Lubimy teorie spiskowe, nie ma się co oszukiwać. Nawet wówczas, gdy są kompletnie niewiarygodne i szyte nićmi grubymi jak lina cumownicza, niosą ze sobą pewną dawkę ekscytacji i podniecenia. "A gdyby tak było naprawdę?"; "A jeśli to faktycznie się zdarzyło" - pytania kłębią się w naszych głowach i nie ma znaczenia, że w istocie wcale w to nie wierzymy. A skoro tak, to lubimy też filmy o teoriach spiskowych, zwłaszcza zrealizowane tak dobrze, jak "Stan Gry".
Od razu uściślę - "Stan gry" opowiada o intrygach, konspiracji i spiskach, ale tych zdecydowanie bliższych rzeczywistości niż dajmy na to illuminati czy reptilianie. Jest to mianowicie historia o aferze na szczeblu politycznym. Cal McAffrey (Russel Crowe), dziennikarz śledczy, próbując rozwikłać sprawę dwóch na pierwszy rzut oka niezwiązanych ze sobą morderstw, trafia w sam środek sprawy powiązanej z najwyższymi przedstawicielami władz i kolosalnymi pieniędzmi.
W tym samym czasie, gdy Cal tropi mordercę, z prośbą o pomoc zwraca się do niego przyjaciel z dawnych lat, kongresmen Stephen Collins (Ben Affleck). Obiecująca dotychczas przyszłość Collinsa zaczyna się chwiać, gdy jego asystentka zostaje zamordowana i na jaw wychodzą skrywane przez niego tajemnice. Dziennikarz szybko odkrywa powiązania między oboma wydarzeniami , których ujawnienie mogłoby wywołać ogromną polityczną burzę.
"Stan gry" to trzymający w napięciu thriller, którego najmocniejszą stroną są starannie skonstruowane i rewelacyjnie zagrane postaci, ich postawy i wzajemne powiązania. McAffrey, przedstawiciel starej szkoły dziennikarskiej, mocno zaangażowany w rozwiązanie afery i mozolnie gromadzi dowody. Jego przełożona, redaktor Cameron Lynne (w tej roli świetna jak zawsze Helen Mirren), wymagająca "gorących tematów" od ręki, najlepiej codziennie, nie jest zachwycona powolnymi postępami w tej sprawie. Asystująca Calowi blogerka Della Frye (Rachel McAdams), zdaje się najlepiej odnajdywać w nowej rzeczywistości medialnej, łącząc pożądane obecnie umiejętności z etyką, którą wpaja jej McAffrey.
Na pewnym poziomie film prowokuje więc do dyskusji na temat kondycji dziennikarstwa, sensu prasy drukowanej w dobie mediów elektronicznych, czy odpowiedzialności reporterów wobec społeczeństwa i władzy. Na drugim biegunie mamy zaś świetną relację między Affleckiem i Crowe, która szczególnie tego drugiego zmusza do podjęcia wielu trudnych wyborów. Kolejnym dużym atutem "Stanu gry" jest spójny i logiczny scenariusz, przedstawiony w dodatku w sposób wyjątkowo przystępny. Choć dzieje się sporo, a intryga jest dość złożona, nie potrzeba przewiać scen, albo prowadzić notatek, żeby zrozumieć co z czego wypływa.
Wyreżyserowany przez Kevina Macdonalda ("Dzień z życia", "Ostatni król Szkocji") obraz 2009 roku generalnie przeszedł bez echa. Dziwi to tym bardziej, że poza wieloma jego innymi zaletami, znajdziemy w nim światową plejadę aktorską, która może nie zagrała tu "ról życia", ale wypadła naprawdę bardzo dobrze. To kawał dobrego kina, które online można obejrzeć już od sześciu złotych na stronie Orange, lub za dziewięć na ipla.tv.