REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Książki

Świetny temat i szarlatańska książka. „Rozmowy z seryjnymi morderczyniami” zawodzą na każdym kroku

Christopher Berry-Dee ma na swoim koncie dziesiątki wywiadów z seryjnymi mordercami i kilka książek poświęconych słynnym zabójcom. W pewnym momencie Amerykanin zdał sobie sprawę, że nie napisał jeszcze żadnego reportażu poświęconego stricte kobietom. W taki sposób narodziła się koncepcja książki „Rozmowy z seryjnymi morderczyniami”.

06.08.2020
21:50
rozmowy z seryjnymi morderczyniami
REKLAMA
REKLAMA

W świecie reportażu od dawna toczy się zażarta dyskusja na temat wartości prawdy i roli reportera w wydobywanej przez niego na światło dzienne historii. Część twórców i czytelników uważa, że reporter ma pełne prawo koncentrować się w książce również na sobie i naginać rzeczywistość w celu wydobycia większej prawdy. Inni preferują, gdy autorzy chowają się na drugim czy nawet trzecim planie, pozwalając przemówić bohaterom i ich opowieści.

Osobiście jestem zdecydowanym zwolennikiem tej drugiej szkoły, co oczywiście nie oznacza, że nigdy nie doceniam reportaży idących odmienną drogą. Wystarczy wspomnieć recenzowaną niedawno na łamach Rozrywka.Blog książkę „Łowca nastolatek”, której autor Mikołaj Podolski często wysuwa się na pierwszy plan. „Rozmowy z seryjnymi morderczyniami” pokazują jednak, jak wielkie niebezpieczeństwo leży w narcystycznym podejściu do tworzenia reportażu. Bardzo łatwo zniszczyć bowiem w taki sposób nawet najlepszy temat.

Christopher Berry-Dee to doświadczony reporter, dokumentalista i kryminolog zajmujący się postaciami seryjnych morderców.

Na swoim koncie ma już takie książki jak „Rozmowy z seryjnymi mordercami” i „Rozmowy z psychopatami” oraz serial dokumentalny „The Serial Killers”. Jako ekspert od tego rodzaju tematyki pojawiał się też w dokumentach pokroju „Joanna Dennehy: Killing For Kicks” czy „Born to Kill?”. Zdecydowanie nie można mu więc odmówić znajomości rzeczy, rozległych kontaktów i przynajmniej pewnych umiejętności z zakresu kryminalistyki.

Po zaznajomieniu się z tymi wszystkimi tytułami rodzi się jednak pytanie: jak to możliwe, że „Rozmowy z morderczyniami. Królowe zbrodni” są tak nieudolnie napisaną książką? Odpowiedź zahacza zarówno o postać autora, dobór wybranych postaci, jak i jego styl pisarski. Christopher Berry-Dee na podstawie omawianej książki jawi się jako osobowość okropnie narcystyczna, megalomańska i niezbyt przyjemna. Na wielu stronach znajdziemy więc odwołania do licznych osiągnięć reportera, dziesiątek przeprowadzonych rozmów i takiej czy innej książki, którą już zdążył napisać.

rozmowy z seryjnymi class="wp-image-431329"

„Rozmowy z morderczyniami” przypominają niekiedy listę przypisów do innych tekstów, w których rzekomo znajdziemy odpowiedzi na wszystkie poszukiwane pytania. Nie każda tego typu deklaracja Berry'ego-Dee wydaje się też wiarygodna. Stwierdza on choćby, że na podstawie jego dzieła powstał nagrodzony licznymi statuetkami film „Monster”, w którym zagrała Charlize Theron. W żadnej bazie filmowej dotyczącej tej produkcji nie pojawia się jednak na ten temat choćby wzmianka.

Powyższe problemy dałoby się jednak zignorować, gdyby Christopher Berry-Dee wykonał porządną dziennikarską robotę.

W książce zatytułowanej „Rozmowy z seryjnymi morderczyniami” znajdziemy tymczasem szokująco mało cytatów z wypowiedziami niesławnych bohaterek. Poszczególne rozdziały zostają poświęcone kolejnym słynnym zabójczyniom, takim jak Catherine May Wood, Gwendolyn Graham, Joanna Dennehy czy Aileen Wuornos.W znacznej większości sprowadzają się jednak do opisów kolejnych zabójstw dokonanych przez kobiety. One same pozostają nieme, a w tych rzadkich przypadkach, gdy Berry-Dee oddaje im głos, przeważnie robi to, by zarzucić od razu kłamstwo lub wyśmiać jakąś cechę osobowości zatrzymanych morderczyń. Cała książka roi się zresztą od jawnie seksistowskich przycinków ze strony autora.

Nie mam oczywiście zamiaru w jakikolwiek sposób rozgrzeszać którejkolwiek z omawianych w książce morderczyń, ale w jaki sposób mamy dostać się w głąb ich umysłu, jeśli nawet nie mamy okazji przeczytać, jak same siebie widziały? Jakie były ich motywy? Dlaczego zabijały w taki a nie inny sposób? Skąd brało się w nich tak wielkie okrucieństwo? Na wszystkie te pytania nie dostajemy od reportera choćby ułamka odpowiedzi.

„Rozmowy z seryjnymi morderczyniami. Królowe zbrodni” to też książka rojąca się od nielogiczności i pomieszanych wątków.

Christopher Berry-Dee wielokrotnie potrafi zaprzeczać swoim własnym stwierdzeniom niemal. Najpierw twierdzi, że prowodyrką była oskarżona A, trzy zdania później kategorycznie podkreśla, że oskarżona B, a potem znowu na odwrót. Taki poznawczy chaos potrafi się ciągnąć przez cały rozdział. Czytelnicy oryginalnej wersji narzekali też na liczne błędy ortograficzne, ale tłumacz Tomasz Wyżyński postanowił polskim czytelnikom oszczędzić podobnego losu. Co nie zmienia faktu, że nie był w stanie poprawić licznych błędów w rozumowaniu, dziur w logice i niedopowiedzeń pozostawionych przez oryginalnego autora. Trudno mieć o to jednak do niego pretensje.

REKLAMA

„Rozmowy z seryjnymi morderczyniami” to książka pisania bez odpowiedniego zaangażowania, pomysłu i pokory. Od pierwszych stron uderza po oczach, że była tworzona najmniejszym możliwym nakładem sił. Byleby tylko się dobrze sprzedać za sprawą nośnego tematu. I faktycznie, sama idea napisania książki o kobiecych zbrodniarkach wydaje się absolutnie godna uwagi. Wymaga jednak lepszego i bardziej skorego do pracy reportera. Bo przecież jak o recenzowanej książce świadczy fakt, że amerykańskiemu autorowi nie chciało się nawet dopilnować, żeby wszystkie bohaterki były seryjnymi morderczyniami (czyli miały na swoim koncie co najmniej trzy ofiary)? Moim zdaniem dosyć jednoznacznie.

Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA