Netflix z hiszpańskim thrillerem politycznym. „Platforma” wciąga pomysłem, ale ma mnóstwo dziur fabularnych
Użytkownicy serwisu Netflix uwielbiają produkcje rodem z Hiszpanii. Dlatego nawet pozornie niszowy thriller „Platforma” z miejsca zainteresował widzów. Można to zresztą zrozumieć, bo dawno nie było w serwisie tak intrygująco rozpoczynającej się i tak mocno politycznej produkcji.
OCENA
Netflix w ostatnich tygodniach dołączył do swojej biblioteki mnóstwo interesujących produkcji. Z tego powodu niektóre co bardziej niszowe dzieła potrafią przelecieć poza radarem większości użytkowników. Szczególnymi względami cieszą się jednak seriale i filmy z Hiszpanii, które prawie zawsze znajdują swoją widownię.
Ma to swoje dobre strony. W innym wypadku produkcja taka jak „Platforma” nigdy nie przebiłaby się do szerszej publiki. A to naprawdę ciekawy przypadek. Mowa bowiem o thrillerze, którego początkowy pomysł jest absolutnie fascynujący. Problem w tym, że fabuła wkrótce rozpada się na tysiąc nieprzystających do siebie kawałeczków.
Platforma Netflix – recenzja:
„Platforma” to debiut reżyserski Galdera Gaztelu-Urrutiego, który otrzymał trzy nominacje do tegorocznych nagród Goya (ostatecznie skończył z jedną statuetką za najlepsze efekty specjalne). Akcja filmu toczy się w tajemniczym więzieniu zwanym Dziurą. Miejsce składa się z nieznanej liczby poziomów, a na każdym znajdują się dwa łóżka. Codziennie przez olbrzymią dziurę na środku celi przejeżdża tytułowa platforma, na której znajdują się resztki jedzenia po osobach znajdujących się wyżej.
Głównym bohaterem produkcji jest mężczyzna o imieniu Goreng, który zdecydował się dobrowolnie zamieszkać w Dziurze w zamian za uzyskanie dyplomu. Ze sobą do celi wziął jedynie egzemplarz „Don Kichota z La Manchy”, zupełnie nieświadom grożącego mu niebezpieczeństwa. Więzieniem rządzi bowiem wspominana z podziwem i strachem Administracja, która co miesiąc zarządza przeniesienie więźniów. Bez względu na to, co zrobiło się przed pobytem w Dziurze, można losowo trafić na któryś z wyżej lub niżej położonych poziomów. A w tym drugim przypadku śmierć z głodu jest niemalże nieunikniona.
„Platforma” to film bardzo pomysłowy wizualnie i o silnej politycznej identyfikacji.
Wyraźnie widać, że budżet produkcji nie należał do najwyższych, ale mimo to udało się zrobić coś unikalnego i absolutnie oryginalnego. Warto to pochwalić, bo na Netfliksie nie brakuje filmów i seriali, które nawet z bardziej imponującymi nakładami finansowymi nie były w stanie nijak odróżnić się od reszty biblioteki serwisu. „Platforma” przyciąga i intryguje od pierwszych minut, właśnie ze względu na stronę wizualną.
Znacznie mniej pochwał można niestety skierować wobec filozoficzno-politycznych podstaw hiszpańskiej produkcji oraz jej fabuły. „Platforma” opowiada o nierównościach społecznych, nadużywaniu władzy i marnowaniu dobrodziejstw natury. Stawia też pytania o sens istnienia kultury, gdy naszą jedyną bronią jest instynkt przetrwania. Problem w tym, że ideologiczne wstawki w filmie Galdera Gaztelu-Urrutii zostają podane widzom w niezwykle łopatologiczny i uproszczony sposób. Wszystko jest tutaj jasne od samego początku i dosyć szybko robi się wręcz banalne.
Produkcji nie pomaga opowiadana historia, która bardzo szybko zaczyna obfitować w dziury fabularne.
Po pół godzinie oglądania staje się jasne, że scenarzyści David Desola i Pedro Rivero świadomie ograniczają kształtowanie większego świata do absolutnego minimum. Nie mają bowiem pomysłu, ani na to jak pokierować rozwojem bohaterów, ani jak rozwinąć dystopijną rzeczywistość mieszkańców Dziury. Absolutnie nie są też w stanie wpaść na sensowne zakończenie. Dlatego na końcu wysyłają Gorenga i jednego ze współwięźniów na pozbawioną logiki misję, która łamie wszystkie zasady funkcjonowania Dziury i rodzi dziesiątki pytań w związku z wcześniejszymi wydarzeniami.
Problem „Platformy” jest bardzo prostu, ale ekstremalnie trudny do rozwiązania. Twórcy hiszpańskiego filmu stworzyli pułapkę idealną. Ośrodek korekcyjny oparty na głodzeniu więźniów właśnie w taki sposób jest nie do rozwiązania. Nie można z niego uciec, zniszczyć, bo jeden człowiek nie może zmienić panującego systemu przez duże „S”.
Scenarzyści bardzo pragnęli jednak uczynić z protagonisty politycznego bojownika, a ktoś taki potrzebuje mieć cel i jakąkolwiek szansę na jego spełnienie. Inaczej nie ma szans na zrealizowanie swojej roli w całej fabule, a widzowie szybko stracą nim zainteresowanie. Obu tych przeciwstawnych nastawień nie udało się pogodzić z zachowaniem realizmu sytuacji i spójności opowiadanej fabuły. I mówię to z żalem, bo „Platforma” miała potencjał nie tylko na dobry film, ale nawet cały serial. Niestety, czasem zbyt duże ambicje przy niewystarczającym warsztacie prowadzą na manowce.