Reaction videos zalały mojego YouTube'a po obejrzeniu jednego filmiku. Nie mogę przestać ich oglądać
Fenomen reaction videos na YouTubie jest faktem. Dlaczego jednak ten rodzaj filmów zyskał tak ogromną rzeszę fanów i nadal nie brakuje ludzi chcących go oglądać? Na czym polega popularność tego zjawiska?
Od pewnego czasu, trochę na moje własne życzenie, stałem się ofiarą algorytmów serwisu YouTube, po tym jak kilka razy z ciekawości kliknąłem na parę materiałów wideo, w których początkujący bądź doświadczeni youtuberzy słuchali paru znanych mi i przeze mnie lubianych utworów muzycznych. Zgodnie z prawem googlowskich algorytmów w tym momencie przepadłem i nie ma już ucieczki.
Od tamtego momentu mój youtubowy wall zalewają propozycje kolejnych, nowych bądź starych, reakcji wideo. Niby wiem, że można względnie łatwo oznaczyć dane treści na YouTubie jako te, które mnie nie interesują, ale jakoś pogodziłem się z tym i zostawiłem to tak, jak jest. Może jednak chcę te reaction videos oglądać?
Spośród wielu trendów, które obserwuję na YouTubie oraz wśród konsumpcji i produkcji treści wideo online, reakcje wideo są, przynajmniej dla mnie, najbardziej wyrazistym gatunkiem kontentu, który wyłonił się w ostatnich latach. I format ten odniósł ogromny sukces. Tysiące youtuberów z całego świata produkują reaction videos, miliony widzów to oglądają, a niemała część twórców zrobiła nawet z tego biznes.
Fenomen reakcji wideo, choć niewielu z was może być tego świadomych, opiera się na gruncie czysto psychologicznym.
Lubimy i chcemy oglądać to, jak inni reagują na znane nam twory sztuki, czy to będą filmy, muzyka, gry wideo itd. Działa tu na dobrą sprawę ten sam mechanizm, kiedy po prostu chcemy pokazać jakiś film czy piosenkę, która zrobiła na nas wielkie wrażenie, bliskiej osobie czy znajomym, tak by i oni mogli tego wrażenia doświadczyć.
Włącza się tu więc nasza empatia, potrzeba budowania więzi społeczno-plemiennych i tworzenie kręgu miłośników, skupionych wokół danego dzieła. Oglądając reagujących, w jakimś stopniu chcemy przeżyć ponownie nasz „pierwszy raz” z danym kawałkiem, filmem czy grą wideo.
Już w latach 90. włoscy badacze zauważyli podczas badań małp, że w momencie gdy sięgają one po jedzenie, w ich mózgach zaczynają uaktywniać się pewne neurony. Co ciekawe, te same neurony uaktywniały się również u małp, które jedynie przyglądały się temu, jak inne osobniki sięgały po jedzenie.
Są to jak najbardziej pozytywne aspekty naszej psychiki. Chcemy, by inni doświadczali przyjemnego mrowienia na plecach, które nam się przytrafiło, gdy np. jakiś kawałek muzyczny bezgranicznie nas zachwycił. Chcemy zobaczyć też, jak inni zareagują np. na jakąś dramatyczną scenę w filmie, niespodziewany zwrot akcji na koniec sezonu serialu czy niewiarygodne popisy wokalne albo arcygenialną gitarową solówkę.
Jeśli więc spojrzymy na reakcje wideo w ten sposób, są one niczym więcej jak sposobem na binge-watching emocji naszych i innych ludzi.
Jest w tym wszystkim także aspekt potwierdzania naszych własnych gustów. Chcemy skonfrontować nasze postrzeganie danego dzieła z tym, jak odbierze je inny człowiek. Na co on zwróci uwagę? Czy zachwyci się tymi samymi momentami co ja, czy może w ogóle nie zrobi to na nim wrażenia? Albo zwróci uwagę na coś zupełnie innego niż ja?
Do niedawna tę potrzebę do pewnego stopnia zaspokajały w nas recenzje, które czytaliśmy w gazetach, a następnie już w sieci. Potem dołączyły do tego fora internetowe, grupy dyskusyjne oraz social media. Są ludzie, którzy np. czytają recenzje przed seansem filmu, by wiedzieć, czy warto poświęcać na niego czas, a niekiedy i pieniądze, ale są też i tacy, którzy czytają je już po seansie i konfrontują swoje własne opinie z opinią innych.
Reakcje wideo wydają się ostateczną ewolucją tego zjawiska. Co więcej, są też na dobrą sprawę szczytową wersją doświadczenia społeczności ery internetu na poziomie meta. Sprowadza się to bowiem do tego, że oglądamy ludzi, którzy oglądają (bądź słuchają) danego dzieła. Co więcej, my słuchamy, bądź oglądamy to wszystko razem z nimi.
W czasach pandemii, gdy interakcje międzyludzkie na żywo zostały zredukowane, a wielu ludziom pozostały kontakty wirtualne, reaction videos okazały się erzakiem wspólnego przeżywania.
Choć skłamałbym, gdybym stwierdził, że od 2020 roku obserwujemy boom na reakcje wideo. To jest zjawisko funkcjonujące i rozwijające się prężnie od wielu lat.
Jego źródło znajduje się, a jakże, w Japonii. Kiedyś śmialiśmy się z wówczas dla nas dziwacznych zachowań Azjatów, głównie Japończyków, którzy np. podczas podróżowania ogarnięci byli manią robienia zdjęć sobie i wszystkiemu wokół. Dziś, jak dobrze widać, żyjemy w kulturze fotek i selfie, zawstydzając pewnie samych Japończyków poziomem naszego szału na tym punkcie. Także i pod względem reaction videos mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni okazali się pionierami i wizjonerami, przeczuwającymi jakie będą trendy jeszcze dekady przed tym, gdy staną się one faktem.
Już w 1981 roku japońskie telewizyjne show „Naruhodo! The World” zaprezentowało segment programu, w którym ichniejsi celebryci i komicy oglądali niedługie fragmenty materiałów wideo, reagowali na nie i potem odpowiadali na pytania dotyczące tego, co obejrzeli.
Dopiero jednak w XXI wieku świat Zachodu zobaczył w reakcjach potencjał.
Jednym z pierwszych głośnych virali była reakcja ludzi na Scary Maze Game.
Mowa tu o przeglądarkowej grze, w której w pewnym momencie nieoczekiwanie na ekranie pojawia się przerażająca twarz demona/wiedźmy z bardzo głośnym krzykiem w tle.
Miało to miejsce w 2006 roku, a od 2007 powoli zaczęły rodzić się pierwsze poważne kanały zajmujące się reakcjami.
Reakcje na tę grę były dość ekstremalne w porównaniu z przeważnie cywilizowanymi reakcjami widocznymi w dzisiejszym materiałach z tego gatunku treści.
Apogeum reaction videos osiągnęły wraz z rosnącą popularnością Youtubera PewdiePie, który zasłynął właśnie głównie dzięki graniu w gry i barwnym reagowaniu oraz komentowaniu tego, co doświadcza. Jednocześnie coraz więcej wyświetleń na YouTubie posiadały filmiki, w których jakiś członek rodziny nagrał reakcję swojego brata/ojca/matki/dzieci np. na słynną scenę z „Imperium kontratakuje”, w której, spoiler alert, Darth Vader wyjawia Luke’owi Skywalkerowi, że jest jego ojcem.
Dziś, reakcje wideo powoli dochodzą chwilami wręcz do profesjonalizacji. Poza licznymi przypadkami amatorów, którzy siadają przed kamerą i po prostu słuchają bądź oglądają filmy bądź muzykę, jest też niemała liczba osób, które postanowiły wykorzystać tę „niszę” nie tylko do promowania muzyki czy kina, ale też swojej własnej działalności.
Nie brakuje np. profesjonalnych filmowców (oczywiście raczej nieznanych szerokiej publiczności) czy muzyków, którzy reagując na dane treści analizują je pod kątem ich jakości.
Tłumaczą oni widzom na czym polega fenomen przesłuchiwanych przez nich piosenek wykorzystując do tego swoją wiedzę muzyczną.
Są też nauczyciele śpiewu czy emisji głosu, którzy reagując, opowiadają dokładnie o technikach, które dany wokalista wykorzystuje. Jednocześnie promują swoje usługi jako trener/trenerka wokalny/a.
I jeszcze żeby tylko takich reaction videos była większość, to świat rzeczywiście byłby lepszy. Sam obejrzałem kilka reakcji profesjonalistów na różne utwory i paru rzeczy, jeśli chodzi o teorię muzyki, się dowiedziałem. Wyobrażam też sobie, że przekazywana w ten sposób wiedza jest w stanie zainspirować wielu ludzi do słuchania dobrej muzyki, doceniania kunsztu jej wykonawców i odkrywania nowych dźwięków.
Niektóre kanały dodatkowo bawią się z samą formułą reakcji. Mam tu na myśli np. aktorów, którzy reagują na swoje własne role. Przypomina to trochę nowoczesną wersję oglądania swojego albumu ze zdjęciami z przeszłości.
Są też znani muzycy reagujący na covery swoich własnych kawałków wykonywanych przez ich fanów. Ale jest też reagowanie na... reakcje wideo.
Problemem reaction videos jest niestety fakt, że większość tego typu treści tworzą amatorzy.
Jedną kwestią jest to, że wielu z nich nie nadaje się w ogóle do tego typu materiałów, bo nie mają charyzmy i prezencji przed kamerą, by tworzyć show dla widza. Często też nie mają zbyt wiele ciekawego do powiedzenia, poza laniem wody, truizmami i czasem niezbyt nawet szczerymi zachwytami. Na porządku dziennym są też sztucznie przesadzone reakcje.
To zajęcie i hobby wymaga od tworzącego te treści bardzo mało. Wystarczy, że usiądzie sobie taka osoba przed kamerą, przesłucha czyjąś twórczość, lepiej czy gorzej zareaguje i powie parę słów od siebie.
Problemem „sceny” reakcji wideo jest też fakt, że zamyka słuchacza w bańce.
Nie pamiętam, kiedy trafiłem na jakieś reaction video, które by otwarcie krytykowało kawałek muzyczny czy film. Bez względu na to, czy autorzy materiału słuchali klasyki rocka, ewidentnych arcydzieł czy przeciętnych kawałków pop, reakcje zawsze są albo hurraoptymistyczne, albo po prostu pozytywne. Tworzy to wrażenie, że praktycznie wszystko jest dobre. Nieważne, czy dany youtuber słucha AC/DC, Beatlesów, Metalliki, czy... Backstreet Boys albo grupy Aqua (to ci od kawałka Barbie Girl). Wszystko mu się podoba.
Ten brak krytycznego myślenia o muzyce i filmach, bo z filmami jest analogicznie w przypadku reakcji wideo, jest niepokojący. Z jednej strony to rozumiem – youtuberzy nie chcą otwarcie krytykować utworów artystów, o których przygotowują materiał, bo stworzą sobie renomę malkontenta i zostanie im zablokowana możliwość wykorzystywania w wideo dzieł tych wykonawców. Zresztą zapewne sam YouTube może na tyle zachachmęcić algorytmami, by nikt nigdy nie dotarł do tych materiałów. A i tak właściciele praw autorskich wykonali pewien ukłon w stronę reagujących youtuberów, gdyż nie każdy artysta bądź wytwórnia chce, by ktoś inny zbierał odsłony za ich kawałki na swoim kanale.
Innym problemem reaction videos jest nieszczerość.
Oczywiście nie dotyczy ona wszystkich youtuberów zajmujących się reakcjami, ale nie brakuje takich przypadków, w których, ktoś ewidentnie udaje, że słucha danego utworu po raz pierwszy. Albo jego zachwyty są nieszczere czy w najlepszym przypadku wymuszone. A reakcje wideo, które oznajmiają, że ktoś po raz pierwszy czegoś słucha bądź na coś reaguje, należą do najchętniej oglądanych. Szczególnie w przypadku reakcji na dany gatunek muzyczny przez osoby będące fanami kompletnie innego gatunku. Tutaj prym wiodą przede wszystkim hip-hopowcy słuchajacy „po raz pierwszy” metalu.
Jeszcze innym problemem jest fakt, że osoby reagujące w swoich materiałach na danych wykonawców, obracają się wokół tych samych treści.
Oczywiście nie brakuje kanałów z reakcjami na różnych twórców, ale masa youtuberów reaguje dokładnie na to samo. Był taki moment, że niemalże co drugie reaction video związane z muzyką musiało dotyczyć grupy Jinjer i ich kawałka Pisces. Punktem zaczepienia był fakt, że utwór ten w zwrotkach posiadał spokojną rytmikę i melodykę, a w refrenie nagle zamieniał się w growlowy ryk niepozornej wokalistki Jinjer.
Odbiorcom było ciągle mało przyglądania się reakcjom na pojawienie się tego „ryku” i praktycznie wymuszali na youtuberach, by ci kręcili kolejne materiały z reakcjami.
Pozytywnym aspektem reaction videos jest fakt, że ta działalność youtubowa, znajduje się w ścisłym kontakcie z odbiorcami.
Twórcy danych kanałów do wyboru treści, na które reagują, opierają się na poleceniach czy też wręcz oczekiwaniach albo nawet żądaniach fanów/widzów z komentarzy.
Wiele tych materiałów inspiruje też ludzi np. do słuchania nowej muzyki, co ciekawe, także tej klasycznej, po którą coraz częściej sięgają młodzi youtuberzy.
Przy okazji też reakcje wideo pomagają w promocji starszych wykonawców, którzy od dawna nie są na topie i nie mają możliwości przebicia.
Całkiem niedawno było głośno o tym, że kawałek In the Air Tonight Philla Collinsa po latach ponownie wskoczył do zestawienia najlepiej sprzedających się utworów na iTunes po tym, jak wiralem stała się reakcja wideo dwójki youtuberów na ten utwór.
Nie ma siły, by w dzisiejszych czasach artyści starszej daty byli w stanie zyskać popularność u nowego pokolenia słuchaczy w sposób inny niż promocja za pomocą reakcji wideo. Zresztą wielu mniej popularnych i bardziej hermetycznych wykonawców jest w stałym kontakcie z niektórymi twórcami reaction videos – wspierają ich działania, gdyż wiedzą, jak wielką siłę promocyjną mogą mieć takie materiały.
Jeśli więc spojrzymy na reaction videos nie jak na czyjąś twórczość, a bardziej jak na nowoczesny rodzaj reklamy/promocji/zachęcania do słuchania i oglądania tworów kultury wysokiej i niskiej, to wówczas nie jest to już aż tak odtwórcza, nieprzydatna i pozbawiona sensu działaność.
To z pewnością ciekawy trend i rozgałęzienie branży wideo na YouTubie, choć niełatwo jest jednoznacznie określić, czy robi ono więcej szkody, czy pożytku.
Na pewno odpowiada na pewne potrzeby ludzkiej psychiki w ujęciu całego społeczeństwa, gdyż ich popularność, wymiernie ujęta w liczbach odtworzeń tych materiałów, świadczy sama za siebie. Pod tym względem jest to sfera o tyle interesująca, że widz jest w stanie wyjąć z niej dla siebie więcej (na poziomie emocjonalnym), niż realnie dał z siebie twórca takiego materiału.
* Źródło zdjęcia głównego: Alex Hefner/YouTube