Seans "Oszustwa" - nowego thrillera Apple TV+ z Julianne Moore i Sebastianem Stanem - to dziwne przeżycie. To naprawdę solidny, wciągający thriller; taki, który potrafi zbudować interesującą intrygę, a nawet próbuje coś nam powiedzieć między wierszami. Z drugiej strony: moje zaangażowanie niejednokrotnie zostało rozproszone poczuciem irytacji.
OCENA
„Oszustwo” (oryg. „Sharper”) od studia A24 i Apple TV+ opowiada historię kilku na różne sposoby ze sobą związanych osób. Każda z nich jest uwikłana w długo i drobiazgowo planowaną intrygę; każda będzie miała do odegrania pewną rolę w spektaklu kłamstw i mistyfikacji. Przeszłość, motywacje i prawdziwe intencje grupy bohaterek i bohaterów będziemy odkrywać z czasem, w poświęconych im odrębnych rozdziałach. Jeden po drugim twórcy obrazu - scenarzyści Brian Gatewood i Alessandro Tabaka oraz reżyser Benjamin Caron - ujawniają kolejne istotne fakty z życia tych postaci. Fakty, które nieraz znacząco modyfikują sposób ich postrzegania.
Kolejne utrzymane w konwencji neo-noir akty przeplatają się i zazębiają, angażując widza w seans, intrygując, zachęcając do odkrycia prawdy, odnalezienia kolejnych puzzli i złożenia tego wielowątkowego obrazu w jedną całość. A to wszystko przede wszystkim w oparciu o dialogi - „Oszustwo” szczędzi nam pośpiechu czy intensywnych sekwencji akcji. Mimo tego nie sposób się nudzić.
Oszustwo - recenzja filmu Apple TV+
Jaki wobec tego mam z „Oszustwem” problem? Po pierwsze: bywa przesadnie niewiarygodne. W pewnym momencie film pokazuje nam dłuższą sekwencję nauki kanciarstwa i budowy nowej tożsamości; jeden z bohaterów szkoli innego (by uniknąć spoilerów nie zdradzę, o które postacie dokładnie chodzi). W niespecjalnie długim czasie postać nie tylko dobrze udaje, lecz właściwie staje się pewnym siebie, oczytanym erudytą, ba, potrafi nawet posługiwać się językiem włoskim. Zobrazowanie procesu zdobywania tych umiejętności w połączeniu z uzależnieniem, burzliwą przeszłością i dość wąskim odcinkiem czasu wypadło, moim zdaniem, aż nazbyt nierealnie.
Problemy z wiarygodnością przewijają się zresztą przez cały film - szwindle bywają oparte o bardzo niepewne filary, momentami wydaje się wręcz, że bazują głównie na kilku przychylnych zbiegach okoliczności. W moim odczuciu niektóre z ich elementów po prostu nie mogłyby się udać, a widz nie otrzymuje od twórców narzędzi, które ułatwiają zawieszenie niewiary.
Poza tym, jak na film oparty na dialogach, te napisane do „Sharper” są, niestety, wyjątkowo płaskie, pozbawione iskry, pazura. Nieprzyzwoicie bezbarwne. Podobnie zresztą jak część postaci. Bohaterowie filmu Carona ostatecznie okazują się dość płytcy, a i krytyka społecznej akceptacji oszukiwania i okradania bogaczy również nie wybrzmiewa zbyt przekonująco.
„Oszustwo” daje jednak sporo frajdy z obnażania kolejnych zaskakujących komponentów opowieści; regularnie funduje nam rewelacje, bawiąc się chronologią wydarzeń. To nic nowego, choć współcześnie raczej rzadko spotykanego. Nie daje szansy się znudzić, a przy okazji jest atrakcyjny dla oka. To bardzo stylowo zrealizowany obraz - elegancki, co może i nie zawsze pasuje do przeżyć i charakteru niektórych postaci, ale zdecydowanie pasuje do tego rodzaju historii. Mimo wszystko - warto sprawdzić.