REKLAMA

"Rozpieszczone bachory" - recenzja filmu. To hit na Netflix Polska

"Rozpieszczone bachory" już od kilku dni nie chcą opuścić pierwszego miejsca najpopularniejszych tytułów na Netfliksie w naszym kraju. Postanowiliśmy sprawdzić, co w tej francuskiej komedii tak urzekło naszych rodaków. Z naszej recenzji dowiecie się, czy warto ulec trendom i ją obejrzeć.

rozpieszczone bachory netflix top10 recenzja
REKLAMA

Już w pierwszych scenach zobaczymy, że główni bohaterowie naprawdę, zgodnie z tytułem, są rozpieszczonymi bachorami. Stella szasta pieniędzmi i wyżywa się na bogu ducha winnej służbie, Philippe imprezuje do nieprzytomności i chciałby rozkręcić firmę, której pracownicy będą mieli rozchodzić nowe buty, a Alexandre myśli tylko o jednym i zamiast chodzić na zajęcia, woli uprawiać seks z żoną i córkami rektora. Nigdy w życiu nie musieli pracować, bo urodzili się w bogatej rodzinie i żerują na ciężkiej pracy ojca, prowadzącego firmę budowlaną. Francis ma już jednak tego dość. I kiedy dostaje zawału serca patrząc na działania swoich pociech, postanawia dać im solidną nauczkę.

Zawiązanie akcji od razu przywiedzie wam na myśl "Sknerusa", gdzie Joe nie mógł już słuchać, jak jego bliscy dzielą między siebie spadek po nim, chociaż jeszcze nie umarł i zdecydował się sfingować utratę całego majątku. Francis jest nieco bardziej przebiegły. Udaje, że wspólnik go oszukał i teraz razem z dziećmi musi ukrywać się przed policją. Jadą więc wszyscy do starej posiadłości w Marsylii i zamiast sushi żywią się dobrze namoczonymi oliwą grzankami. "Rozpieszczone bachory" będą musiały więc zderzyć się z prawdziwym życiem i znaleźć prawdziwą pracę. Tym samym mamy do czynienia z kolejną francuską komedią, której przesłanie sprowadza się do wyświechtanych klisz, ale ogląda się ją całkiem nieźle.

REKLAMA

Rozpieszczone bachory - recenzja filmu dostępnego na Netfliksie

Rozpieszczone bachory - opinie

Nicolas Cuche serwuje nam wręcz pozbawioną wyrazu opowiastkę o istocie ciężkiej pracy i rodzinnych więzów. Nawet nie próbuje nadać jej jakiegokolwiek pazura. O ile Nicolas Benamou i Philippe Lacheau we "Wszystko zostanie w rodzinie" nie mieli problemu z pokazaniem dyndającego na wietrze penisa, on woli spuścić z tonu i skupić się na Stelli popisującej się swoim imprezowym drygiem przed nowymi współpracownikami. Reżyser ciągle szuka czegoś, co da nam do myślenia. Nigdy nie mówi jednak wyraźnie tego, co chciałby nam powiedzieć. Dlatego kiedy Alexandre ze swoim hipisowskim wyglądem będzie krytykował kapitalizm, my sobie pomyślimy: "no tak, bogaci to mogą się buntować i obijać", ale później już do tego wątku nie wrócimy.

"Rozpieszczone bachory" to takie wyprane z charakteru "Schitt's Creek", bo podobnie jak w serialu, humor opiera się tu na zderzeniu mentalności bogatych dzieciaków z prawdziwą rzeczywistością. Bohaterowie nie mogą jednak pochwalić się urokiem Davida i Alexis. Nie są tak przerysowani, a Cuche nie chce, żebyśmy się z nich śmiali, tylko im współczuli. Dlatego Philippe usłyszy, że za swoje pomysły na biznes powinien dostać srogi łomot, Stella będzie musiała stawić czoła nieprzyjemnemu klientowi restauracji, a Alexandre zwymiotuje po skosztowaniu "darów natury, która nie chce za nie nic w zamian". Film w każdej scenie pała ciepłem i sympatią do swoich postaci. Reżyser próbuje bowiem usprawiedliwiać pokazywane zachowania, przez co trójce latorośli przyjdzie wygarnąć ojcu wszystkie rodzicielskie zaniedbania.

REKLAMA

Rozpieszczone bachory - czy warto obejrzeć francuską komedię na Netfliksie?

"Rozpieszczonym bachorom" brakuje co prawda wyrazu, ale zawarte w nich emocje, są wystarczające, abyśmy seans zaliczyli do udanych. Nie spodziewajcie się jednak wybuchów śmiechu. Chichot pod nosem to wszystko na co możecie liczyć. Siła filmu tkwi bowiem w szczerości i prostocie, które czarują widzów i nie pozwalają oderwać się od ekranu. Na wieczorną rozrywkę z całą rodziną nada się więc w sam raz.

Rozpieszczone bachory" obejrzycie na Netfliksie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA