Netflix zaprasza do własnej Narnii. Serwis wyprodukuje nowe tytuły oparte na serii C.S. Lewisa
Netflix wyprodukuje nowe tytuły oparte na serii Opowieści z Narnii. Czołowy dostawca usług VoD od razu wyłożył pieniądze zarówno na filmy, jak i na seriale na motywach kultowych opowieści fantasy C.S. Lewisa.
Netflix nie będzie pierwszą wytwórnią, która podjęła się filmowych i telewizyjnych adaptacji Opowieści z Narnii. Wyprzedził go Disney, wprowadzając do kin dwa wysokobudżetowe hity oraz Fox, który zrealizował ich kontynuację i który ponoć nadal planuje inwestować w markę. Przy czym to ostatnie nie jest już tak do końca pewne – nie znamy szczegółów umowy, jaką Netflix zawarł z właścicielami praw do powieści, byłoby jednak wielce nietypowe, gdyby prawa do marki zyskały dwie konkurujące ze sobą wytwórnie.
Spekulacje odstawmy jednak na bok i skupmy się na konkretach. Netflix oficjalnie potwierdził, że mamy się spodziewać zarówno filmów, jak i seriali na motywach powieści Lewisa. Przy czym warto podkreślić, że dostawca ten w komunikacie w obu przypadkach użył liczby mnogiej. Biorąc pod uwagę, że Opowieści z Narnii to świat fantasy, zarezerwowany budżet na te produkcje musi być ogromny.
Opowieści z Narnii na platformie Netflix – co i kiedy się pojawi?
Niestety, tego jeszcze nie wiemy. Podejrzewamy nawet, że Netflix ma na to dopiero wstępne plany. Na razie żadna produkcja odcinkowa lub pełnometrażowa nie znajduje się nawet w fazie przedprodukcji. To oznacza, że pierwsze efekty zawartej umowy ujrzymy nieprędko – być może nawet za dwa lata i później.
Materiał źródłowy jest dość bogaty. C.S. Lewis napisał siedem książek, będzie więc dość historii do opowiedzenia na telewizyjnym ekranie. Zwłaszcza, że przecież niektóre z nich będą tylko inspirowane stworzonym przez Lewisa uniwersum.
Bajka czy mrok?
Zastanawia mnie kierunek artystyczny, jaki obierze Netflix podchodząc do materiału źródłowego. Książki są pisane w sposób zdecydowanie przystępny dla najmłodszych czytelników i doskonale nadają się jako czytanki dla dzieci do snu – to piękne bajki. Adaptacje Disneya były również bardzo łagodne dla widza, przykuwając uwagę bardziej niesamowitymi efektami specjalnymi niż samą treścią.
Netflix lubi jednak wprowadzać mrok do swoich produkcji. Nawet Ania z Zielonego Wzgórza w wydaniu tej wytwórni to postać z – delikatnie rzecz ujmując – bardzo dojrzałymi i dorosłymi problemami. Czy ten sam los czeka Narnię? Czy też, dla odmiany, Netflix będzie wierny oryginałowi i ufunduje nam piękną baśń, którą będziemy mogli obejrzeć razem z naszymi pociechami?