REKLAMA

Gwiazda Seleny nadal świeci, ale nie w nowej produkcji Netfliksa. Widzieliśmy „Selena – serial”

Mówili na nią Madonną Tejano, miała być nową Glorią Estefan. Gdy umarła, ówczesny gubernator stanu Teksas George W. Bush ogłosił dzień jej urodzin Dniem Seleny. Tragicznie zmarła Selena Quintanilla-Pérez jest bohaterką nowego serialu Netfliksa.

selena serial netflix
REKLAMA
REKLAMA

Ojciec Seleny Quintanilla-Pérez, Abraham Quintanilla, bardzo szybko odkrył jej piękny wokal. Równie szybko po jej śmierci zrozumiał, że warto zrobić o niej film. Powierzył prawa do ekranizacji historii Seleny producentowi Moctesumie Esparzy i w 1997 roku (2 lata po śmierci wokalistki) powstał biopic „Selena” z Jennifer Lopez w roli tytułowej. Po latach producent twierdzi, że Abraham Quintanilla niezgodnie z umową przekazał prawa do ekranizacji Netfliksowi. Sprawa jest w toku, tymczasem na platformie pojawił się kilka dni temu serial o młodości Seleny.

Selena Quintanilla była gwiazdą muzyki tejano, czyli muzyki Teksańczyków meksykańskiego pochodzenia. Jej talent został szybko doceniony, zaś kariera rozpędzała się coraz bardziej. Razem z zespołem Selena nagrała pięć albumów (jeden wydany pośmiertnie), z czasem rozszerzając repertuar o inne muzyczne gatunki, którymi inspirowała się młoda wokalistka. Gdy była u szczytu sławy, zginęła z rąk byłej prowadzącej jej fanklub, Yolandy Saldívar.

Fabuła serialu Netfliksa śledzi Selenę od pierwszych lat jej muzycznej działalności.

A w zasadzie działalności jej ojca. On bowiem założył rodzinny zespół Los Dinos (w przeszłości sam próbował wykorzystać swoją szansę w muzyce, co nie do końca wyszło), w którym występowały jego utalentowane dzieci.

Mimo, że to opowieść o niezwykłej i charyzmatycznej wokalistce, często na pierwszy plan wysuwa się ojciec i założone przez niego rodzinne przedsiębiorstwo. W rodzinie panują dziwne zależności. Jedyną osobą, która może decydować o przyszłości zespołu jest Abraham. W najpoważniejszych kwestiach, zwłaszcza tych biznesowych, nie liczy się on ze zdaniem rodziny, wielokrotnie jednak powtarza swojej córce Selenie, by zawsze starała się być sobą, mimo różnych wpływów z zewnątrz. Z jednej strony chroni ją przed utratą niezależności, z drugiej zaś sam od lat w jakiś sposób ją zniewala. Abraham otacza nad członkami swojej rodziny dziwny parasol ochronny, roszcząc sobie prawo nawet do decydowania o tym, z kim mogą spotykać się jego córki. Jasnym jest, że zrobi wszystko dla dobra swojej rodziny, także by zapewnić jej dach nad głową i dobre życie. Jest wymagający, ale daleko mu do wylewności, na co twórcy serialu kładą zresztą mocny akcent, wielokrotnie pokazując rozczarowanie dzieci, które czekają na dobre słowo czy pochwałę od ojca. I się nie doczekują.

Relacja Abrahama Quintanilli z dziećmi jest zresztą w serialu przedstawiona w dość niezdecydowany sposób, balansuje na granicy nadopiekuńczości i toksyczności. Gdy zbliżamy się do tej drugiej strony, Abraham wykonuje gest ocieplający jego wizerunek, jakby chciał przypomnieć widzom, że robi to wszystko dla dobra rodziny. Nie widzimy niestety relacji z tej drugiej strony, tj. ze strony członków rodziny.

W „Selena – serial” brakuje mi... Seleny

REKLAMA

W całym tym obrazie patriarchalnej rodziny, z kontrolującym wszystko ojcem na czele, najbardziej brakuje mi samej Seleny. To bardzo charakterystyczna i charyzmatyczna postać, utalentowana nie tylko muzycznie – kobieta projektowała ubrania, włączała się także w działalność charytatywną. Owszem, te wszystkie sfery są w serialu wspomniane, ale nie widzę w nim większej refleksji nad rozterkami Seleny. Praca na scenie od wczesnych lat musiała wywrzeć na nią jakiś wpływ. Podobnie jak funkcjonowanie w rodzinie-firmie, w której jesteś jedną z marionetek. Jak to na nią wpłynęło, jak się z tym wszystkim czuła – tego niestety w serialu nie widzimy. A szkoda, bo taki pogłębiony portret znacznie polepszyłby odbiór całego serialu. Który momentami traktuje niektóre wątki po łebkach.

„Selena – serial” znajdziecie na Netfliksie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA