REKLAMA

„Pollywood" to urokliwa odyseja śladami Polaków, którzy zbudowali Hollywood

Reżyser Paweł Ferdek zabiera nas w przyjemną i zaskakująco osobistą podróż w czasie i przestrzeni. W „Pollywood" przyjrzymy się bliżej polskim korzeniom Hollywood, a konkretniej ich założycielom, czyli braciom Warner oraz Samuelowi Goldwynowi.

pollywood film recenzja
REKLAMA
REKLAMA

Paweł Ferdek ma jasny cel, zainspirowany książką „Pollywood. Jak stworzyliśmy Hollywood„ Andrzeja Krakowskiego próbuje odtworzyć przebieg losów założycieli pierwszych wielkich studiów filmowych - fundamentów, na których powstanie Hollywood. Podstawowym łącznikiem między nimi było pochodzenie - niemal wszyscy pochodzili z okolic Warszawy.

Jednocześnie Ferdek sam znajduje się w finansowym i artystycznym kryzysie, więc stawia wszystko na jedną kartę i wyrusza do Stanów Zjednoczonych, a konkretniej do Los Angeles, by spróbować zrealizować swój pomysł na film.

Pierwsze co rzuca się w oczy podczas seansu „Pollywood" to całkiem luźna i jednocześnie osobista forma filmu jaką wybrał do tej opowieści Paweł Ferdek.

Dostajemy tu niemalże reportażowe zbitki podstawowych faktów i ciekawostek o przeszłości i polskim rodowodzie braci Warner czy Samuela Goldwyna (okraszonych czarno-białymi, archiwalnymi wstawkami filmowymi) połączone z osobistym komentarzem reżysera, będącym czymś na skraju felietonu i pamiętnika.

pollywood krasnosielc film

Dodatkowo Ferdek zadbał o elementy humorystyczne, pokazując nam co jakiś czas zabawne scenki rodzajowe, które udało mu się uchwycić w kamerze. Bardziej niż tradycyjny dokument „Pollywood" przypomina raczej wideo-esej, którego nie powstydzili by się co niektórzy profesjonalni youtuberzy.

Sęk w tym, że Ferdek ma wyraźne oko do opowiadania historii obrazami i solidny warsztat, ale jego „Pollywood" to, przyznaję, przyjemna, ale banalna opowiastka.

I choć piszę to ze szczerą sympatią, to jednak film ten nie otworzy wam wrót do hollywoodzkich tajemnic, nie opowie nic, czego byście nie wiedzieli wcześniej, albo nie mogli sobie sprawdzić w Wikipedii.

Wnioski, do których dochodzi Ferdek po rozmowach z producentami (w większości już na emeryturze) to porcja słodkich oczywistości, które może 30 lat temu budziłyby w widzach zainteresowanie, natomiast dziś trafiają w pustkę.

Poza tym, już dawno za nami są czasy, kiedy to Hollywood było magiczną krainą, gdzie spełniają się sny. Dziś, kiedy karierę można zrobić teoretycznie nie wychodząc z domu za pomocą smartfona z dowolnego miejsca na świecie, pęd za „Amerykańskim snem" daleko w Los Angeles stracił swój czar i siłę przyciągania.

pollywood film

Obecnie Hollywood nie jest już jedynym miejscem, gdzie można zyskać sławę i pieniądze. Zresztą, ta cała magia Fabryki Snów przez ostatnie 15 lat zdążyła się mocno nadwyrężyć.

Gwiazdy filmowe nie świecą już tym samym blaskiem co kiedyś, Oscary obchodzą coraz mniejszą grupę ludzi, hollywoodzkie produkcje nie są tak chętnie oglądane jak rodzime filmy bądź „dzieła", którymi karmi nas choćby Netflix. A gdy dodamy sobie do tego coraz większą ingerencję polityki w filmy oraz skandale na tle seksualnym, które obecnie wychodzą na światło dzienne, to tym bardziej staje się jasne, że w masowej wyobraźni Hollywood nie jest już mityczną ziemią obiecaną.

REKLAMA

Także spóźnił się Paweł Ferdek z filmem „Pollywood" o jakieś 15 lat, minimum. Chyba też, zarówno on jak i autor książki nie zdają sobie sprawy, że terminem „Pollywood”, wprawdzie nieoficjalnie, ale określa się pakistańskie zagłębie filmowe skupione wokół miasta Peszawar.

Natomiast, tak jak pisałem wyżej, jest w jego filmie przyjemna lekkość oraz swoboda, której brakuje sporej ilości rodzimych twórców. Nawet biorąc pod uwagę fakt, że odsłania przed nami swoje niepokoje i twórczy impas oraz pozwala nam oglądać to, jak kolejne studia filmowe zamykają przed nim drzwi. Oby tylko wykorzystał kiedyś ten talent w połączeniu z mimo wszystko ciekawszą i bardziej odkrywczą opowieścią.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA