REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Prawdziwa historia to Polański w wersji light – recenzja

Najnowszy film Romana Polańskiego, "Prawdziwa historia", to ciekawe studium elektryzującej relacji pomiędzy Emmanuelle Seigner oraz Evą Green, choć całościowo brakuje mu mocnego kopa i solidnego zakończenia.

11.05.2018
17:45
prawdziwa historia recenzja
REKLAMA
REKLAMA

Delphine (Emmanuelle Seigner) to znana pisarka, autorka bestsellerów, które poruszyły tysiące czytelników. Poznajemy ją, gdy podczas spotkania autorskiego rozdaje autografy wzruszonym fanom. Pośród nich znajduje się Elle (Eva Green). Tajemnicza kobieta dość szybko wkracza w życie pisarki, z początku jedynie na poziomie pozornie niewinnych rozmów w kawiarni, ale później obie bohaterki decydują się zamieszkać razem.

Relacja między postaciami granymi przez Emmanuelle Seigner i Evę Green jest gwoździem programu.

To oczywiście główny wątek filmu, ale po Polańskim, mimo wszystko, można było oczekiwać o wiele lepszego opakowania.

"Prawdziwa historia" ma sporo luk scenariuszowych i fabularnych. Gatunkowo przynależy do thrillera, ale przez cały seans można odnieść wrażenie, że Polański nie bardzo jest w stanie się rozpędzić. Gdy co jakiś czas akcja się zagęszcza, a atmosfera zdaje się wkraczać na wyższy bieg, to film ten nagle niepotrzebnie zwalnia, grzęźnie w rowie niewykorzystanych szans i przegapionych zwrotów akcji.

I jasnym jest, że relacja między Delphine i Elle jest tym, na czym skupia się reżyser, ale ewidentnie twórcy zapomnieli o lepszej, ciekawszej obudowie tego motywu.

Aktorsko jest naprawdę dobrze.

prawdziwa historia emmanuelle seigner

Emmanuelle Seigner to klasa sama w sobie, jej Delphine to doświadczona pisarka, ale też i kobieta trochę zmęczona życiem, znajdująca się na rozstaju dróg, w impasie twórczym i szukająca jakiejś inspiracji. Jej wyobraźnia - zmotywowana przestojem zawodowym - zaczyna coraz bardziej dawać o sobie znać.

Elle z kolei to postać jeszcze ciekawsza. W sumie to w polskiej wersji nazywa się Ona, co stanowi skrót od Iwona (licentia poetica tłumaczy). Twórcy bowiem zastosowali swoistą grę słów, "Elle" po francusku jest bowiem zarówno imieniem, jak i zaimkiem "ona".

Elle/Ona to postać tajemnicza, właściwie nie do końca wiemy, skąd się wzięła, kim jest i czy to, co mówi, jest prawdą. Interesuje ją jedynie postać Delphine, której z czasem zaczyna urządzać całe życie.

prawdziwa historia eva green

Pomiędzy kobietami zaczyna rozgrywać się mentalny taniec, z początku zdający się być nakierowanym na zmysłowość i seksualność, ale Polański nie rozwija tego wątku i przenosi punkt ciężkości na aspekt psychologiczny.

"Prawdziwa historia" nawiązuje do klasycznych wątków thrillera psychologicznego znanych z wcześniejszych dokonań Polańskiego, szczególnie z samych początków jego kariery.

Można tu znaleźć ślady "Wstrętu", "Matni", "Lokatora". Niestety na nawiązaniach się skończyło, bo "Prawdziwa historia" zdaje się być średnio udanym dziełem jakiegoś debiutanta chcącego oddać hołd twórcy "Dziecka Rosemary".

Zabrakło wyraźnego akcentu, potężniejszego przytupu i silnego zakończenia. Historia rozwiązuje się nagle. W założeniu nieoczekiwany zwrot akcji podany zostaje nam na tacy na szybko, tak jakby Polański chciał ukryć to, jak bardzo rozczarowujący i przewidywalny on jest.

REKLAMA

"Prawdziwą historię" ogląda się jednak całkiem nieźle. Gęsta atmosfera emocji pomiędzy głównymi bohaterkami, przynajmniej do pewnego momentu jest wciągająca, a obie panie świetnie sprawują się na ekranie. Szczególnie Eva Green zachwyca, hipnotyzuje swoją charyzmą i zmysłowością. To jedna z lepszych jej ról na przestrzeni ostatnich lat.

Niestety, "Prawdziwa historia" nie okazała się artystycznym wydarzeniem sezonu. A szkoda, bo sam liczyłem na dobry i mocny powrót Polańskiego do korzeni. Może (oby!) następnym razem.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA