REKLAMA

„Na planie miałam wrażenie, że znalazłam się w starym Hollywood" - wywiad z twórcami serialu „Perry Mason"

Producentka wykonawcza Susan Downey i reżyser Tim Van Patten opowiadają, jak powstawał serial „Perry Mason". „Perry Mason" - wywiad z Susan Downey i Timem Van Pattenem

perry mason
REKLAMA
REKLAMA

Skąd pomysł na serial, który opowiada o początkach kariery Perry’ego Masona?

Susan Downey: Początkowo spółka Team Downey [spółka produkcyjna założona przez Susan Downey i jej męża Roberta Downeya Jr. - przyp. red.] chciała nakręcić film fabularny. Zastanawialiśmy się nad tym przez jakiś czas, ale później zdaliśmy sobie sprawę, że dwie godziny to stanowczo za mało, żeby przedstawić wszystkie wątki. Z wielu musielibyśmy zrezygnować, co nie oddałoby w pełni historii, którą chcieliśmy opowiedzieć. W końcu postanowiliśmy nakręcić serial telewizyjny. Bardzo chcieliśmy spróbować opowiedzieć historię trójki bohaterów [Perry’ego Masona, Dellii Street i Paula Drake’a], outsiderów, którzy decydują się na konfrontację z systemem i wielkimi korporacjami i pokazać trawiącą je korupcję.

Zgodnie z naszym zamysłem wątek Perry’ego miał wybijać się na pierwszy plan. Tak naprawdę to showrunnerzy serialu, czyli Ron Fitzgerald i Rolin Jomes, zaproponowali nam, abyśmy zrobili krok w tył i skupili się na przeszłości Perry’ego Masona, czyli okresie zanim został adwokatem. Bardzo chcieliśmy pokazać ewolucję bohatera, który będąc outsiderem w tętniącym życiem mieście nie tylko próbuje, ale faktycznie przeciwstawia się wpływowym ludziom. Aby podkreślić, że żyje trochę poza nawiasem społeczeństwa, postanowiliśmy opowiedzieć o okresie w jego życiu, kiedy nie był jeszcze prawnikiem, wrócić do początków jego kariery.

Perry mason love story zombieland hbo go premiery class="wp-image-414712"

Czego dowiadujemy się o przeszłości Perry’ego Masona?

Tim Van Patten: Kiedy poznajemy Perry’ego, nasz bohater znajduje się w stanie życiowego zawieszenia. To typowy element kina noir. Mamy bohatera, który daje się nieść wydarzeniom i żyje trochę na uboczu. Pracuje jako detektyw, czyli jest na samym dole zawodowej hierarchii. Jest w stanie odrętwienia i w kolejnych odcinkach dowiadujemy się dlaczego. Okazuje się, że walczył na froncie podczas I wojny światowej, ma za sobą nieudane małżeństwo i przeżył śmierć dziecka. Żyje nie tylko sam, ale wręcz w fizycznym odosobnieniu od społeczności San Fernando Valley, w której wiele się dzieje. Rozwiązanie przedstawionej w serialu sprawy może odmienić jego życie.

Jaka była ogólna koncepcja serialu?

Tim Van Patten: Gdybyś przyszedł do mnie i powiedział: „chcemy nakręcić serial o Perry’m Masonie, którego akcja będzie toczyć się głównie na sali sądowej”, odpowiedziałbym, że chyba nie jestem zainteresowany. Chcę opowiadać historie i najbardziej interesuje mnie osobowość bohatera. Dlaczego jest, jaki jest, jak zmieniał się przez lata, jaką przeszedł metamorfozę? Uważam, że to jest właśnie najciekawsze. Cały sezon jest de facto zapisem życiowej podróży głównego bohatera. Odtwarzamy świat i rzeczywistość, w której żyje, co jest bardzo ciekawe, bo to fascynujący okres w naszej historii.

Jak zareklamowałabyś serial widzom, którzy nie czytali powieści i nie widzieli popularnego serialu o Perry’m Masonie z lat 60.?

Susan Downey: Zawsze fascynują nas ludzie, którzy uparcie walczą, aby sprawiedliwości stało się zadość. Perry jest jeszcze bardziej interesującym przypadkiem, bo nie tylko wierzy w literę prawa, ale ma też bardzo zdrowy kręgosłup moralny. Nie jest przy tym purystą, często łamie zasady i nagina prawo, jeśli ma pewność, że robi to w imieniu wyższego dobra. To bohater, z którym każdy z nas może się utożsamić. Lubi pracować w szarej strefie, ale ponieważ ma zdrowy kompas moralny, zawsze przyświeca mu idea wymierzenia sprawiedliwości. To prawda, że nie sprawia wrażenia faceta wyrobionego towarzysko albo kogoś, kto odebrał staranne wykształcenie.

Urodził się na farmie, a potem zaciągnął się do wojska. Wojna okaleczyła go psychicznie, ale po powrocie udało mu się znaleźć dla siebie niszę. Ma niesamowitą intuicję, jeśli chodzi o ludzi i szczegóły. Udaje mu się bezbłędnie rozpracowywać sprawy. Nigdy nie pozwala, aby sprawca pozostał bezkarny. Można nawet powiedzieć, że nie boi się konsekwencji. Nie ma nic do stracenia, a kiedy w coś wierzy, wierzy w to tak gorliwie, że jest gotów położyć wszystko na szali. Te dwie zgoła odmienne motywacje są siłą napędową jego życia.

Tim Van Patten: Twardo stąpa po ziemi i ma bardzo zdrowy kręgosłup moralny. Jest uczciwy z natury, co sugeruje, że swoje wartości wyniósł z domu rodzinnego. Będziemy z przyjemnością poznawać naszego bohatera w kolejnych odcinkach. Jego nieomylny instynkt detektywa, umiejętność rozpracowywania ludzi i spraw to idealne cechy człowieka, który chce i w końcu zostaje prawnikiem. Jest niesamowicie skromny, czasem nawet aż nadto. Ma ogromne, nieco sarkastyczne poczucie humoru.

Jakich cech szukaliście w odtwórcy roli Perry’ego Masona i dlaczego waszym zdaniem Matthew Rhys idealnie pasuje do tej roli?

Susan Downey: Szukaliśmy aktora, który byłby w stanie pokazać na ekranie wielowymiarowość tej postaci. W kolejnych ośmiu odcinkach jesteśmy świadkami jego metamorfozy - poznajemy go w bardzo złym okresie jego życia, a potem obserwujemy, jak osiąga duży sukces. Chcieliśmy, aby odtwórca tej roli mógł zagrać szeroki wachlarz emocji. Dodatkowo, szukaliśmy aktora, który umie przełamywać patos poczuciem humoru. To serial o zbrodniach i korupcji, jaka szerzy się w naszym świecie i nie chcieliśmy, żeby był przygnębiający. Matthew ma właśnie ten błysk w oku, którego szukaliśmy. Jest wielkim aktorem, którzy gra bardzo oszczędnie - jedno krzywe spojrzenie i znowu jesteśmy w nim zakochani.

Tim Van Patten: Matthew jest bardzo normalnym człowiekiem i artystą. Jest odpowiednim aktorem w odpowiedniej roli, tak samo jak idealnie obsadzony był James Gandolfini w roli Tony’ego Soprano. Jest wymarzonym odtwórcą tej konkretnej postaci i tej konkretnej roli, która łączy w sobie tragizm i komizm. Matthew dobrze wie, jak umiejętnie żonglować emocjami i zawsze trafia w punkt. Jest też zawsze doskonale przygotowany, dzięki czemu mógł trochę improwizować w kolejnych scenach. Ma też doskonały warsztat. Jestem reżyserem, który dzięki niemu będzie zbierać pochwały, bo jest naprawdę dobry.

Jak wybieraliście literackich bohaterów, których postanowiliście przenieść na ekran i jak dodawaliście do serialu nowych?

Susan Downey: Wszystko zaczęło się od pomysłu, że serial będzie miał trzech głównych bohaterów, czyli Perry’ego, Paula i Dellę. Kiedy wiedzieliśmy już, że chcemy przedstawić przeszłość Perry’ego, postanowiliśmy pokazać na samym początku trzy niezależne wątki różnych postaci - outsiderów z tego okresu historii. A ponieważ pracowaliśmy nad nowoczesną adaptacją, zależało nam na wprowadzeniu do niej nieco różnorodności. Stworzyliśmy uwspółcześnioną wersję czarnoskórego Paula Drake’a, aby pokazać jego środowisko oraz Dellii, czyli kobiety z lat 30., która w życiu prywatnym dokonuje odważnych wyborów. Skupiliśmy się głównie na tej trójce. Później, kiedy scenarzyści zaczęli rozwijać poszczególne wątki, wyszukali w powieściach masę imion różnych bohaterów, co jest ich hołdem dla tego cyklu. Osoby, które czytały książki rozpoznają większość bohaterów naszego serialu, choć wszystkie postacie zostały nieco zmienione.

A jak wspominacie pracę na planie?

Tim Van Patten: Pracuję w tej branży od 42 lat i była to jedna z nielicznych produkcji, gdzie każdy dzień na planie był wyjątkowy. Mieliśmy gigantyczne dekoracje, wiernie odtworzyliśmy ówczesne życie społeczne i gospodarcze, aby przenieść widzów do Los Angeles w 1932 roku. Kręciliśmy zdjęcia w wytwórni Paramount Studios, w hali, w której były realizowane ujęcia do „Ojca chrzestnego". Na planie pracowały setki statystów, którzy wcielali się w różnych bohaterów. Pod koniec zdjęć wiele osób płakało, że nie wróci już na plan. Byłem wzruszony i sam nie mogłem w to uwierzyć.

Susan Downey: Kiedy patrzyłam się na pracujących na planie ludzi ubranych w kostiumy z epoki miałam wrażenie, że znalazłam się w starym Hollywood. Wszystko wyglądało tak autentycznie, że czułam się, jakbym cofnęła się w czasie. To wrażenie podróży w czasie - na planie i na ekranie - sprawiało mi ogromną przyjemność.

Kogo chcielibyście zainteresować serialem?

Susan Downey: Myślę, że sporo widzów pamięta serial telewizyjny Perry Mason, który być może oglądali w domu dziadków lub rodziców, ale ja chciałabym przyciągnąć przed telewizory młodszych ludzi, którzy pewnie o nim nigdy nie słyszeli. To nie jest produkcja skierowana do konkretnej grupy wiekowej, choć jestem pewna, że będzie podobać się zarówno męskiej, jak i damskiej widowni. Wspaniała estetyka, kostiumy, fryzury i charakteryzacja oraz doskonałe zdjęcia sprawiają, że serial doskonale się ogląda. Mam nadzieję, że widzowie będą oglądać go wspólnie, bo każdy odcinek przedstawia jakąś zagadkę i możemy wspólnie zastanawiać się nad motywami poszczególnych bohaterów.

REKLAMA

Tim Van Patten: Kiedy na planie padnie ostatni klaps i opuszczasz plan po raz ostatni, myślisz sobie „O rany, mam nadzieję, że to będzie dobre”. Taki właśnie przyświecał nam cel. Chcemy zapewnić dobrą rozrywkę wszystkim widzom, którzy usiądą przed swoimi telewizorami.

Tekst powstał we współpracy z HBO.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA