REKLAMA

Pocałunek o północy [film]

Jest 31 grudnia. W tym dniu wszyscy świętują ostatni dzień starego roku i w zabawowych nastrojach niecierpliwie oczekują nowego. Wilson jednak nie ma się z czego cieszyć - rzuciła go dziewczyna, rozbił samochód, skradziono mu laptopa i stracił szansę na publikację swojej sztuki. Co więcej, wynajmuje mieszkanie wraz ze swoim najlepszym przyjacielem i jego dziewczyną. Mówiąc krotko - fatalny rok. Postanawia jednak się zmienić i Sylwestra spędzić z dziewczyną, która jest tak samo samotna jak on. Zamieszcza więc ogłoszenie w internecie i szybko otrzymuje telefon od Vivian...

Rozrywka Blog
REKLAMA

Jakkolwiek prosto i sztampowo brzmi ta historia, jest ona dowodem na to, że pozory mylą. Prosta - może tak, bo nie wplątuje nas w świat skomplikowanych intryg znanych z hollywoodzkich komedii romantycznych i jest tak naprawdę relacją ze zwykłego spaceru między Wilsonem a Vivian. Sztampowa nie jest natomiast pod żadnym względem. Można nawet nazwać film komedią antyromantyczną, gdyż realia, w jakich poznajemy bohaterów, nie pasują do pięknej baśniowej krainy sztucznych hedonistycznych ideałów. Wilsona poznajemy, gdy zostaje przyłapany przez współlokatorów na masturbacji, a Vivian gdy ma na sobie ciemne okulary, jest okrążona antydepresantami i przeklina, zbywając każdego napotkanego chłopaka. Nawet początek znajomości głównych bohaterów nie przewiduje, że znajdą między sobą specyficzną więź. A mimo wszystko, magia nocy sylwestrowej zdziała cuda.

REKLAMA

Kolejne aspekty antyromantycznego świata są mnożone. W trakcie spaceru Vivian i Wilson rozmawiają o seksie, kondomach i byłych związkach, a do jedynego pocałunku dochodzi w rozklekotanym samochodzie w korku w Los Angeles. Podobnie sytuacja wygląda w przypadku przyjaciół bohatera, Jacoba i Min. Przejażdżka na diabelskim młynie okazuje się wyjawieniem gorzkich planów Min, a Jacob oświadcza się na sylwestrowej imprezie kilka minut przed północą, gdy oboje są mocno pijani. Alex Holdridge konfrontuje tu hollywoodzkie zachowania, pozbawiając ich dozy wyidealizowanego romantyzmu. Dzięki temu obraz jest prawdziwy. Przedstawia kondycję współczesnych związków i obala tezę księcia z bajki.

REKLAMA

Pocałunek o północy to również jeden z niewielu filmów spacerowych. Podobnie jak w dyptyku Richarda Linklatera Przed wschodem słońca/Przed zachodem słońca, para głównych bohaterów czerpie przyjemność z urbanistycznej wędrówki. Co ciekawe, autorowi udało się w wiarygodny sposób udowodnić, że Los Angeles również może mieć swój glamour dla przeciętnych mizantropów XXI wieku. Poprzez wykorzystanie czarno-białej kliszy filmowej, produkcja w wielu momentach przypomina Manhattan Woody'ego Allena. Reżyser skupia swoją uwagę na niecodziennych miejscach i chwyta nawet piękno zgubionego buta w wielkim mieście. Ten fotograficzny artyzm sprawia, że tak samo jak w Nowym Jorku, można się zakochać w uliczkach skorumpowanego, zdemoralizowanego i brudnego Los Angeles.

Skończył się stary rok i rozpoczął nowy. Magiczna noc dobiegła końca. Co się stało z Wilsonem i Vivian musicie zobaczyć sami. Kolejne niebanalne, słodko-gorzkie zakończenie przypominające na myśl niezależny musical Once. Okazuje się, że Sylwester jest wyjątkowym, jedynym dniem w roku, w którym zdarzają się cuda. Później czar pryska i następuje powrót do brutalnej szarej rzeczywistości. Dlatego symboliczna biało-czarna konwencja jest analogiczna do wydarzeń dziejących się na ekranie. Świat nadal pozostanie taki jaki jest, a ludzie nie zmienią swoich przyzwyczajeń. Wilson pewnie znowu popadnie w depresję, a narzeczeństwo Jacoba i Min będzie polegało na tym samym co wcześniej. Tego jednak nie odkryjemy, bo finalizując film w sposób otwarty, Holdridge pozostawia nas w świecie domysłów. Tym realnym, nieprzewidywalnym i zaskakująco nieszczęśliwym.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA