TVN robi to, co zwykle. Serial Pułapka miał potencjał, ale ten został fatalnie zmarnowany
To przykre, ale zmarnowanie potencjału serialu Pułapka widać już w pierwszym odcinku. TVN robi niestety to, co zwykle. Widać, że ktoś miał pomysł na fabułę, widać, że udało się zaangażować topowe nazwiska z polskiej branży filmowej i serialowej. Nie widać tylko jednego - że te starania na coś się zdały.
OCENA
Polski widz jest wybredny i od jakiegoś czasu rzeczywiście ma do tego prawo. Nie to, żeby wcześniej nie miał, ale - gwoli wyjaśnienia - to parę ostatnich lat przyniosło nam kilka dobrych rodzimych seriali, a ten rok zapowiada się pod tym względem imponująco. W końcu wciąż wiele premier jeszcze przed nami. Robimy coraz lepsze produkcje w odcinkach, takie, które rzeczywiście są już na poziomie światowym. Artyści, Wataha, Kruk. Szepty słychać po zmroku, a teraz Rojst wyznaczają standardy, którymi - mam nadzieję - będą podążać rodzimi twórcy.
Jednym z tytułów, na który czekałam, był serial Pułapka.
Naiwnie myślałam, że w końcu doczekam się dnia, w którym TVN da nam porządny serial. Niech to będzie kryminał, skoro to rzeczywiście w Polsce wychodzi najlepiej i takie są ambicje twórców. Nigdy dość dobrych historii o porwaniach, morderstwach, trudnych śledztwach i dwuznacznie moralnych bohaterach. Znamy to, to już było, ale przecież wciąż można nakręcić ciekawą opowieść, jeśli tylko umiejętnie wykorzysta się środki.
Tutaj - wydawałoby się - mamy wszystko, co potrzebne jest w takiej historii. Mamy dobrych aktorów, bo ważne role w produkcji dostali Agata Kulesza i Leszek Lichota, który sprawdził się w Watasze. Mamy ciekawy scenariusz - zmęczona życiem autorka kryminałów wpada na trop interesującej sprawy, jaką jest zniknięcie nastolatki z domu dziecka. Mamy Łukasza Palkowskiego na stanowisku reżysera. No i - trochę przekornie - mamy TVN, który niewątpliwie ma ambicje i po takim Belle Epoque powinien wyciągnąć wnioski. Niestety, w kontrze mamy szereg dowodów na to, że ten sam TVN nie zrobił w ostatnich latach niczego, co można byłoby uznać w pełni za udane i porywające, a specjalizacja stacji, jeśli chodzi o rozrywkę, to raczej programy typu talent-show i to też nie najwyższych lotów.
Czy z tej mieszanki ma prawo wyjść coś dobrego?
Jasne, że ma, wierzyłam w to, kiedy oglądałam zapowiedź. Prawo Murphy'ego daje jednak o sobie znać i jasno mówi, że jeśli coś może nie wyjść, to nie wyjdzie. Tutaj sprawdziło się znakomicie. I to był ostatni raz, kiedy słowa „znakomity” użyłam w tym tekście. No, chyba, że przyjdzie mi do głowy posłużyć się nieco złośliwym pojęciem „znakomita porażka”, ale już sobie daruję, bo właśnie to zrobiłam.
Co jest więc nie tak z Pułapką od TVN-u?
Wszystko. No, prawie wszystko, ale zacznijmy od początku.
Uwaga, od tego momentu zaczynają się spoilery dotyczące fabuły 1. odcinka serialu Pułapka!
Agata Kulesza wciela się w Olgę Sawicką, pisarkę, która ma problemy i nie poradziła sobie z przeszłością. Jej ukochany nie żyje, a ta nie potrafi o tym zapomnieć. Co więcej, media spekulowały, że to właśnie ona odpowiedzialna jest za jego śmierć. Traumatyczne przeżycia dały kobiecie w kość - jest zgorzkniała, zachowuje się, jakby nie miała żadnego celu w życiu i upija się każdego dnia.
Ten alkoholizm Olgi to pierwsza rzecz, jaka uderza widza jak obuchem w łeb. Mieliśmy już wielu bohaterów, którzy nadużywają alkoholu - ostatnio w serialach Seven Seconds od Netfliksa i w Ostrych przedmiotach od HBO. Tam też były to kobiety trudne, które spotykały nieszczęścia na swojej drodze. Ale ten alkoholizm był jakoś ciekawie wpleciony. To nie było tylko picie dla samego picia. Nadużywanie alkoholu ma swoje konsekwencje. Być może poznamy je w kolejnych odcinkach Pułapki, ale mam wrażenie, że TVN po prostu wrzuca do serialu pewne artefakty, które mają „zbudować” postać, ale z tego budowania nic nie wynika. Trochę tak jakby wystarczyło ubrać kogoś w poplamione farbą ubrania i stwierdzić, że będzie pełnił rolę malarza-artysty. Kolejnym celem jest też łopatologiczne przedstawienie problemów, żeby absolutnie widz nie miał wątpliwości, że ktoś właśnie pije albo jest dobry czy zły.
Olga Sawicka przyjeżdża na spotkanie autorskie do domu dziecka i interesuje się sprawą nastolatki Zuzy, która zaginęła.
Dzień wcześniej oglądała telewizyjne informacje, więc stąd wie o tej sprawie. Na miejscu spotyka ją oczywiście zmowa milczenia i wredne nastolatki, które gnębią jedną z wychowanek. I tu też mamy kliszę, za kliszą, aż boli. Złe nastolatki są oczywiście wymalowane, agresywne za każdym razem, kiedy otwierają usta, a pokrzywdzona jest tzw. „szarą myszką”. Dyrektorka domu dziecka nie broni napastowanej dziewczyny, wręcz strofuje ją, kiedy ta próbuje wyjść naprzeciw swoim oprawcom.
Skład pracowników domu dziecka też budzi wątpliwości.
Z dorosłych osób, które dbają o placówkę, mamy: dyrektorkę i upośledzonego mężczyznę, który prawdopodobnie „coś” wie (o rany, ale ograny motyw!). Z tego, co próbuje wykreować TVN, wynika więc, że nie ma tam żadnych wychowawców, dzieci pozostają same na noc, bo pani dyrektor - jak widzimy w jednej ze scen - dopiero ranem przyjeżdża do pracy. Interesująca to wizja, chyba, że wychowawcy magicznie znajdą się w następnych odcinkach, a teraz kryli się w szafach ze strachu przed nastolatkami. Uwaga - spoiler - jedna już nie żyje, można wyjść na powierzchnię.
Ale takich bzdur jest więcej. Jedną z moich ulubionych scen jest ta, kiedy Sawicka i pokrzywdzona nastolatka lądują razem w pokoju hotelowym. Mniejsza już o to, jak się tam razem znajdują. Ważne jest, że dziewczyna chce z pokoju uciec, a drzwi są zamknięte, no i oczywiście przeszkadza jej w tym sama Olga. Kobieta wychodzi do toalety, zostawiając swoje prywatne rzeczy na stole (idiotyczny pomysł), a potem - uwaga, leci petarda - wychowanka domu dziecka zamyka ją od zewnątrz zasuwką w drzwiach do toalety. Tak, OD ZEWNĄTRZ.
Byłam w różnych miejscach - w takich pokojach prywatnych „u Grażynki”, zimnych domkach, średnich hostelach i rewelacyjnych hotelach, ale nigdzie nie spotkałam się z takim rozwiązaniem. Powiecie, że mało widocznie zwiedziłam. Może i tak. Ale jeśli takie rozwiązanie miałoby istnieć, byłoby raczej rzadkością, prawda? A to znaczy, że ten scenariusz pisały chyba te ujarane mrówki z Bug City, o których już wspominałam w innym artykule dotyczącym TVN-u. To jest po prostu nieprzemyślane, rozwiązania są wymyślane na bieżąco, zupełnie jak czynią to fanki Chujowej Pani Domu, ale one w przeciwieństwie do fabuły Pułapki są dowcipne (wiecie, nie masz stołu, a chcesz zjeść kolację przy świecach - użyj deski do prasowania).
Roi się w tym serialu od błędów logicznych w scenariuszu, wszystko to wygląda jak sklejone taśmą, która gdzieniegdzie się już odrywa.
I to nie chodzi tylko o scenariusz, choć ten boli najbardziej, ale widać to także w pracy kamery. No nie da się zrobić mrocznej opowieści z klimatem, jak się ją kręci jak kolejny serial o czterdziestoletnich singielkach. I chyba lepiej będzie, jak przy takiej tematyce TVN zostanie. Widocznie nie całej Polsce kryminały wychodzą najlepiej.
Serial Pułapka obejrzycie w TVN w każdą niedzielę o 21:30 oraz w serwisie Player.
*Zdjęcie tytułowe: Piotr Litwic/TVN