REKLAMA

Opowieści o Wiedźminie

Dwadzieścia jeden lat temu nikt nie spodziewał się, że Andrzej Sapkowski, który właśnie debiutował w "Fantastyce" swoim pierwszym opowiadaniem zatytułowanym "Wiedźmin", stanie się największą i zdecydowanie najbardziej rozpoznawalną postacią polskiej fantastyki. Nie spodziewano się, że zostanie przetłumaczony na tak wiele języków, ciesząc się w innych krajach niemal taką samą popularnością jak w ojczyźnie. A tak się właśnie stało…

Rozrywka Blog
REKLAMA

We bring you fantasy!

REKLAMA

Dio

Sapkowski może uchodzić za postać, która stanęła w obliczu "amerykańskiej" kariery. Nieznany wcześniej nikomu człowiek wysyła opowiadanie do wielkiej podówczas "Fantastyki", która je drukuje. Zostało tak dobrze przyjęte, że autor zostaje poproszony o kolejne teksty. Tak powstaje "Droga, z której się nie wraca", a potem następne i następne opowiadania, składające się na "Opowieści o Wiedźminie", poprzedzające Sagę.

"Opowieści o Wiedźminie" przedstawiają wcześniejsze lata kariery Geralta w swym wiedźmińskim fachu. Od pierwszych zleceń - chociażby kultowy motyw ze strzygą - po wybuch wojny, poprzez poznanie Yennefer i wielu innych osób, które potem przewijają się przez Sagę, odgrywając w niej mniejszą lub większą rolę. Trafia też na kurację do Neneke, zaprzyjaźnia się z Jaskrem oraz przeżywa wiele przygód zupełnie nie mających wpływu na dalszą fabułę sagi. Wreszcie czytamy historię o pierwszych kochankach, o (zdawać by się mogło) klasycznie romantycznej miłości do Yennefer oraz o pierwszych dylematach wiedźmina, na których opiera się cała złożona psychika Geralta.

Zatrzymajmy się przy postaci głównego bohatera. Któż nie zna Białego Wilka, Geralta z Rivii, niemalże legendarnego wiedźmina, jednego z ostatnich z wygasającego fachu morderców potworów? Jeżeli ktoś nie zna - niech czyta ten akapit; kto zna - może przejść niżej. Zacznijmy od tego, czym zajmuje się i kim jest właściwie wiedźmin. Męska wersja wiedźmy? Zdecydowane nie, chociaż pewne analogie są widoczne. Wiedźmini obeznani są w prostej magii, znają się na ziołach i wywarach, potrafią stosować eliksiry tak, by nie wyrządzić sobie krzywdy. A czym się zajmują? To proste - zabijają. Nie wszystkich jednak. Tylko potwory. Pierwotnie wiedźmini chronili ludzi, kiedy ci jeszcze nie dominowali na świecie, jednak z czasem sami stali się ofiarą ludzkiej ksenofobii. Bowiem wiedźmin wcale nie wygląda jak człowiek. Owszem, główne cechy fizyczne są zachowane, niemniej jednak już na pierwszy rzut oka łatwo poznać wiedźmina. Spójrzmy mu w oczy - są one dosłownie kocie. Tężyzna fizyczna jest również ponadprzeciętna, chociaż wcale nie widać tego po sylwetce. Ich mistrzowskie posługiwanie się mieczem sprawia, że są bardzo groźnymi przeciwnikami w walce. Głównie jednak wiedźmina poznacie po tym, że chodzi od wsi do wsi pytając, czy nie ma dla niego jakiejś roboty, chcąc w zamian pieniędzy lub tego, "co macie, ale jeszcze o tym nie wiecie".

Czytaliście "Opowieści o Wiedźminie" i myślicie, że Sapkowski musiał mieć cholernie bujną wyobraźnię, pisząc o tylu rzeczach. Wydaje Wam się pewnie też, że gdzieś to już wszystko było, może tu, a może tam, czy zupełnie gdzieś indziej. Dobrze Wam się wydaje. Większość rzeczy lub szczegółów jest zaczerpnięta ze wszelakiej maści legend, mitów i baśni. Pierwszy lepszy przykład - zamykanie księżniczek na wieżach. Nie zliczyłby opowieści rycerskich o takich to pannach (wykorzystane także w Shreku, w akcji ratowania Fiony). Sapkowski dodał tylko mutacje i mamy opowiadanie o Renfri.

Baśnie o złotym smoku czy o driadach to kolejne przykłady, nie wspominając już o klasycznym motywie z syreną. Czy to źle? Skądże, to tylko dodaje realizmu do bądź co bądź bardzo średniowiecznego świata, który Sapkowski wykreował. Przecież każdy słyszał o rycerzach ratujących samotne księżniczki z wież czy chłopach dzielnie walczących ze smokami. Zadaniem, które (tak mi się przynajmniej wydaje) Sapkowski postawił przed sobą, było przerobienie tych opływających w miód bajeczek na okrutne realia. Wyszło mu nadzwyczaj dobrze. Ludzie zachowują się bardzo realistycznie, nad czym zresztą idealista Geralt bardzo ubolewa.

W przypadku "Opowieści o Wiedźminie" de gustibus non disputandum est praktycznie traci na znaczeniu. W moim przypadku zdecydowanie. Wbrew zasadom i przekonaniu, że gust rzecz święta, od dawna wszystkim już polecam dwa wiedźmińskie tomy. Właściwie dlaczego? Przede wszystkim ze względu na złożoność zarówno postaci Geralta (nie tylko zresztą jego) oraz świata, który wyszedł spod pióra Sapkowskiego. Złożonego, czyli bardzo realnego. Mit o smokach, krasnoludach i elfach w fantastyce runął już dawno, teraz trzeba nieść na sztandarach hasło "fantastyka lepiej oddaje rzeczywistość niż inne gatunki". A to dlatego, że pod pozorem nierealności postaci i świata można ukryć metafory i symbolikę wielu rzeczy, które wcale nie tak łatwo upchać w powieść obyczajową na przykład. Sapkowski zrobił to w sposób mistrzowski. Pokazał nam, że w jego świecie, tak samo jak w naszym, zamiast dobroci rządzi pieniądz i pogarda dla innych oraz to, że człowiek idealista, myślący zupełnie inaczej, gubi się w nim. Wyszło dzieło bardzo głębokie - ze stereotypową rąbanką albo krasnalkami nie mające wiele wspólnego.

REKLAMA

Dodatkowo wart wspomnienia jest genialny styl Sapkowskiego. Nie archaizowany, jak zwykło się przyjmować dla podobnego typu opowieści, bo jak określił sam autor, "fantasy nie dzieje się w żadnym ‘podówczasie'" (nawiązanie do "podówczas tak nie mówiono"), ale bardzo barwny i opisowy, również dowcipny, pełny ironii i sarkazmu. Dialogi nie są sztywne, lecz przeplatane powagą i humorem, dzięki czemu są bardzo realistyczne, dodając książce uroku. Filozofia, której dużo, nie jest oderwana od akcji, nie przynudza, a nawet zwraca uwagę na konkretne problemy, bo przecież na nich tak naprawdę skupia się książka. A wady? Wad nie stwierdzono.

Długo by jeszcze mówić o zaletach i wadach Sapkowskiego i o tym, że znacznie lepiej i bardziej spójnie buduje krótsze fabuły. Osobiście jestem w stanie wysunąć stwierdzenie, że "Opowieści…" są lepsze od całej Sagi, która momentami zaczyna mocno schodzic na manowce przydługich opisów i dialogów tworzonych na siłę. Po prostu trzymają równy, bardzo, bardzo wysoki poziom. Czy warto więc kupić "Opowieści o Wiedźminie"? Zdecydowanie tak!

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA