„Równi sobie” to miks reality show i tego, co Polacy najbardziej kochają w paradokumentach. Nowy program TVN-u obejrzysz już w serwisie Player i w telewizji.
Przyznam, że co roku przyglądam się ramówce TVN-u z niepokojem. I w ogóle temu, w jaką stronę zmierza telewizja, nie tylko prywatna, ale i publiczna. Gdybyśmy wzięli do ręki, jak przed laty, program telewizyjny, mogliśmy się z niego dowiedzieć, że kolejne stacje prawie wszystkie swoje godziny emisji przeznaczają na paradokumenty i reality show. Od obiadu aż do kolacji, a czasem i już po śniadaniu, możemy śledzić historie fikcyjnych rodzin, które mają problemy z policją, niewiernymi małżonkami i zbuntowanymi dziećmi. Wieczorem z kolei mamy uwierzyć, że losy prawdziwych osób zmieniają się magicznie pod wpływem programów. Te albo kojarzą ich w pary, albo mają gwarantować nowy start w życiu.
Idąc tym tropem, idea programu „Równi sobie” to gotowy przepis na sukces.
Pomysł reality show oparty jest na zagranicznym formacie. Koncept jest prosty – w każdym odcinku poznajemy dwie rodziny. Jedna z nich ma dogodną sytuację materialną i jest zadowolona z życia, druga ledwo łączy koniec z końcem i została wystawiona na jakąś próbę. Celem „Równych sobie” jest skojarzyć te rodziny – to one mają sobie wzajemnie pomóc. Głównie chodzi oczywiście o poprawienie sytuacji osób, którym gorzej się żyje – te potrzebują remontu, znalezienia pracy, pieniędzy. Ale ci, którym wiedzie się źle, też chcą pomóc swoim darczyńcom – mogą ich czegoś nauczyć, przypomnieć o ważnych w życiu sprawach i tak dalej, i tak dalej.
„Równi sobie” to taki „Nasz nowy dom” i „Trudne sprawy” w jednym.
Cel jest w teorii oczywiście szlachetny, ale reality show wypada dość sztucznie. Trudno było twórcom programu zbudować na ekranie prawdziwą relację dwóch rodzin. Te przedstawione są na pierwszy rzut oka na zasadzie przeciwieństw, ale dobrane tak, by wzajemnie zrozumieć swoje potrzeby. W pierwszym odcinku bogaci, posiadający sieć klubów fitness przedsiębiorcy pomagają uczestnikom, którzy chcieli rozkręcić swój własny biznes, ale przeszkodził im w tym wypadek. Mąż i ojciec domu, dotychczas silny mężczyzna, kochający konie i pracujący fizycznie, wylądował na wózku inwalidzkim, tracąc czucie w nogach.
Czuć pewien dyskomfort, oglądając „Równych sobie”. Te kontrasty bywają, wybaczcie za określenie, momentami aż pornograficzne. Nie jest to na szczęście poziom „Dam i wieśniaczek”, ale skłamałabym, gdyby nie chodziło tu o wywołanie podobnego efektu w widzach. Odbiorcom nie umknął też fakt, że niektórzy bohaterowie programu wystąpili już w innych tej samej stacji, np. w „Ukrytej prawdzie”, co podważa ich autentyczność.
O wiele ciekawszy byłby prawdziwy reportaż w odcinkach, który przedstawiałby rodziny pomagające tym gorzej sytuowanym, na własną rękę, bez błysku fleszy na starcie. To jednak nie byłoby takie „ładne” i „wyreżyserowane”. A to przecież o oglądalność głównie chodzi, czyż nie? Lekkie ciarki wywołuje też sam tytuł – „Równi sobie”. Co to właściwie ma znaczyć? Dlaczego to jest zawoalowanie poddane w wątpliwość?
„Równi sobie” są momentami niezręczni, (prawie) zawsze wyreżyserowani i choć jego cel jest teoretycznie jasny, nie brakuje pytań o to, jaki to spotkanie ma odnieść efekt. Czy to rzeczywiście podwaliny pod jakąś relację, czy chęć wypromowania przy okazji swoich biznesów (w obu odcinkach padają nazwy dużych marek, za którymi stoją bohaterowie)? Być może „Równi sobie” wśród publiczności odniosą pozytywny skutek – zachęcą kogoś do pomocy, pomogą wyjść z własnej, bezpiecznej „bańki”. Być może niektórych wzruszą. Tym bardziej, że łączą wszystko to, do czego w ciągu ostatnich lat przyzwyczaiła nas telewizja.
Program „Równi sobie” obejrzysz w serwisie Player. Dostępne są dwa odcinki reality show. Emisja w telewizji w każdy poniedziałek o 21:30 w stacji TVN.
* Zdjęcie główne: https://prasa.tvn.pl/130179-premiera-programu-rowni-sobie-juz-dzis
Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.