REKLAMA

Paul McCartney na swojej nowej płycie zawstydza Eda Sheerana. Egypt Station – recenzja

Po przesłuchaniu "Egypt Station" nasuwa mi się na język pytanie – "Ed Sheeran? Kim jest Ed Sheeran?". Paul McCartney, były członek legendarnych Beatlesów, nagrał właśnie jedną z najlepszych płyt w swojej solowej karierze.

OCENA :
8/10
paul nmccartney egypt station
REKLAMA

Paul McCartney to, jak wszyscy wiemy, żywa legenda. Wraz z Johnem Lennonem, George’em Harrisonem i Ringo Starrem zrewolucjonizował muzykę rozrywkową na początku lat 60. XX wieku. Jako The Beatles położyli fundamenty pod pop i rock oraz folk, jakimi znamy je dziś. Parafrazując rodzimego niedoszłego kandydata na prezydenta Polski, bez Beatlesów nie byłoby niczego.

REKLAMA

Wygłaszam tu truizmy, ale od czego innego mógłbym zacząć recenzję płyty człowieka, którego wkład w muzykę popularną jest tak ogromny? McCartney po rozpadzie Beatlesów rozpoczął, prawie 50 lat temu, swoją solową karierę. Przez jakiś czas nagrywał sam i czasem z grupą Wings. Póki co nie dorobił się albumu solowego, który byłby w stanie choć trochę równać się z jego dokonaniami z Wings i tym bardziej z Beatlesami. Ale dzięki nieprzerwanej aktywności, obecności w (social)mediach, współpracy z gwiazdami pop (od Michaela Jacksona po Kanye Westa) oraz trasach koncertowych, które zawsze są wydarzeniami, jego legenda ciągle żyje.

"Egypt Station" jest jego 17 solową płytą, nie licząc dokonań z Wings.

I co ważne, nowy krążek ma w sobie tyle świeżej energii, ciekawych pomysłów, lekkości oraz wspaniałych melodii, że niejeden młody wykonawca może się z niej wiele nauczyć. "Egypt Station" zaczyna się bardzo spokojnie, od pięknej partii fortepianu w I Don’t Know, która stanowi intro do utrzymanego w średnim tempie, spokojnego i refleksyjnego kawałka, który z pewnością wprowadzi was w dobry nastrój.

Ale myli się ten, kto uzna, że nagrał on powolną płytę dla starszych słuchaczy, którzy wychowali się na jego dokonaniach. Już w samym I Don’t Know drzemie młodzieńcza energia i ciekawe aranże, dalekie od zblazowanego artysty, który uważa, że nic nie musi. Dalej jest jeszcze lepiej.

Come On To Me to konkretna rockowa jazda. Pełen optymizmu, znakomitych wstawek na trąbkach i świetnej rytmiki utwór to muzyczny pamiętnik miłosnych podbojów McCartneya za młodu. Jeśli zacznie łapać was jesienna chandra kawałek ten z łatwością rozwieje wasze wszelkie smutki.

W brzmiącym niemalże niewinnie Happy With You Paul wspomina z kolei swoje przygody z narkotykami, ale stawia je w kontraście do uczucia byciem zakochanym.

Z pozoru utwór brzmi jak przyjemna błahostka, jednak daleko jej do banalności wielu innych mainstreamowych ballad tego typu.

Who Cares, Fuh You, People Want Peace chyba najlepiej pokazują ile energii drzemie w McCartneyu oraz ile pomysłów na dobrze brzmiący współczesny pop jest on w stanie z siebie wykrzesać.

Porównuję tę płytę do twórczości Sheerana, gdyż na "Egypt Station" znajdziemy całą masę akustycznego pop-rocka, który obecnie dzięki czerwonowłosemu bardowi przeżywa swoją drugą młodość pośród nastolatków. Takie Dominoes czy Caesar Rock, gdyby nagrał je właśnie Sheeran, z pewnością stałyby się już globalnymi przebojami.

Z całej Egypt Station największe wrażenie robi jednak Despite Repeated Warnings. Przypominający Live And Let Die w swojej konstrukcji utwór opowiada o kapitanie, który wiedzie swój statek ku nieuniknionej katastrofie. Zaczyna się spokojnie, od balladowej i pięknego wstępu, ale później nabiera tempa i pazura. Jest to oczywiście zjadliwa muzyczna satyra na Donalda Trumpa i jego szalone rządy. Kawałek bogaty jest w całą masę ciekawych motywów i przejść. Raz przypomina klasyczne dokonania Beatlesów innym razem zbliża się do Electric Light Orchestra.

A na sam koniec McCartney serwuje nam medley trzech kawałków połączonych w jedną całość. Hunt You/Naked/C-Link to bardziej zadziorna i eksperymentalna zabawa muzyka z formą.

REKLAMA

McCartney ma świadomość tego, że nie ma szans na stworzenie nowego "Abbey Road".

Tym bardziej, że wielkość kompozycji Beatlesów brała się z mikstury talentów McCartneya, Lennona i przede wszystkim Harrisona.  Na "Egypt Station" brzmi tak jakby napił się wody z muzycznej fontanny młodości.

"Egpyt Station" to zaskakująco dobra i równa płyta. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że aż tak bardzo przypadnie mi do gustu. Nie jest to wielkie dzieło, które przejdzie do historii, ale w kategorii lekkiej muzyki rozrywkowej spisuje się znakomicie. Jest przyjemnie, niebanalnie, klarownie, chwilami pomysłowo. Więcej takich płyt poproszę!

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-17T20:31:08+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T18:36:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T11:59:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T10:17:40+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T08:57:31+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T19:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T18:16:28+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T16:34:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T13:45:15+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T11:19:53+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T11:52:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T10:42:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T09:57:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T08:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T20:19:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T19:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T19:19:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T16:16:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Gorath. Droga gniewu: pożeracze fantasy, po prostu przeczytajcie tę książkę

"Gorath. Droga gniewu" to kolejna powieść fantasy z cyklu Janusza Stankiewicza, która zadebiutowała jesienią minionego roku. Jeśli jesteście fanami tej serii, to lektura 3. tomu z pewnością jest już za wami. Jeżeli jednak z twórczością tego autora nie mieliście jeszcze okazji się zapoznać, to najwyższy czas nadrobić zaległości - niezależnie od tego, czy zaczytujecie się w fantastycznych książkach, czy raczej omijacie je szerokim łukiem.

gorath
REKLAMA

Od 2022 r. Janusz Stankiewicz co roku przedstawia czytelnikom nową powieść z tytułowym półorkiem Gorathem w roli głównej. Do książek "Gorath. Uderz pierwszy" i "Gorath. Krawędź Otchłani", które ukazały się nakładem wydawnictwa Alegoria (obecnie, po odkupieniu przez autora praw do książek, seria ukazuje się pod szyldem Sinister Project: inicjatywy autorskiej, którą tworzy wraz z Jarkiem Dobrowolskim i Kają Flagą-Andrzejewską), dołączył w minionym roku 3. tom cyklu, czyli "Gorath. Droga gniewu". Tym razem autor postanowił nieco rozszerzyć wykreowany przez siebie magiczny świat i skupił się nie tylko na przygodach Goratha, ale również dał więcej przestrzeni pozostałym bohaterom. I - jak zwykle - zrobił to doskonale.

REKLAMA

Gorath: Droga gniewu - opinia o powieści fantasy

Przypomnę, że w poprzednich częściach Gorath zostaje wysłany przez Kathanę Marr na Wybrzeże Szkutników, gdzie ma za zadanie przeniknąć w szeregi gildii zabójców - Nocnych Cieni. Gdy półork morduje niedoszłą ofiarę Cieni, celowo zwraca na siebie uwagę zabójców (aby dostać się w ich szeregi). Siły Kathany Marr ostatecznie kładą kres Nocnym Cieniom, a sam półork po wykonanym zadaniu decyduje się przenieść na Wyspy Południowe. Planuje tam zacząć uczciwe życie, jednak na dobrych chęciach niestety się kończy.

Po brutalnej wojnie z ostatnimi królestwami leśnych elfów, która odcisnęła ponure piętno na wyspiarskiej społeczności, Gorath trafia w szeregi rywalizujących ze sobą gangów przestępczych. Niedługo później półork przyjmuje zlecenie od jednej z dawnych klientek Nocnych Cieni, co prowadzi go na piracki statek dowodzony przez kapitana zwanego Czarnym Żniwiarzem. Zadaniem jego załogi jest zdobycie statku Theran, zamorskiego ludu z Natanbanu, i przejęcie znajdującego się na nim pewnego artefaktu, który pragnie posiąść jeden z Kathanów z Imperium.

"Gorath: Droga do gniewu" to kontynuacja przygód Goratha, który próbuje odzyskać kontrolę nad własnym losem - wciąż nie odpowiedział sobie na pytanie, czy podczas wojny z Dominium Natanbanu uda mu się odkupić swoje winy, a także przed czyim obliczem przyjdzie mu stanąć: Marr czy Bovis-Tora. Tymczasem Czarny Żniwiarz, który został przywódcą bandyckiej florty, wyrusza wraz ze swoją załogą w krwawy rejs, a elf Evelon udaje się w podróż do elfiej stolicy, aby przygotować swój naród do nadchodzącej wojny.

Jestem pełna podziwu, że Stankiewiczowi udało się stworzyć niesamowity świat, który sukcesywnie w każdej swojej kolejnej powieści rozwija. Ponownie możemy poczuć wiatr we włosach i morską bryzę na statku Czarnego Żniwiarza, zasmakować przepychu w zamczysku Bovis-Tora, a także przenieść się na ulice elfickiej dzielnicy, Dolnego Strumienia. Autor po raz kolejny dał mistrzowski popis, jeśli chodzi o pogłębione, bogate i szczegółowe opisy miejsc, które są tak skonstruowane, że, zamiast nudzić, jeszcze bardziej pozwalają zanurzyć się w świat przedstawiony.

To samo dotyczy różnorodnych przedstawicieli poszczególnych grup społecznych - w powieści natknąć się można nie tylko na orków, ale również na elfy, piratów czy krasnoludów, a każda z tych frakcji jest starannie opisana. Swoją drogą jest to spore ułatwienie dla czytelników, którzy w natłoku imion nowych bohaterów mogą wrócić na początek książki i zweryfikować, kto należy do Elity Władzy Imperium, Orków Siczowych, Frakcji Baronessy, Elfiej Opozycji, Piratów, Gangsterów czy Sił Natanbanu. A jest to istotna kwestia, ponieważ w najnowszym "Gorathcie" autor pochyla się nad pozostałymi bohaterami, poszerzając swoje uniwersum o historie opowiedziane z innej perspektywy.

"Gorath. Droga gniewu" to po prostu kolejna solidnie napisana książka fantasy, z którą powinien zapoznać się nie tylko każdy fan gatunku - myślę, że pożeracze innego typu powieści również mogą z "Gorathem" poeksperymentować. Ja, choć jestem miłośniczką kryminałów, do kolejnych tomów z cyklu Stankiewicza wracam z ekscytacją, bo wiem, że nie zawiodę się pod względem warsztatu autora. I mimo że w kwestii fantasy jestem raczej laikiem, to powieści Stankiewicza czytam z przyjemnością - stworzył on bowiem brutalny, krwawy i fantastyczny świat, w którym warto zostać na dłużej.

REKLAMA

O książkach czytaj w Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-18T11:43:53+02:00
Aktualizacja: 2025-06-18T09:46:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-18T09:18:21+02:00
Aktualizacja: 2025-06-18T08:44:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T20:31:08+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T18:36:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T11:59:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T10:17:40+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T08:57:31+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T19:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T18:16:28+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T16:34:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T13:45:15+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T11:19:53+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T11:52:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T10:42:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T09:57:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T08:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T20:19:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T19:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T19:19:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA