Radziecki „Władca Pierścieni” jest jeszcze gorszy niż polski „Wiedźmin”. Odnaleziony właśnie film trafił na YouTube'a
Każdy słyszał o ekranizacji „Władcy Pierścieni” autorstwa Petera Jacksona. Kultowa powieść J.R.R. Tolkiena doczekała się jednak wcześniej kilku innych adaptacji, w tym uznawanego za zaginiony filmu telewizyjnego zrobionego w ZSRR. Produkcja z 1991 roku właśnie trafiła w odświeżonej wersji na YouTube'a i po prostu trzeba ją zobaczyć.
Nie jest żadną tajemnicą, że zachodnie prawa autorskie nie były czymś szczególnie respektowanym w radzieckiej Rosji. Dlatego w 1991 roku leningradzka telewizja mogła bez większych problemów wyemitować film telewizyjny „Khraniteli” będący adaptacją „Drużyny Pierścienia”. Produkcję przez kilka dekad uznawano za zaginioną, choć rosyjscy fani twórczości Tolkiena podejmowali pewne próby jej odzyskania.
Pod koniec marca zupełnie niespodziewanie rosyjski „Władca Pierścieni” trafił jednak na YouTube'a i to w odświeżonej wersji. Na platformę wrzuciło go oficjalne konto należące do kanału 5TV będącego sukcesorom stacji odpowiadającej za powstanie produkcji. Radziecki film przypominający w wielu elementach tani spektakl telewizyjny z miejsca doczekał się olbrzymiej widowni. Z powodu fatalnych efektów specjalnych, drewnianego aktorstwa i wschodniej estetyki błyskawicznie stał się bazą dla żartów i memów. Obie zamieszczone na YouTubie części mają tylko rosyjskie napisy, które da się automatycznie tłumaczyć na wybrany język, przeważnie jednak ze średnimi efektami. Ale to tak naprawdę część całej zabawy.
Rosyjski „Władca Pierścieni” jest w jakimś sensie wierniejszą adaptacją książki, bo zobaczymy tam Toma Bombadila.
Całość kończy się też dokładnie tak jak powieściowa „Drużyna Pierścienia” – odejściem Froda i Sama i jeszcze przed śmiercią Boromira. Nie liczcie więc na wciągający pojedynek syna Namiestnika Gondoru z orkami i Urk-hai. Nie liczcie zresztą na żadną epickość, bo radziecki film wygląda gorzej niż większość fanowskich produkcji kręconych w ostatniej dekadzie. Wszystko jest tu absolutnie fatalne i sprawia, że „Wiedźmin” z 2001 roku sprawia wrażenie arcydzieła fantasy.
W tym jednak tkwi cały urok udostępnionego na YouTubie filmu. To po prostu fantastyczny przykład filmu z kategorii: „Tak zły, że aż dobry”. Cała przyjemność z oglądania grupy rosyjskich mężczyzn nieudolnie próbujących odtworzyć magię Śródziemia polega na tym, by zobaczyć wszystkie najzabawniejsze niepowodzenia z ich strony.
Dlatego polecam kilka scen, które po prostu trzeba z tej wersji obejrzeć.
Bo któż nie chciałby zobaczyć na własne oczy epickich fajerwerków Gandalfa przedstawionych za pomocą wrzuconych na ekran rysunków, błyskawicznej przemiany Smeagola w Golluma (z obowiązkowym „Grrrraaauu”), hobbitów wyglądających jak liliputy w towarzystwie Toma Bombadila i Złotej Jagody? A to przecież tylko sceny z 1. części. W następnej znajdziemy m.in. walkę Froda z Królem Nazguli do rytmów rosyjskiego popu, pierwsze spotkanie z gnomem Gimilim i kobiecym Legolasem (to nie pomyłka), słynną scenę z Boromirem przemawiającym na naradzie u Elronda. Dlaczego nie wspominam w tym miejscu o starciu Gandalfa z Balrogiem? Obejrzyjcie, a sami się przekonacie.
Jak podaje portal The Guardian, sowiecką wersję „Władcy Pierścieni” tylko raz pokazano w telewizji, więc każdy z nas otrzymał właśnie niepowtarzalną okazję na zmierzenie się z kawałkiem historii. I to takim, do którego można powracać za każdym razem z uśmiechem na ustach i dużą ilością alkoholu w pobliżu.