Widzieliśmy już początek drugiego sezonu serialu "Pakt", w którym HBO opowiada nową kryminalną historię. Kolejna seria tej produkcji to zupełnie nowa sprawa i nowi bohaterowie. Z poprzednimi odcinkami spina ją w zasadzie tylko główny bohater, a autorski scenariusz wyszedł "Paktowi" zdecydowanie na dobre.
Nie bez powodu polskie seriale jeszcze przez lata będą kojarzyły się głównie z telenowelami i paradokumentami, ale w ostatnich latach coś wreszcie ruszyło w dobrą stronę. HBO i Canal+ raczą nas naprawdę udanymi produkcjami i wygląda na to, że dobra passa nie zostanie przerwana.
Po seansie pierwszego odcinka drugiego sezonu "Paktu" w warszawskiej Kinotece jestem pozytywnie nastawiony.
"Wataha", "Pakt" i "Belfer" to trzy świeże polskie seriale, które oglądam z chęcią. Od lat nie znalazłem w polskiej telewizji czegoś, co zainteresowałoby mnie w równym stopniu. Co prawda lubię kryminały, więc choćby z tego względu mogę te produkcje traktować ulgowo, ale i tak nie jestem w tej opinii odosobniony.
HBO już po "Watasze" nabrało wiatru w żagle, a sześcioodcinkowy "Pakt" - ze scenariuszem powstałym na bazie zagranicznej produkcji - przypadł mi do gustu. Jego drugi sezon, którego pierwszy odcinek miałem okazję obejrzeć, to bardzo udana kontynuacja oparta już o oryginalny polski scenariusz.
To była świetna decyzja, bo "Pakt 2" wydaje się dzięki temu bliższy naszej rzeczywistości.
Pierwszy sezon "Paktu" powstał na bazie licencji - zapożyczoną historię przystosowano do naszych realiów. W drugim sezonie twórcy postanowili zdecydowanie odciąć się od tamtych wydarzeń i nie silą się - na szczęście! - na odkrywanie kolejnej warstwy tytułowej konspiracji: ta sprawa jest de facto zamknięta.
Obie serie dzieli przeskok czasowy, a twórcy odeszli od konstrukcji, w której jeden odcinek to jeden dzień w fikcyjnym świecie. Główny bohater, dziennikarz śledczy Piotr Grodecki sportretowany przez Marcina Dorocińskiego, zajmuje się nową sprawą. Oprócz niego nie powracają niemal żadne inne postaci.
Takie wyraźne odcięcie obu produkcji rozwiało moje obawy.
Słysząc o rozpoczęciu produkcji drugiego sezonu, obawiałem się, że dostaniemy powtórkę z rozrywki. Zakończenie "Paktu" wydawało się kompletne, więc… nie próbowano sztucznie wydłużać tej historii. Zajęcie się nową sprawą to była rozsądna decyzja - tym bardziej, że główny bohater gra teraz w pierwszej lidze.
Dziennikarz nie ma już żyjącego rodzeństwa, które mogłoby być wplątane w ciemne interesy. Zamiast tego zaczyna rozpracowywać widoczny gdzieś w tle pierwszego sezonu rząd. Ma nową pracę, nową kochankę, nawiązuje nowe znajomości i odnawia stare, ale też zwraca na siebie uwagę bardzo wpływowych osób.
Po seansie pierwszego odcinka ciągle nie wiem, w którą stronę pójdzie fabularnie "Pakt 2", ale chcę się tego dowiedzieć.
Piotr Grodecki jest na tropie seksafery z ministrem w tle. Szykuje się do publikacji pogrążających polityka materiałów w Tygodniku, dla którego pracuje po opuszczeniu redakcji znanego z pierwszego sezonu Kuriera. Nadal wspiera go starszy kolega po fachu Andrzej, a nowa szefowa daje mu sporo autonomii.
Grodeckiego witamy w pierwszym odcinku na finiszu tejże historii, i tak jak można było się spodziewać, sprawy się komplikują. Mamy tu wszystko, czego potrzeba w dobrym kryminale - potajemne spotkania w środku nocy, niewypowiedziane groźby, tajemnicze zniknięcie, bójkę, a nawet samochodowy pościg.
Stawka, o jaką gra Grodecki, jest wysoka, ale i tak jego sprawa blednie przy tym, co obserwujemy w tle.
Dziennikarz chce wyciągnąć na światło dzienne sprawę molestowania seksualnego asystentek przez jednego z ministrów, a jednocześnie jesteśmy świadkami tragicznego w skutkach wypadku w kopalni. Ginie kilkudziesięciu górników, tragedia wstrząsa Polską, a rząd jest na skraju upadku.
Anna Wagner (w tej roli Magdalena Popławska) - prezydent Bytomia, którą łączy romans z Grodeckim - oskarża o tę tragedię premiera. Wagner twierdzi, że zignorowano jej informacje o niebezpieczeństwie. To, w połączeniu z artykułem Grodeckiego o seksaferze, kładzie rządzącą krajem koalicję.
Fabuła pierwszego odcinka jest dość przewidywalna, a bohaterowie nieczęsto zaskakują.
Na szczęście twórcy zostawili sobie jeszcze pięć epizodów, by pokazać (mam nadzieję) zachodzące w nich przemiany. Już sama końcówka odcinka, której oczywiście nie zamierzam zdradzać, napawa mnie optymizmem - oczywiście jako widza, bo w serialowej rzeczywistości klimat zaczyna się zagęszczać.
Akcja drugiego sezonu "Paktu" ma dziać się na Śląsku, chociaż w premierowym odcinku dużo czasu spędzamy w Warszawie - głównie nocą. Jako mieszkaniec stolicy bez trudu rozpoznawałem ikoniczne lokalizacje. To miła odmiana - zwykle tłem dla oglądanych przeze mnie seriali są amerykańskie, przez co obce, miasta.
Miło mi też napisać, że od strony wizualnej i realizatorskiej trudno nowemu "Paktowi" coś zarzucić.
Od razu widać, że HBO nie poskąpiło budżetu, a osoby odpowiedzialne za zdjęcia i montaż przyłożyły się do swojej pracy. Bardzo podoba mi się to, że twórcy korzystają z nieoczywistych ujęć. Przeskakujemy pomiędzy scenami, z których wyciągana jest esencja - bez niepotrzebnych dłużyzn.
Serial pocięty jest tak, że wiele rzeczy widz musi dopowiedzieć sobie sam. Może to efekt tego, że drugi sezon ma tylko sześć odcinków? Nie słuchamy więc np. nudnej konferencji prasowej - widzimy tylko jej fragment, albo wyłącznie reakcje bohaterów. Nie zabrakło też urywków z reportaży fikcyjnej telewizji.
W pewnym momencie, gdy obserwowałem przygotowania do kampanii wyborczej pod koniec odcinka, zacząłem myśleć o "House of Cards" - nie byłbym sobą, gdybym teraz nie porównywał "Paktu" do zagranicznych produkcji.
Twórcy "Paktu 2" w sumie sami się o to proszą. Już sama czołówka serialu przywodzi na myśl "Detektywa", czyli anglojęzyczny serial HBO. Ponieważ to ta sama stacja, to nie ma co mówić o plagiacie, ale sama stylistyka napisów początkowych wywołuje takie skojarzenia, chociaż seriale więcej łączy, niż dzieli.
Tak naprawdę klimatycznie "Pakt 2" jest bliżej tej drugiej, mniej udanej serii "True Detective". To jednak nie jest wcale zarzut, a jedynie luźna obserwacja. Wywołują ją - taką a nie inna stylistyką czołówki - sami twórcy, ale nie ma tutaj mowy o recyclingu pomysłów z zagranicznego "Detektywa".
W drugim sezonie "Paktu" jest po prostu znacznie więcej polityki.
To miła odmiana, ale też z tego powodu podczas seansu nie mogłem przestać myśleć o skandynawskim Millenium. "Pakt" rozpoczął się prywatnym śledztwem i odkrywaniem motywacji kabały działającej za kulisami. To jej członkowie byli adwersarzami Grodeckiego. Kto jednak pozostał, gdy tytułowy "Pakt" został rozerwany?
W drugiej serii - przynajmniej na razie - nieustępliwy dziennikarz nie walczy z duchami. Jego oponenci uśmiechają się do niego z pierwszych stron gazet. "Pakt 2" skupi się raczej na świecie zakulisowej polityki, ale mimo wszystko liczę na ujawnienie jakiejś nowej konspiracji na wzór Illuminati.
Czy tak się stanie przekonamy się w przeciągu najbliższych tygodni. Premiera "Paktu 2" została zapowiedziana na 20 listopada. Tego dnia w ramach odkodowanego weekendu wszyscy chętni będą mogli zobaczyć pierwszy odcinek, a abonenci HBO GO - również drugi. Cała seria będzie liczyć, tak jak pierwsza, 6 odcinków.
Przyznam, że czekam na nie z niecierpliwością, bo "Pakt 2" zapowiada się na nowe rozdanie i kolejną wysokobudżetową produkcję, za którą Polacy nie będą musieli się wstydzić.
Reżyserią 2 sezonu serialu "Pakt" zajął się Leszek Dawid, w którego dorobku znalazł się film "Jesteś Bogiem". Oprócz Marcina Dorocińskiego w głównej roli dziennikarza Piotra Grodeckiego do "Paktu" powraca Adam Woronowicz jako zdający się mieć czyste intencje ministra gospodarki. W tym sezonie na ekranie partnerują im wspomniana Magdalena Popławska jako Anna Wagner oraz Filip Pławiak, Mariusz Bonaszewski, Borys Szyc, Zbigniew Zamachowski, Kinga Preis i Łukasz Simlat.