Jak wiecie, nie jestem wielkim fanem polskiego YouTube'a, połowa to Minecraft, druga połowa to mało zabawni albo zwyczajnie głupi goście. Jest jeszcze Mariusz Max Kolonko, którego kochałem, ale obecnie bardziej mnie już chyba jednak przeraża. W tym niezbyt fortunnym gronie jednym z nielicznych plusów jest audycja Polimaty.
Kiedyś dla przeciętnego konserwatywnego ojca-Polaka (wąsy, sandały, hobby: Borussia Dortmund i grillowanie) koszmarem był syn, który przychodził do domu i mówił "tato, musisz o czymś wiedzieć, jestem gejem". Obecnie ta perspektywa wydaje się całkiem w porządku na tle syna mówiącego "tato, dałem suba RockAlone2k". Gdybym jednak miał dziecko i oglądałoby w to miejsce Polimaty, byłbym spełniony.
Kiedy w dzieciństwie oglądaliśmy telewizję i każdy z nas chciał być Batmanem, Bondem, Vegetą czy Kapitanem Planetą, Radosław Kotarski - prowadzący Polimaty - marzył zapewne o tym by zostać, jak już dorośnie, Bogusławem Wołoszańskim. Prowadzenie programu w ten sposób to jest konwencja, której do końca nie rozgryzłem, zwłaszcza, że w pierwszych odcinkach autor zachowywał się w pełni naturalnie. Niby nie przeszkadza to, ale postronnego widza może trochę zdziwić.
Podejrzewam, że autor był zapalonym pasjonatem historii, pasjonatów tego typu jest najwięcej, a potem idea programu rozciągnęła się na rozmaite dziedziny życia. Ideą jest poszerzanie wiedzy ogólnej i tak się właśnie dzieje. To nie są wykłady akademickie, to próba zamknięcia tematów w pigułce, często dziesięciominutowej, gdzie ważną rolę odgrywać muszą ciekawostki - w przeciwnym wypadku nie udałoby się utrzymać uwagi YouTube'owego widza.
Czasem pojawiają się uwagi, że temat potraktowano po macoszemu, że skróty myślowe, że nic nie można powiedzieć na temat takiej czy takiej wojny w kilka minut. Nic bardziej mylnego. Polimaty to kompendium prowokujące młodych ludzi do zgłębiania określonego tematu we własnym zakresie, a nawet jeśli na to się nie zdecydują - wciąż są o tych kilka faktów bogatsi. Nie tylko odpowiada, ale też prowokuje do zadawania pytań - jakie błędy językowe popełniam w swoim życiu najczęściej (ani jednego, dacie wiarę?), czym różnili się Borgiowie od zwykłej mafii, jakiego środka do stylizacji włosów używa prowadzący...
To przeważnie wiedza na poziomie liceum, ale wiedza, o której szybko zapominamy. Do tego dzięki obecności ciekawostek, które raczej nie trafiają do szkolnych podręczników, formuła ma prawo zainteresować także starszego widza. Z wielką przyjemnością spoglądam na Polimaty, no bo nawet jeśli z tej historii jestem troszkę jeszcze "jak cię mogę" (a i tak dowiaduję się czegoś nowego) to z tematów biologicznych... cóż, miewam czasami problemy ze sprecyzowaniem ile ja właściwie mam kończyn.
Realizacja programu jest atrakcyjna, autor bardzo starannie i w ciekawy sposób zmienia miejsca akcji. Nie mam też zastrzeżeń co do dykcji. Gdyby polski YouTube wyglądał właśnie w ten sposób - byłoby wspaniale. O ile rozumiem, że dużo prościej postawić kamerkę przed telewizorem i nagrywać jak gra się w jakieś uwłaczające czołgi, to kompletnie nie rozumiem czemu ktoś miałby chcieć to oglądać. Mam nadzieję, że już niebawem Polimaty zaczną swój pochód na czołówkę YT, spychając po drodze te wszystkie śmieci.