REKLAMA

Quibi to platforma VOD tylko na smartfony, ale nie wróżę jej wielkiej przyszłości

Rynek usług VOD robi się coraz bardziej zatłoczony. Wydaje się jakby każda większa firma chciała skorzystać z mody na serwisy streamingowe. Nowy twór o nazwie Quibi wydaje się oryginalny, ale czy ma szansę przebicia i utrzymania się na dłużej?

Quibi opinie
REKLAMA
REKLAMA

Odpowiedź wbrew pozorom nie jest wcale łatwa. Quibi polega bowiem na prostym koncepcie. Korzystać z niego można jedynie przy pomocy aplikacji na iOS lub Androida. Biblioteka serwisu składa się z krótkich form. Odcinki kolejnych trafiających do niej produkcji trwają najwyżej 10 minut. Tym sposobem platforma skierowana jest przede wszystkim do młodszych użytkowników, którzy nosa nie wyściubiają poza swoje smartfony. Tytuły jakie znajdują się w ofercie nadają się do obejrzenia w krótkiej podróży tramwajem lub w czasie szkolnej przerwy.

Pod tym względem Quibi idealnie wypełnia pewną niszę.

Jednakże pojawia się też problem. Bo wydaje się, jakby był to perfekcyjny sposób na naukę obcego języka dla kilku i kilkunastolatków. Niestety w tym wypadku serwis nie sprawdzi się najlepiej w naszym kraju. Brak polskich napisów na start wymaga od widzów dobrej znajomości angielskiego.

Jeśli więc znasz angielski i masz nieco wolnego czasu możesz sprawdzić, co Quibi ma do zaoferowania. I szybko się rozczarujesz. Jak na razie oferta serwisu jest bardzo uboga. Obejmuje seriale fabularne i dokumentalne. Decydując się już teraz na subskrypcję warto zwrócić uwagę na „Most Dangerous Game”, „Flipped” i „Chrissy’s Court”. Trochę mało, bo wszystkie dostępne dotychczas odcinki wspomnianych produkcji można obejrzeć w ciągu, nie przymierzając, godziny.

Oczywiście biblioteka serwisu będzie się powiększać.

Twórcy Quibi kuszą nadchodzącymi produkcjami. W końcu Steven Spielberg ma zrobić dla platformy serial grozy, Steven Soderbergh serial „Wireless”, a bracia Russo opowiedzieć o wojnie Marvela i DC. Brzmi to interesująco, tylko znowu pojawia się pewne „ale". Pomimo interesujących zapowiedzi, nowych użytkowników może przerażać cena.

Wszyscy, którzy zainstalują aplikację do 30 kwietnia 2020 roku mogą liczyć na 90-dniowy okres próbny. Po tym czasie jednak będą musieli płacić aż 37 zł miesięcznie. Jako użytkownik za taką cenę oczekiwałbym o wiele więcej niż wątłej obietnicy rozrywki zajmującej kilkanaście bądź kilkadziesiąt minut.

Tym bardziej, że praktycznie każdy serwis VOD posiada dedykowaną aplikację.

Użytkownicy chociażby HBO GO, Prime Video czy Netfliksa mogą bez problemu oglądać dostępne w tych serwisach produkcje. Szczególnie subskrybenci tego ostatniego, który aktualnie testuje plany mobilne. Za 38 zł w Planie Mobilnym Plus możemy korzystać z platformy na dwóch urządzeniach przenośnych w jakości Full HD.

Trudno doszukać się sensu istnienia Quibi. Z pewnością jest to ciekawy eksperyment. Sam z przyjemnością obejrzałem wszystkie dostępne odcinki „Chrissy’s Court” i korzystając z 90 dniowego okresu próbnego zobaczę każdą obecną w ofercie serwisu produkcję. Jednak szanując swoje pieniądze, raczej subskrypcji nie przedłużę.

Nie mogę też oprzeć się wrażeniu, że Quibi - tak jak inne podobne eksperymenty - szybko odejdzie w zapomnienie.

REKLAMA

Bo czy ktoś pamięta „Beyond the Rave”? Ten film o wampirach udostępniany był na Myspace w formie kilkuminutowych odcinków. Pomijając już jego wątpliwą jakość artystyczną, format po prostu się nie przyjął.

Oczywiście, dzisiaj bardziej niż w 2008 roku jesteśmy przyzwyczajeni do krótkich form wideo. Każdy z nas ogląda chociażby relacje znajomych w mediach społecznościowych na swoich smartfonach. Ale czy ktoś będzie chciał oglądać w ten sposób seriale? Na to każdy z nas musi sam sobie odpowiedzieć. I jestem niemal przekonany, że nawet jeśli początkowo podejdzie do tego pomysłu z entuzjazmem, to za chwilę poczuje się znudzony.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA