W środę, 5 listopada o godzinie 19:30 w warszawskim kinie sieci IMAX na Sadybie odbył się przedpremierowy pokaz nowego filmu Christophera Nolana, "Interstellar", w którym główną rolę gra Matthew McConaughey. Na specjalny seans przybyło całkiem liczne grono aktorów, celebrytów, dziennikarzy, blogerów i vlogerów. Jak udała się ta kosmiczna premiera?
Na początku muszę zaznaczyć, że na film szłam z wielkimi oczekiwaniami. Już same nazwiska, od reżysera począwszy, a skończywszy na aktorach (Matthew McConaughey, Anne Hathaway) mnie kupiły. Zresztą, trudno się dziwić.
W swej opinii nie byłam odosobniona - "Interstellar" na Filmweb.pl był jednym z najbardziej oczekiwanych obrazów tego roku.
Duże zainteresowanie wzbudził też fakt samego powstawania filmu, jego zaplecza technologicznego. Jak pisał w swoim tekście Jakub, twórcy "Interstellar" starali się jak najdokładniej odwzorować wszechświat. To film, który rzeczywiście chce być blisko nauki, a nie omamić nas zagrywkami w stylu McGyvera.
Wychodząc z kina, usłyszałam opinię, że nowy film Nolana zachwyca, jeśli spojrzeć na niego właśnie przez pryzmat nauki, prawdy o kosmosie. Niestety, okazało się, że choć z jednej strony jest to coś fantastycznego, co podnosi zadowolenie z produkcji, z drugiej może wywołać niezrozumienie widza.
Jedna z kluczowych scen filmu, w której główny bohater znajduje się w innej czasoprzestrzeni, wywołała salwy śmiechu. Podobnie było w przypadku jednej z ważniejszych scen walki na planecie potencjalnie godnej zamieszkania przez człowieka. Widzowie na sali podzielili się na dwa obozy - jedni rzeczywiście wyszli zachwyceni, inni śmiali się przez cały seans, w ogóle nie wczuwając się w tragizm głównego bohatera, który zostaje postawiony przed najważniejszym wyborem - ratować siebie i swoją rodzinę czy ludzkość?
Trzeba przyznać, że choć chichoty nieco odbierały przyjemność oglądania, nic nie mogło zepsuć wrażeń estetycznych. Efekty, które mogliśmy zobaczyć na wielkim ekranie były fenomenalne. I choćby one są wystarczające, żeby wybrać się na "Interstellar" do kina.
O ile sama fabuła może wielu osobom wydać się nieco ckliwa, z zapleczem technologicznym nie można dyskutować. To kawał wspaniałej, genialnej roboty i na pewno "Interstellar" wielkimi literami zapisze się w międzynarodowej kinematografii.
Mimo wielkiego hype'u, jakim obrósł film, po tej premierze nie jestem do końca przekonana, że przypadnie on do gustu wszystkim. Jest to raczej jeden z tych obrazów, które w pełni usatysfakcjonują zainteresowanych tematem. Fan kosmosu i nauki o wszechświecie zdecydowanie wyjdzie z kina bardziej uszczęśliwiony niż ktoś, kto po prostu nastawił się na szybką akcję i latające statki kosmiczne.
Ale więcej o tym i przede wszystkim o filmie znajdziecie już w mojej recenzji.