Co słychać w Krainie Ozark? Netflix zapowiada ostatni sezon, a Jason Bateman obiecuje huczny finał
Netflix zapowiedział powstanie 4. sezonu serialu „Ozark”. Finałowa odsłona serii o kreatywnym księgowym będzie liczyć aż 14 odcinków, a serwis pokaże je w dwóch siedmioodcinkowych turach. Tymczasem Jason Bateman obiecuje widzom „huczny finał” serii.
Tytułowy Ozark to nazwa miejsca, do którego ucieka Marty Byrde (Jason Bateman), doradca finansowy i główny bohater serialu. Mężczyznę i jego rodzinę ściga narkotykowy kartel, a ucieczka z Chicago do Krainy Ozark jest jedynym sposobem, aby spłacić dług względem meksykańskiej mafii. Aby to zrobić, bohater musi wyprać aż pół miliarda dolarów.
Serial niczym narkotyk: spróbujesz raz, będziesz chcieć więcej
„Ozark” to jeden z najbardziej wciągających seriali Netfliksa. Choć niektórzy nazywają go średnio udaną podróbką „Breaking Bad” (w obu seriach pojawia się motyw wplątania osoby z zewnątrz w przestępcze procedery z narkotykami w tle), tytuł zyskał uznanie widzów — głównie za sprawą ciekawie napisanego scenariusza, który nie pozwala się oderwać od śledzenia losów bohaterów.
W miarę oglądania serialu obserwujemy, jak przeprowadzka Byrde'a i jego rodziny do Ozark wpływa na nich samych i miejsce, w którym żyją. Kolejne inwestycje i finansowe wygibasy mają uchronić bohaterów przed zemstą bossa meksykańskiego kartelu.
Desperacka ucieczka przed mafijnymi mackami sprawia, że w 2. sezonie „Ozark” Byrde'owie inwestują w kasyno, a w 3. śledzimy dramatyczną walkę o zachowanie pozorów. Z jednej strony bohaterowie muszą zadbać o kontrowersyjny interes, z drugiej — zmierzyć się z węszącymi dookoła agentami FBI, groźbami kartelu narkotykowego i... własnymi, nadszarpniętymi przez ciągłą walkę z czasem relacjami.
Za co pokochaliśmy „Ozark”?
Historia rodziny, która z dnia na dzień zostaje wplątana w rozgrywki przestępczego świata, porywa od pierwszego odcinka. W 3. sezonie tempo akcji nieco osłabło, a dynamika kolejnych „bomb” podsuwanych przez scenarzystów stała się do bólu przewidywalna:
I wcale nie chodzi tutaj o to, iż możemy przewidzieć nadchodzące wydarzenia, bo tu serial ciągle potrafi nas podejść. Chodzi o rytm opowieści. Ten składa się z naprzemienne układanych elementów pokazujących stabilizację, kryzys, niespodziewane z niego wyjście i potem następuje chwilowa stabilizacja. Z czytania samych wydarzeń możemy się domyślić, kiedy „Ozark” szykuje kolejną „bombę”. Trudno określać to jednoznacznie jako zarzut, tak samo jak długaśne dialogi i przesadnie długo budowane wizualne wprowadzenia do scen. Bo za to przecież widzowie polubili tytuł Netfliksa.
— pisał Konrad Chwast w swojej recenzji 3. sezonu „Ozark”.
Świetnie napisani bohaterowie, kapitalna obsada, wizualny urok i dość wciągająca fabuła cały czas są motorem napędowym serii.
— wskazywał nasz recenzent.
Jednocześnie, zakończenie ostatniego sezonu było na tyle ciekawe, że zaintrygowani widzowie na pewno z chęcią wyruszą w przygodę z sezonem numer 4.
Jason Bateman: „zakończymy tę historię z hukiem”.
Najprawdopodobniej finałowa odsłona serialu trafi na Netfliksa w 2021 roku. To dobra informacja i dość niedaleka perspektywa, biorąc pod uwagę, że 4. sezon „Ozark” w przeciwieństwie do poprzednich będzie liczył nie 10, ale aż 14 odcinków. Netflix udostępni je w dwóch siedmioodcinkowych turach.
Więcej odcinków w sezonie oznacza dla Byrde'ów więcej problemów. Jestem podekscytowany, że zakończymy tę historię z hukiem.
— powiedział Jason Bateman w rozmowie z portalem Deadline.
Nie wiem jak wy, ale ja czuję się zaintrygowana. Do zobaczenia w Krainie Ozark!