REKLAMA

Wszyscy wychwalają drugi sezon Sense8, a to tylko przystawka przed głównym daniem

Na platformie Netflix wylądował drugi sezon Sense8. Produkcja w reżyserii (teraz już kobiet) Wachowskich cechuje się tym samym problemem, co sezon pierwszy - zaledwie poprawny serial chcą mi wcisnąć jako jedno z największych objawień telewizji.

Sense8
REKLAMA
REKLAMA

Czym jest Sense8? Prościej napisać, czym nie jest. Serial o lekkim zabarwieniu sci-fi miesza ze sobą akcję, dramat, telenowelę oraz (osłabiony już nieco) manifest LGBT, fabularne niedoskonałości zasypując pięknymi ujęciami oraz wspaniałymi krajobrazami. Produkcja była kręcona w Berlinie, Londynie, Chicago, San Francisco, Sao Paulo, Amsterdamie, Seulu oraz na Malcie. Po co takie bogactwo planu?

 class="wp-image-84745"

Zmienność lokacji idzie w parze z esencją Sense8. Ósemka bohaterów oddalonych od siebie o tysiące kilometrów jest połączona nadprzyrodzoną więzią. Czymś na kształt wspólnego umysłu, za sprawą którego razem doświadczają, dzielą się radością, bólem, szczęściem i smutkiem. Wymieniają się umiejętnościami oraz wiedzą. Są jak najbardziej bliska sobie rodzina, chociaż nigdy nie widzieli się twarzą w twarz.

Drugi sezon Sense8 łagodzi nieco wątki mniejszościowe, a bardziej skupia się na genezie bohaterów.

Lana (dawniej Larry) Wachowsky oraz Lilly (dawniej Andy) Wachowsky to znany duet reżyserski po operacjach zmiany płci. Artyści mocno przybliżyli się do środowisk LGBT, czego dali wyraz w pierwszym sezonie Sense8. Momentami serial sprawiał wrażenie manifestu gejów i lesbijek, intensywną akcję oraz klimat science fiction, spychając na drugi plan. Nie każdemu się to podobało, ale prawda jest taka, że to właśnie na odważnym promowaniu LGBT Sense8 zbudowało swoją tożsamość.

Teraz Lana oraz Lilly Wachowsky nieco osłabiają mniejszościową ofensywę, nareszcie skupiając się na szerszym obrazie całego uniwersum. Drugi sezon Sense8 porusza kluczowe wątki, które powinny zostać naświetlone już w pierwszym sezonie. Skąd wzięła się moc, która połączyła bohaterów z różnych zakątków świata? Jaka jest struktura oraz jakie są cele organizacji, która ich ściga? Kim jest morderca podążający tropem „sensatów”?

 class="wp-image-84744"

Na te pytania częściowo dostajemy odpowiedzi w drugim sezonie. Niestety, nie są to wyjaśnienia ani przesadnie głębokie, ani przesadnie pasjonujące. O ile geneza „sensatów” wydaje się intrygująca, tak działania złej organizacji są do bólu naciągane. Ma się wrażenie, że gdzieś po drodze zabrakło pieniędzy, aby lepiej pokazać potężną, ponadnarodową siłę tropiącą wszelkie wynaturzenia współczesnego świata. Jak gdyby scenariusz musiał zostać pocięty, bo budżet się nie dopinał.

Oczywiście wątki LGBT nie znikają z Sense8. Co to, to nie.

Lądujemy na paradzie równości. Widzimy nagie męskie torsy i kobiety trwające w miłosnych uściskach. Reżyserski duet w dalszym ciągu stara się pokazywać trudności, z jakimi borykają się geje i lesbijki w mniej tolerancyjnych, bardziej konserwatywnych społecznościach. O ile jednak w pierwszym sezonie namolność wątków poświęconych mniejszościom zakrawała miejscami o śmieszność, teraz nie ma tego fatalnego efektu.

Zamiast manifestu LGBT, drugiemu sezonowi Sense8 bliżej do gloryfikacji różnorodności. Do pokazania świata jako miejsca kolorowego, zróżnicowanego, nierównego i niezwykle barwnego, w którym najlepszym, najbardziej pozytywnym spoiwem ludzi wychowanych w diametralnie odmiennych kręgach kulturowych i cywilizacyjnych jest miłość. Miłość to w pewnym sensie wątek przewodni Sense8. Do rodziców, do partnerki, do drugiego mężczyzny… serial Netfliksa nacechowany jest uczuciami, a miłość znajduje się na ich szczycie.

 class="wp-image-84743"

Produkcja Wachowskich nosi bardzo pozytywny przekaz, ale nie każdy będzie w stanie go odczytać. Miejscami serial chce być zbyt wieloma rzeczami jednocześnie, a fabuła zaczyna boksować w miejscu. Narracja jest leniwa, a mnogość bohaterów i bohaterek czasami nie jest atutem, a wadą. Obejrzałem wszystkie odcinki nowego sezonu, a wciąż mam wrażenie, że w uniwersum Sense8 nie zmieniło się praktycznie nic. Nie spodziewajcie się żadnej lawiny. Żadnego wielkiego zawirowania.

Sense8 to poprawny serial, ale nie róbmy z niego czegoś więcej.

REKLAMA

Mam wrażenie, że premiera drugiego sezonu została sztucznie napompowana przez Netfliksa, totalnie rozjeżdżając się z oczekiwaniami samych klientów. Większość ostrzy sobie zęby na nowe House of Cards, Sense8 traktując jako egzotykę, którą wyłącza się po trzecim odcinku i nigdy do niej nie wraca. Produkcję Wachowskich jak najbardziej można obejrzeć, ale wcale nie trzeba. Biblioteka Netfliksa posiada wiele lepszych seriali.

Ode mnie sześć męskich stringów na dziesięć.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA