Jedno z największych filmowych zaskoczeń roku. "Searching" to nie jest kolejny przekombinowany pseudo-thriller, wykorzystujący nowoczesne technologie. To wciągający i brawurowo opowiedziany kryminał, którego akcja rozgrywa się na ekranach laptopów i smartfonów.
OCENA
Było już kilka prób wciągnięcia nowoczesnych technologii w ramy hollywoodzkich filmów. Przeważnie każda z nich okazała się średnio udana. Jak dotąd chyba najbliżej sukcesu był horror "Cybernatural" z 2014 roku, którego akcja rozgrywała się na ekranie laptopa. "Searching" idzie o krok dalej.
Film ten do opowiadania historii korzysta nie tylko z laptopa, ale i ze smartfonów oraz komunikatorów internetowych. Od Messengera, przez Tumblra i Instagrama oraz YouTube’a, po starego dobrego Gmaila.
Reżyser filmu Aneesh Chaganty, który pracował kiedyś w Google’u, płynnie przechodzi pomiędzy tymi wszystkimi urządzeniami i aplikacjami i, co ważne, układa z tego spójną, wiarygodną, trzymającą w napięciu i wciągającą opowieść.
Bohaterem filmu jest David (John Cho), który po śmierci żony samotnie wychowuje swoją 16-letnią córkę Margot. Od pewnego czasu komunikują się ze sobą w dużej mierze przez komunikatory i Messengera. Jednak nagle Margot znika bez śladu i nie daje żadnych znaków życia. David rozpoczyna jej poszukiwania. Oprócz kontaktu z detektywem, rozpoczyna też poszukiwania córki na własną rękę, przeglądając jej konta w social mediach i historię przeglądarki.
Jakkolwiek karkołomne i przekombinowane może wydawać się formalne założenie filmu "Searching", podczas seansu byłem w potężnym szoku, jak twórcom udało się uczynić z tego prawdziwą siłę tej produkcji.
Na samym początku widzów wita... pulpit Windowsa. Przyznam, że było to naprawdę ciekawe doświadczenie.
Myślisz, że to jakiś problem techniczny. Chwilę później okazuje się, że to początek filmu. W ciągu kilku następnych minut możemy obserwować próbkę znakomitej narracji, opowiadającej w skondensowanej formie historię rodziny Davida. Skojarzenia z podobną sekwencją otwierającą animację Pixara "Odlot" są nieprzypadkowe. I podobnie jak cały film forma ta może zachwycić swoim pomysłem i płynnością narracji (szczególnie dla widza obeznanego w social mediach i komputerach).
Reżyser nie musiał specjalnie głowić się nad tym, jak poprowadzić całą narrację. Wystarczyło posłużyć się komunikatami, powiadomieniami, postami na Facebooku, wiadomościami oraz wideo-rozmowami. I gotowe. Otrzymujemy z tego klarowną opowieść, którą z miejsca, intuicyjnie dekodujemy z obrazków i ekranów, które widzimy podczas oglądania "Searching". Pomysł świetny, a realizacja jeszcze lepsza. Tak bardzo mi się ten sposób opowiadania historii spodobał, że z chęcią śledziłbym serial opowiedziany w takiej formie.
Ale "Searching" to coś więcej niż tylko formalna ciekawostka. Film Chaganty’ego angażuje widza emocjonalnie.
Bo u źródła jest to klasyczny film kryminalny. Mamy tajemnicze zniknięcie, badanie poszlak i poszukiwanie śladów. Nie brakuje mylenia tropów oraz nieoczekiwanych zwrotów akcji. Ogląda się to znakomicie. W tym także dzięki kapitalnej kreacji Jona Chu, który pomimo grania głównie przed monitorem komputera, stworzył naprawdę poruszający i szczery portret ojca poszukującego zaginionego dziecka.
Historia wciąga, intryguje, a pojawiające się na ekranie komunikaty i wiadomości tekstowe oraz rozmowy są takim samym dobrym nośnikiem opowiadania jak tradycyjne dialogi. Zresztą, przypominam, że na samym początku kino, jeszcze bez dźwięku, posługiwało się przecież planszami tekstowymi do pokazywania kwestii dialogowych. "Searching" używa więc niejako współczesnej wersji tych planszy.
Idziemy jednak jeszcze dalej. Bo przy tych wszystkich superlatywach dotyczących warstwy formalnej i narracyjnej, "Searching" przy okazji pokazuje nam dość niepokojący obraz współczesnego świata. Po pierwsze, jedną z przyczyn zniknięcia córki Davida był brak komunikacji między nimi. Po śmierci żony ojciec rozmawiał ze swoim dzieckiem głównie za pośrednictwem social mediów. Ich relacja była więc w dużej mierze wirtualna. I nawet pokolenie urodzone w erze nowych technologii odczuwa, że nie jest to naturalne i tworzy emocjonalną pustkę.
Drugim dość niepokojącym aspektem "Searching" jest pokazanie nam, jak wiele informacji o sobie zostawiamy w sieci. Informacji, które każdy może z łatwością znaleźć.
Możemy mieć dostęp do konwersacji, które prowadzą nasi bliscy. Poprzez konta na serwisach takich jak Instagram jesteśmy w stanie prześledzić to, gdzie przebywała dana osoba. Choć akurat ten aspekt w "Searching" pokazany został z bardziej pozytywnego punktu widzenia. Bo właśnie dzięki tym wszystkim cyfrowym śladom David jest w stanie trafić na trop swojej córki. Film ten nie tylko opowiada poruszającą i wciągającą historię, ale też daje do myślenia. "Searching", posługując się poetyką nowych technologii, jest traktatem o blaskach i cieniach social mediów.