Co już wiemy o nadchodzącym epizodzie „Gwiezdnych wojen"? Analizujemy zwiastun „The Rise of Skywalker”
„The Rise of Skywalker” - tak oficjalnie brzmi tytuł Epizodu IX „Gwiezdnych wojen”. Podczas dzisiejszego panelu na Star Wars Celebration ujawniono jednak jeszcze więcej. Mieliśmy okazję zobaczyć pierwsze ujęcia z produkcji. Co po dzisiejszym dniu wiemy na temat fabuły filmu?
„Gwiezdne wojny” to jedna z najsłynniejszych i najbardziej dochodowych serii w historii kina. Sława tej nazwy wykracza jednak poza świat filmu. Od czasu premiery pierwszej części sagi Skywalkerów historia odległej galaktyki była poszerzana w telewizji, książkach, grach wideo i komiksach. Wraz z nadejściem Disneya większość Expanded Universe została jednak wyrzucona do śmieci. Duch niektórych z tych opowieści przetrwał jednak w „Przebudzeniu Mocy” J.J. Abramsa. Potem nastał jednak czas Riana Johnsona, który ustami swojej postaci nawoływał do zabicia przeszłości.
Wydawało się, że „Gwiezdne wojny” pójdą w nową stronę (choć po prawdzie z Johnsonem za sterami bardziej trzeba by to nazwać potykaniem się niż chodem). Do reżyserowania Epizodu IX Disney ponownie zatrudnił jednak Abramsa. I trudno było ocenić, jaki w takim razie będzie finałowy rozdział sagi Skywalkerów. Części odpowiedzi dostarczył premierowy zwiastun „The Rise of Skywalker”.
Materiał przedstawiono jako teaser, ale trwa ponad dwie minuty. Pokazano w nim wiele interesujących scen.
Wideo otwiera seria ujęć przedstawiająca Rey stojącą samotnie na jakiejś pustynnej planecie. Nie jest to Tatooine znane z dwóch poprzednich trylogii, ponieważ widzimy tylko jedno słońce. Być może zgodnie ze swoim pierwotnym życzeniem dziewczyna powróciła na Jakku. W „Ostatnim Jedi” ten wątek został całkowicie porzucony, ale być może Abrams będzie chciał naprawić ten element. Nie jest to jednak pewne, bo na większość pokazanych wcześniej krajobrazów Jakku składały się przede wszystkim wydmy, a nie twarde powierzchnie i skały. Być może chodzi więc o Jedhę z „Łotra 1”. Część zdjęć do „The Rise of Skywalker” była kręcona w tej samej lokacji, a w samym uniwersum księżyc stanowi ważne miejsce dla czcicieli Mocy. Ale czy nie powinniśmy widzieć zniszczeń dokonanych przez Gwiazdę Śmierci? Podczas sceny w tle słychać słowa wypowiadane przez Luke'a Skywalkera:
W kolejnych sekundach do Rey z ogromną prędkością zbliża się myśliwiec TIE Interceptor używany przez Najwyższy Porządek. Bohaterka uruchamia miecz świetlny należący pierwotnie do Anakina Skywalkera i wyskakuje w powietrze z saltem, żeby zaatakować maszynę. Będąc całkiem szczerym ta scena jest tak absurdalna, że sprawia wrażenie bardziej wizji Mocy niż realnej sytuacji. Obecność miecza, który został zniszczony na statku Snoke'a, Supremacy, zdaje się to potwierdzać. Być może jest jednak inaczej. W trakcie panelu na Star Wars Celebration Daisy Ridley została zapytana, czy Rey odzyska swój miecz. Nie odpowiedziała wprost, ale potwierdziła, że miecz odziedziczony po Luke'u Skywalkerze dalej istnieje i powróci. Warto też zaznaczyć, że bohaterka wciąż nosi blaster otrzymany od Hana Solo.
Następnie widzimy krótkie przebitki na tajemniczą planetę oraz Kylo Rena mordującego członka Ruchu Oporu w towarzystwie szturmowców i naprawę jego hełmu.
Wzorowany na masce Dartha Vadera hełm został zniszczony przez Rena w trakcie „Ostatniego Jedi”. Ren rozwścieczony przez kpiny Snoke'a uderzył nim wtedy w jedną ze ścian windy. Przez resztę filmu pojawiał się bez nakrycia głowy. Naprawa maski to tylko kolejny z dowodów na to, że J.J. Abrams zignoruje lub zmieni wiele elementów pokazanych w filmie Riana Johnsona. Podobnie zrobił jego poprzednik z „Przebudzeniem Mocy”, więc teoretycznie nie ma w tym żadnej osobistej urazy. Problem w tym, że po raz kolejny dostajemy dowód na to, że nowa trylogia nie została pomyślana jako koherentna i logiczna całość.
Możemy być pewni, że w „The Rise of Skywalker” wspólny wątek będą mieli Finn i Poe Dameron. Obaj bohaterowie poznali się na początku „Przebudzenia Mocy” i szybko stali się ulubieńcami fanów. Po rozbiciu się na Jakku nie mieli jednak prawie żadnych scen razem. Ciekawe więc jest, co sprowadzi ich na wspólną drogę tym razem. Finn zdaje się trzymać kij, którym Rey posługiwała się na Jakku, co po raz kolejny sugeruje, że powrócimy na tę planetę.
Kolejna scena z pewnością ucieszy fanów oryginalnej trylogii. Widzimy w niej podróżującego w hiperprzestrzeni Sokoła Millenium z dwoma ważnymi dla tego statku postaciami.
Fani czekali na powrót Lando Calrissiana od lat. Z pewnością ucieszy ich więc obraz popularnego szulera za sterami Sokoła Millenium. Zwłaszcza, że na statku jest w towarzystwie Chewbacki. Najlepszy przyjaciel Hana Solo w „Ostatnim Jedi” został sprowadzony do roli milczącego szofera Rey.
Wielu członków fandomu „Gwiezdnych wojen” miało pretensje, że Rey zbyt łatwo zastępuje starych bohaterów. Miecz Anakina i Luke'a stał się jej mieczem, a zaczęła też zachowywać się jakby Sokół był jej statkiem. J.J. Abrams zdaje się rozumieć te uczucia fanów i dlatego oddał własność Hana Solo w ręce jego przyjaciół. Oczywiście nie należy dochodzić do zbyt daleko idących wniosków na podstawie dwóch krótkich scen, tym bardziej, że według plotek rola Billy'ego Dee Williamsa ma być bardzo mała.
Następnie pokazana została dłuższa sekwencja pościgu na piaszczystej planecie, w którym biorą udział C3PO, Poe i Finn. Co ciekawe poruszają się pojazdem przypominającym nieco barki, których używał Hutt Jabba w „Powrocie Jedi”. Wygląda na to, że wizerunek droida z kuszą, który pokazano na plakacie promocyjnym filmu nie jest daleki od prawdy i C3PO znów będzie w centrum akcji.
Następnie widzimy dwie krótkie sceny z udziałem Leii Organy Solo.
Na pierwszym ujęciu trzyma ona medal z czasów Rebelii (właśnie takie otrzymali Han Solo i Luke Skywalker na koniec „Nowej Nadziei”). Druga przebitka pokazuje generał Leię w objęciach Rey, która z jakiegoś powodu płacze. Być może jest to skutek ich rozmowy na temat Luke'a lub kolejna wizja Mocy już po śmierci byłej księżniczki. Być może właśnie z tego powodu chwilę później po raz kolejny odzywa się narracja Skywalkera:
Ostatnie dwa ujęcia wydają się kluczowe dla zaprezentowanego zwiastuna. Grupa naszych bohaterów patrzy z niedowierzaniem na zniszczony fragment Gwiazdy Śmierci.
Tak duży kawałek teoretycznie mógłby się znajdować tylko na księżycu Endora, ale ten teren zupełnie nie przypomina lasów znanych z Episodu VI. Może w innym miejscu próbowano stworzyć kolejną broń Imperium? Tuż po słowach Luke'a wybrzmiewa charakterystyczny śmiech Sheeva Palpatine'a, znanego też jako Darth Sidious i Imperator. Obecność grającego go w poprzednich filmach Iana McDiarmida na scenie Star Wars Celebration zdaje się potwierdzać obecność jakiejś formy Sitha w „The Rise of Skywalker”. Na ten moment oczywiście nie sposób dokładnie stwierdzić, w jaki sposób dojdzie do powrotu Mrocznego Lorda. J.J. Abrams nie wahał się w poprzednim filmie korzystać z elementów tak starych filmów, jak i zlikwidowanego EU. Dlatego Ben Solo był połączeniem Jacena Solo i Bena Skywalkera z książek, a Rey miała wiele cech Jainy Solo.
W Expanded Universe był też wątek powrotu Palpatine'a, który używał sklonowanych ciał, by żyć wiecznie. Historia wydarzyła się w serii komiksów „Dark Empire” i jest powszechnie uważana przez fanów za jedną z najgorszych w historii „Star Wars”. Czy Abramsowi uda się w ciekawszy sposób doprowadzić do wskrzeszenia Dartha Sidiousa? I w jaki sposób jego powrót będzie wiązać się z postacią Kylo Rena, który przecież nawoływał do odrzucenia Jedi i Sithów?
Po zobaczeniu teasera mnożą się kolejne pytania. Trudno też powiedzieć, co ma oznaczać tytuł „The Rise od Skywalker”. Skoro wszyscy twórcy zgodnym chórem podkreślają, że będzie to koniec sagi Skywalkerów, to z jakim powstaniem, powrotem lub narodzinami mamy do czynienia? Przecież w „Ostatnim Jedi” zostało powiedziane, że rodzice Rey nie byli nikim ważnym. Wielu fanów zapewne ucieszy się z powrotu Abramsa na stanowisko reżysera, bo on przynajmniej traktuje ich poważnie. Nie mogę się jednak pozbyć wrażenia, że cała ta historia budowana jest na kolanie w oderwaniu od poprzednich części. To nie nowa trylogia, bo każdy z tych filmów sprawia wrażenie, jakby nie miał nic wspólnego z poprzednim.