Wydawać by się mogło, że już nigdy nie posłuchamy Prince'a bez konieczności zakupu jego utworów. Najwyraźniej po śmierci artysty coś się zmieniło i podaż w końcu zareagowała na popyt.
Prince od samego początku ze sceptycyzmem odnosił się do internetowych usług muzycznych, takich jak Spotify czy Deezer. I zabiegał, by jego muzyka nie była dostępna w innej formie niż tej klasycznej. A więc nie na abonament i opłata od odtworzenia, a do kupienia w formie singli i albumów. Teraz jednak Prince'a nie ma już z nami, a jeden z właścicieli praw autorskich do jego muzyki postanowił działać.
Warner Bros., właściciel praw do tak legendarnych albumów jak 1999 czy Purple Rain udostępnił wszystko, do czego ma prawa, na czołowych usługach muzycznych. Od Spotify, przez Napstera, Apple Music czy Amazon Music aż po iHeartRadio. I zapewne również i w pozostałych.
Prince na Spotify to świetna wiadomość dla fanów, ale…
… nie wygląda to najlepiej z etycznego punktu widzenia. Prince starał się, by nawet na YouTubie nie było jego dzieł, choć był wierny Tidalowi. I choć w sensie formalnym jego muzyka należy do Warner Bros., tak takie jawne łamanie jego woli po jego śmierci wygląda dość niesmacznie.
Niewykluczone, że ruch ten wywołały… długi zmarłego gwiazdora. Majątek Prince’a szacowany jest na 200 mln dol., ale trwa dochodzenie w sprawie niezapłaconego podatku w wysokości 100 mln dol. Jeżeli zakończy się porażką dla artysty, to może się okazać, że nowe źródła dochodu bardzo przydadzą się spadkobiercom.
Warner Bros. ma prawa do wszystkich albumów Prince'a wydanych w latach 1978-1996.