Minął ledwie tydzień od premiery filmu Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi, a Rian Johnson już musi się gęsto tłumaczyć przed fanami ze swoich decyzji. Tym razem na tapet trafiły nowe pomysły dotyczące wykorzystania Mocy. I nie wszystkie mogę uznać za udane.
Uwaga! Ten tekst zawiera spoilery z filmu Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi.
W najnowszej części kultowej serii byliśmy świadkami kilku zaskakujących sposobów skorzystania z mistycznych więzi. Głównymi są oczywiście międzyplanetarne rozmowy Rey z Kylo Renem. W wywiadzie z LA Times reżyser przyznał:
Johnson przyznał się także do inspiracji podobną sceną pomiędzy Lukiem a Vaderem z końca Imperium kontratakuje.
Większość akcji Ostatniego Jedi motywowana jest konwersacjami dwójki bohaterów nowej trylogii. Te rozmowy ostatecznie prowadzą do ich spotkania. Obecność Kylo Rena w umyśle Rey niezbyt podobają się byłej zbieraczce złomu, ale postać nie tylko do nich przywyka, ale zdaje się wręcz ich oczekiwać.
Całość przypomina mi więź pomiędzy umysłami Harry’ego Pottera i Voldemorta, która również zakończyła się wciągnięciem protagonisty w niebezpieczną pułapkę.
W przypadku bohaterów Gwiezdnych wojen zamieszana jest w to także trzecia postać – Snoke. To Najwyższy Przywódca był inicjatorem mistycznych spotkań Kylo Rena i Rey. Mógł on zwyczajnie odkryć taką możliwość podczas badania Ciemnej Strony Mocy, co byłoby niezłym wytłumaczeniem tego rozwiązania fabularnego i niezbyt odbiegałoby od kanonu.
Jednak wciąż zagadką pozostaje fakt, dlaczego Luke także widział swojego dawnego ucznia, gdy ten dotknął dłoni Rey na wyspie Jedi. Tutaj z pomocą może przyjść późniejszy moment filmu, kiedy Skywalker zjawia się na planecie Crait. Jego postać okazuje się być tylko projekcją prawdziwego mistrza, która ma odciągnąć uwagę Najwyższego Porządku od uciekającego Sojuszu Rebeliantów. Ów wirtualny Jedi był widoczny dla wszystkich obecnych, podobnie jak poprzednio Kylo Ren. Jednak tak złożone wykorzystanie Mocy całkowicie wyczerpało Luke’a.
Kolejnym ciekawym momentem jest przywołanie błyskawicy przez Yodę.
Jako swego rodzaju trwale połączony z Mocą duch mistrz Jedi powraca do swojego ucznia z ostatnimi radami. Gdy ten informuje go o chęci zniszczenia starożytnych pism zakonu, Yoda przyzywa piorun, który spala prastare drzewo. Choć widzieliśmy już pośmiertne projekcje rycerzy, to ich interakcje z otoczeniem, i to tak spektakularne, są nowością w uniwersum.
Ostatnim i - moim zdaniem - najbardziej kontrowersyjnym fragmentem jest powrót Lei na statek.
Choć w Powrocie Jedi Luke przyznał, że jego siostra także ma zdolność korzystania z Mocy, to takie jej objawienie było mocnym rozczarowaniem. Po ataku oddziałów Najwyższego Porządku zniszczony zostaje mostek kapitański krążownika Rebeliantów. Chwilę później widzimy dryfujące w przestrzeni ciało księżniczki. Nagle generał Sojuszu otwiera oczy i przy użyciu Mocy wraca na statek.
Pomijam fakt, że szanse przeżycia wybuchu pojazdu kosmicznego są raczej niewielkie. Jej lot wydał mi się nie tylko przesadnie komiczny, ale też zepsuł całą scenę i był dla mnie jednym z najgorszych momentów Ostatniego Jedi. W tym miejscu wypada zacytować Hana Solo, który w Przebudzeniu Mocu powiedział: „that’s not how the Force works!”.