oliego, który uważa, że jest z ich kraju i zawłaszcza ich kulturę” — czytamy w jednym z komentarzy. W podobnym tonie pojawiło się ich w sieci tysiące.

 class="wp-image-1744321"
Screen z Twittera

Oli London na filmiku, na którym opowiada o „byciu „Koreańką/Koreańczykiem”, przedstawia się jako „Park Jimin HueningKai Taeyong Imnida” i ma na kącikach powiek przyklejone plasterki, a jego oczy sprawiają wrażenie skośnych. Taka operacja to przecież trochę azjatycki odpowiednik blackface'a – yellowface.

Gdyby jeszcze chociaż mówił/a po koreańsku...

Na Instagramie napisał/a oświadczenie podtrzymujące swoje stanowisku. Wyjaśnił/a, że „nigdy nie przestanie być tym, kim się urodził/a”. Chce być też być „promykiem nadziei” dla wszystkich niebinarnych osób i dodawać im odwagi. Jednak osiąga zupełnie przeciwny efekt. No, chyba, że mówimy o sprzedaży piosenek.

Oli London ma koncie prank z samobójstwem, którym wybił piosenkę „Koreaboo” niemal na szczyt iTunesa

Nie tylko te rzeczy przelały goryczy, a internauci domagają się „cancellowania” tej kontrowersyjnej postaci. Próbowano to już zrobić w maju, bo już wcześniej k-poperki miały jej/go dość. Więc w odpowiedzi na krytykę, London sfingował/a samobójstwo. Nawet przestawił/a swoje konto na Instagramie na status „In memoriam”, czyli taki dla zmarłej osoby.

Najbardziej ironiczne – i to takim negatywnym kontekście – jest to, że ten okrutny prank pomógł mu w promocji singla „Koreaboo”. Utwór trafił na 6. miejsce iTunesa w kategorii k-pop. Piosenka prześcignęła nawet jeden z utworów BTS-u. Oli London tym samym w pewien sposób zrównał/a się ze swoim idolem z ulubionego boysbandu.

 class="wp-image-1744324"
Screen z iTunes
REKLAMA

Nie wiadomo więc, ile w tym całym image'u mamy perfidnego marketingu, czystej atencyjności, trollingu. Oli London jednak swoim zachowaniem ośmiesza ogromne rzesze ludzi – zarówno fanów k-popu, których na świecie nie brakuje, jak i osoby transpłciowe, które od tylu lat walczą o to, by być szanowane i traktowane na równi z innymi. Tymczasem takie akcje są jak woda na młyn dla hejterów. Nie tylko po prawej stronie internetu.

* Zdjęcie główne: www.instagram.com/londonoli

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA