Sądzisz, że „Joker” jest głosem pokolenia? „Podziemny krąg” mówił o tym samym już 20 lat temu
Minęło 20 lat od premiery filmu „Podziemny krąg” w reżyserii Davida Finchera. Dokładnie 15 października 1999 roku świat po raz pierwszy ujrzał brawurową adaptację książki Chucka Palahniuka, która na długo przed filmem „Joker” mówiła o frustracji społecznej, przewidziała kryzys finansowy, a nawet zniszczenie wież World Trade Center.
Już sama książka Chucka Palahniuka, która pojawiła się w księgarniach w 1996 roku, zrobiła wokół siebie dużo szumu i wzbudziła niemałe kontrowersje. Fakt, że raptem trzy lata po publikacji pojawiła się w kinach jej wersja filmowa w reżyserii znanego autora (David Fincher) i ze znakomitą obsadą najgorętszych nazwisk Hollywood (Brad Pitt i Edward Norton), pokazuje skalę zainteresowania i furory, jaką zrobił „Podziemny krąg”.
I podobnie jak w 2019 roku niektóre media i publiczność twierdzą, że film „Joker” jest celebracją przemocy i negatywnego bohatera, tak w 1999 roku, przy okazji premiery „Podziemnego kręgu” pojawiały się głosy, że film Finchera próbuje pokazać przemoc i destrukcyjne zachowania w sposób gloryfikujący, jak i również, że jest swoistym znakiem czasów.
„Pierwsza zasada podziemnego kręgu: – Nie rozmawiamy o podziemnym kręgu” – to cytat, który pokazuje, jak wielka była potrzeba działania w odrębnej grupie, zamkniętym „kręgu”, który był w kontrze do całej reszty społeczeństwa i politycznie poprawnego światopoglądu. Tyler Durden był jak kropla, która zaczynała drążyć skałę konwenansów. On zaczynał krzyczeć, gdy reszta świata była otępiała kapitalizmem w swojej najbardziej rozbuchanej formie.
Główny bohater stał się symbolem nagłego i dramatycznego przejścia od kultury konsumpcjonizmu do antymaterializmu. To buntownik pokolenia, które straciło swój głos za cenę łatwego dostępu do dóbr materialnych. Pomimo tego, że „Fight Club” ma w sobie znamiona mrocznej maskulinistycznej satyry, są w tym filmie zaszyte wyraźne postulaty antykorporacyjne, wymierzone przeciwko rządom pieniądza, ale też dzieło Finchera, podobnie jak książka Palahniuka, huśta się na granicy filozofii wandalizmu, anarchizmu i faszyzmu. Już sama postać schizofrenicznej projekcji w postaci Tylera jest metaforą społecznego rozedrgania i niepokoju, która trafia w punkt.
Pamiętna sekwencja, w której główny bohater wraz ze swoją dziewczyną przygląda się zniszczeniu nowojorskich wieżowców, w 1999 roku wydawała się odważnym akcentem.
Stanowiła swoiste katharsis stanu psychicznego głównych bohaterów. Okazało się jednak, że stała się czymś znacznie więcej. Najbardziej oczywistym skojarzeniem, które pojawiło się dwa lata po premierze „Podziemnego kręgu” było zniszczenie wież World Trade Center 11 września 2001 roku. Nie jest to proroctwo, którym wypada się specjalnie chwalić, ale siłą rzeczy film (i książka) zdołał na tyle wyczuć ducha czasu oraz podsumować niepokoje i frustracje społeczne, że, chcąc nie chcąc, zwiastował on przyszłą tragedię.
Kolejnym negatywnym proroctwem „Fight Clubu” był kryzys finansowy z 2008 roku. Na dobrą sprawę cały film można uznać za jedną wielką metaforę krachu na amerykańskiej giełdzie, a także stanu mentalnego pokolenia wchodzącego w XXI wiek i tego, co się wydarzy w pierwszych dekadach nowego tysiąclecia. To sprawia, że jego siła rażenia jest o wiele większa niż w przypadku „Jokera”.
Film Todda Philipsa, choć absolutnie angażujący emocjonalnie i robiący potężne wrażenie, opisuje jednak stan obecny, bardziej opowiada i obrazuje to, co już wiemy, daje upust gniewu i frustracji, które w nas drzemią. „Podziemny krąg” z kolei mówił o tym, co w momencie premiery dopiero kiełkowało, był w stanie przewidzieć, jak rozwinie się dalej mentalny stan społeczeństwa Zachodu.
Jest też w „Podziemnym kręgu” swoista dzikość, przejawiająca się nie tylko nihilistycznymi postawami bohaterów filmu, ale choćby samym stylem walk na gołe pięści w tym specyficznym „klubie dla panów”.
Dodatkowo cała masa cytatów z filmu (i książki) także idealnie oddawała zeitgeist w teraźniejszości i w przyszłości. Wystarczy wspomnieć o:
Rzeczy, które posiadasz w końcu zaczynają posiadać ciebie.
albo
Twoja praca to nie ty. Ilość pieniędzy, jaką masz w banku to nie ty. Samochód jakim jeździsz, to też nie jesteś ty. Ani zawartość twojego portfela. Ani nawet twoje pieprzone portki.
i przede wszystkim
Nie jesteście pięknymi i niepowtarzalnymi płatkami śniegu. Jesteście taką samą gnijącą materią organiczną, jak wszyscy inni i my wszyscy jesteśmy częścią tej samej kupy kompostowej. Nasza kultura uczyniła nas wszystkich jednakowymi. Nikt nie jest już naprawdę biały, ani czarny, ani bogaty. Wszyscy chcemy tego samego. Pojedynczo jesteśmy niczym.
„Podziemny krąg” nie zrobił jednak wielkiej furory w kinach. Spotkał się z gorącym przyjęciem prasy i widzów, ale ewidentnie w 1999 roku było na niego za wcześnie.
W kinach na całym świecie film Davida Finchera zarobił niezłe 100 mln dol. Jednak fakt, że budżet „Fight Clubu” wyniósł aż 63 mln dol. sprawił, że na poziomie dystrybucji kinowej film nie przyniósł zysków, choć oczywiście klapą się go nazwać nie da. Natomiast swoje drugie życie i status dzieła kultowego „Podziemny krąg” zdobył w kinie domowym, po premierze na kasetach wideo i DVD.
To jednak film, który najlepiej konsumowało się w domowym zaciszu, zupełnie inaczej niż ma to miejsce w przypadku „Jokera”, który przyciąga tłumy do kin i stanowi zbiorowe przeżycie. Tym niemniej, „Fight Club” zapisał się na stałe w annałach kina, a poszczególne sceny i cytaty przeszły do historii popkultury.
To film, który stał się głosem przyszłego pokolenia. W tym kontekście „Joker” wydaje się być solidnym, ale jednak przypisem, epilogiem, ewentualnie postawieniem kropki nad „i”. Jeśli będziecie mieli okazję, zafundujcie sobie double feature z filmami Finchera i Philipsa.