„Przygody Alicji w Krainie Czarów” od Audioteki przeniosą cię w wir szalonej muzycznej opowieści

Lokowanie produktu

To jedna z tych opowieści, który nigdy się nie zestarzeją. Dowód? Cały czas wychodzą ich nowe interpretacje, tak jak ta doskonała od Audioteki i Universal Music Polska, zatytułowana „Przygody Alicji w Krainie Czarów”.

alicja w krainie czarow audioteka sluchowisko

Historia zaczyna się od Charlesa Lutwidge’a Dodgsona (publikował swoje książki pod nazwiskiem Lewis Caroll), który wraz ze swoim przyjacielem i trójką dzieci udał się na wycieczkę łodzią po Tamizie. Był rok 1862, Lewis Carroll był profesorem na Oxfordzie. Nie zajmował się jednak literaturą czy sztuką, a matematyką. Jego prace naukowe dotyczyły również kryptografii i logiki. A jednak tego słonecznego popołudnia, gdy podróżował po rzece, wpadł na pomysł dzieła, które do dzisiaj będzie uwielbiane przez czytelników i stanie się prawdziwym wyzwaniem zawodowym dla tłumaczy.

Tego dnia miał opowiedzieć trójce dzieci historię o Alicji, która zeszła do króliczej nory. Podobno towarzysz miał zapytać go, czy wymyśla tę historię na bieżąco, a on potwierdził, że improwizuje. Na prośbę Alice Liddell, podróżującej z nim wtedy, obiecał, że opowiedzianą historię spisze. Ta ukazuje się na rynku w 1865 roku, a w ciągu zaledwie 5 lat zostaje przetłumaczona na niemiecki, francuski i szwedzki.

Pod koniec 1871 roku ukazuje się kontynuacja, zatytułowana „Po drugiej stronie lustra”, która, mając przetartą drogę przez poprzedniczkę, sprzedaje się nawet jeszcze lepiej niż ona.

Za powstaniem „Przygód Alicji w Krainie Czarów" stoi wiele pytań i niewiadomych. Jedną z nich jest tajemnicza relacja między wspomnianą Alicją Liddel a samym pisarzem. Była ona córką jego przyjaciela, którą Dodgson, wraz z innymi dziećmi, fotografował, również na prośbę rodziny. Napisał dla niej opowieść, a jakiś czas później Liddelowie (głowa rodziny była przełożonym pisarza), niemal definitywnie zerwali z nim kontakt. Literaturoznawcy sugerują, że Caroll mógł oświadczyć się kilkunastoletniej dziewczynie (w tamtym miejscu i czasie za mąż można było wyjść już w wieku 12 lat).

Jedna z teorii brzmi, że matka dziewczyny chciała dla swojej córki lepszej, bogatszej i lepiej urodzonej partii. Kontakt nie zostaje jednak całkiem zerwany, bo Alicja spotka jeszcze pisarza – odwiedzi go z matką, która chce zrobić córkom zdjęcia, a także wcześniej, aby otrzymać od niego rękopis „Alicji w Krainie czarów”. Wiele lat później dorosła już kobieta popadnie w tarapaty finansowe, z których wyciągnie ją właśnie sprzedaż tej pierwszej wersji „Alicji…”.

Omawiana książka szybko stała się bardzo popularna. Czytelnicy i wtedy, i dzisiaj doceniają tajemniczość, a także absurdalny humor. Grzechem wielu interpretacji Alicji jest, że zamiast uwypuklać to, co sprawia, że „Przygody Alicji są atrakcyjne”, albo dodają nowe elementy, albo gubią gdzieś ten absurd, pokazując to, co powinno być nieodgadnione wprost. Tym bardziej cieszy mnie, że to, co pokazano w słuchowisku Audioteki, jest bardzo tajemnicze. Spotkanie Alicji z Panem Gąsienicą (głos podkłada mu Przemysław Bluszcz) jest tego doskonałym przykładem.

Mimo że spotkanie jest ciężkie, powolne, to jest w nim bardzo dużo pauz, niemal ciszy, co sprawia, iż robi się ono bardzo tajemnicze. Podobnie rzecz ma się z innymi z bardziej lub mniej epizodycznymi postaciami. Kiedy myszka opowiada o swoim spotkaniu z kotem, wyśpiewuje piosenkę, która stawia nam więcej pytań, niż odpowiedzi. Nawiasem mówiąc, uwielbiam to, jak ten utwór jest cudownie przerysowany. Pierwszym moim skojarzeniem była piosenka „Przyjdzie czas” z „Króla Lwa”.

Wersja przygotowana przez Audiotekę przetłumaczona jest przez Macieja Słomczyńskiego.

Tłumaczenie wyznacza styl opowieści. Włączając nowe słuchowisko, które przygotowała Audioteka razem ze swoim partnerem, Universal Music Polska, zastanawiałem się, na którą z wersji się zdecydują.

Słomczyński, weteran tłumaczeń (ma za sobą przełożenie wszystkich dzieł Szekspira i ma być jedyną osobą na świecie, której się to udało), jest świadomy tego, że w „Przygodach Alicji w Krainie Czarów" kryją się tak naprawdę dwie opowieści. Jedna z nich jest dla dorosłych, a druga dla dzieci. Tłumacz zmienił więc opowieść, która wcześniej w polskim tłumaczeniu funkcjonowała jako bajka dla najmłodszych. Poprzednie tłumaczenie Antoniego Marianowicza, jak podaje Dwutygodnik, na tyle ingerowało w materiał źródłowy, że zamiast frazy „How doth the little”, pojawił się tam… znany wierszyk dla dzieci „Pan kotek był chory” – było to spowodowane tym, że sam Caroll również korzystał z popularnych dla tamtej epoki opowiastek i wierszyków.

Kolejne tłumaczenie, Roberta Stillera, było bardzo naukowe, bo autor przekładu zamieścił w nim przypisy, które wyjaśniały to, czego przetłumaczyć dobrze się nie da. Choć nie da się ukryć, że i jego przekład był niepozbawiony walorów literackich.

Ludzi, śledzących przekłady „Przygód Alicji w Krainie Czarów”, nazywa się dowcipnie „alicjologami”.

A jest w czym przebierać, bo tylko w Polsce książka doczekała się dziewięciu przekładów, podczas gdy na zachód od naszego kraju liczby te sięgają dziesiątek. Nie ma się co dziwić – „Przygody Alicji w Krainie Czarów" to jedna z tych książek, które się nie starzeją i cały czas zaskakują nowymi odczytaniami i interpretacjami. W czasie lektury tego samego tekstu, można wyciągnąć zupełnie różne wnioski w zależności od tego, ile ma się lat, jaką wersję się czyta.

Zwłaszcza aspekt wieku jest tu istotny. Do „Przygód Alicji w Krainie Czarów" wróciłem po latach. Nie tak znowu wielu, ale minęło wystarczająco dużo czasu, żebym mógł odkrywać ją na nowo. Przyznam zupełnie poważnie, że nie spodziewałem się, jak wielki potencjał dźwiękowy tkwi w tej historii.

„Przygody Alicji w Krainie Czarów" w wersji Audioteki mają znakomitą obsadę, bo jest tu Zuza Jabłońska jako Alicja, Mateusz Damięcki jako Szalony Kapelusznik i Agata Kulesza jako Królowa Kier. Wisienką na torcie jest kapitalna narracja Dominiki Kluźniak. Ale nie tylko świetnie dobrane głosy aktorskie tak dobrze grają z tą opowieścią. Piosenki i rymowanki są często wyśpiewywane przez aktorów. Ta musicalowa forma świetnie współdziała z lekko szaloną atmosferą. Kawałki śpiewane przez bohaterów nabierają nowej mocy.

Wydaje mi się jednak, że jest coś jeszcze, co sprawia, że ten mój powrót był tak udany. Twórcom z Audioteki udało się przenieść to, co postulował tłumacz, Maciej Słomczyński, czyli stworzenie opowieści dla dzieci i zarazem dla dorosłych. Choć czuję, że niektóre historie są uroczo naiwne, czasem przesłodzone, jak to w historiach dla najmłodszych, to w ścieżce dźwiękowej, w sposobie przedstawienia bohaterów, a także w samej grze aktorskiej, kryje się coś więcej. Co takiego? Cóż, żeby to sprawdzić, musisz sam wskoczyć do króliczej nory.

„Przygody Alicji w Krainie Czarów" dostępne są już w serwisie Audioteka. Tytułu można posłuchać w ramach abonamentu Audioteka Klub.

* Tekst powstał we współpracy z Audioteką

Lokowanie produktu
Najnowsze
Zobacz komentarze