Co musi zrobić dyskryminowana dziewczyna, aby mogła osiągnąć coś, co osiągnąć może tylko płeć silniejsza? Nic - poza przebraniem się i udawaniem chłopaka.
Kiedy Viola dowiaduje się, że jej dziewczęca drużyna piłkarska zostaje rozwiązana, trener nie zgadza się na przyjęcie dziewcząt do swojej grupy, uzasadniając, że są za słabe, a chłopak - będący w drużynie męskiej - go popiera, raniąc przy tym dziewczynę, wpada na pomysł zapisania się do szkoły brata, będącego w tajemnicy przed rodzicami w Londynie na swoim rockowym koncercie, a także zdobycie miejsca w tamtejszej drużynie futbolowej. Dzięki temu będzie mogła zagrać w meczu przeciwko drużynie jej byłego, co jest dla niej wyjątkowo ważne, aby pokazać - przede wszystkim - jemu, że taka dziewczyna jak ona może to zrobić. Dzięki pomocy zaprzyjaźnionego fryzjera, Viola przechodzi istną męską metamorfozę. Na dodatek wielkim problemem jest bycie pierwszakiem, tzw. frajerem. I to nie wszystko - gdyż dalsze kłopoty to Monique, dziewczyna jej brata Sebastiana, która nie wie, że jej chłopak wyjechał na koncert, a jego siostra-bliźniaczka "pożyczyła" sobie jego tożsamość. A gdyby tego było mało, Viola przebywa w jednym pokoju z Dukiem, przystojnym współlokatorem, który prosi ją/go o pomoc przy umówieniu się na randkę z Olivią. Nagrodą będzie możliwość intensywnego treningu, aby trener drużyny mógł wziąć dziewczynę do aktywnego składu.
Wszystko idzie pięknie, gdyby nie to, że najładniejsza dziewczyna w szkole wcale nie jest zainteresowana randką z Dukiem, gdyż jej uwagę przyciąga właśnie Viola w przebraniu Sebastiana.
Fabuła może wydawać się pokręcona po pewnym czasie, ale nie trudno się w niej później połapać. Wszystko dzieje się wokół czwórki bohaterów, a piłka nożna jest tu tylko tłem do pociągnięcia fabuły do przodu. Dukowi podoba się Olivia. Olivii podoba się Sebastian (w przebraniu Violi). A Violi podoba się Duke. Skomplikowane? Ależ skąd. A dlaczego czwórki, skoro wymieniłem tylko troje? Gdyż od czasu do czasu sprawę w średnio zabawny sposób komplikuje Monique, żądając od Sebastiana wyjaśnień ich rozstania.
Jeśli chodzi o gagi występujące w filmie, to jest ich niewiele, a nie wszystkie mogą rozbawić widza. Najczęściej co widzimy to głupie minki Amandy Bynes jako Sebastiana. Jedynie dwie sceny sprawiły, że jakoś mniej niż negatywnie spojrzałem na ten film jak na nudną romantyczną komedyjkę, ale to i tak jest nie wiele bo nie każdego rozbawi scena, w której prawdziwy Sebastian musi udowodnić, że jest facetem, czy Viola (jako jej brat) rozmawia z mamą o sukience i szpilkach przy dyrektorze szkoły, który na koniec stwierdza do jednego z uczniów "Uciekałeś kiedyś w szpilkach?" - "Nie" - "To nie jest łatwe, uwierz".
Zakańczając powoli tą krótką recenzję wspomnę jeszcze o grze aktorskiej. Aktorzy w tym filmie grają, niestety dość słabo. Nawet sama Amanda nie wyróżnia się w tej produkcji, jedynie co lekko bawi w niej to jej minki typu "ale o co chodzi?". Lecz i tu nie każdego mogą śmieszyć mimiczne wygibasy dziewczyny. O reszcie aktorów nie ma co wspominać, niektórzy grają tępych osiłków jeśli chodzi o role męskie i na tym polu się spisują jak osiłki bez niczego w głowie, co nie oznacza, że zagrali to idealnie.
Może się wydawać, że "Ona to on" jest komedią świetną. Dziewczynom się spodoba, w końcu mogą też tu obejrzeć napakowanych młodych osiłków popisujących się grą w piłkę, jakby uczyli się od mistrzów tego sportu. Ja dziewczyną nie jestem, więc ocenię ten film jedynie jako głupkowatą, lekko bezsensowną komedyjkę. Nie trzeba się domyślać tego, czy Viola osiągnie to czego chcę. Sukces w piłce i przystojnego chłopaka. I wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie.