Jeśli szukacie świetnego (i przy okazji zamkniętego) serialu na długi weekend, to służę pomocą. Kilka miesięcy temu na Disney+ trafiły „Rozterki Fleishmana” i to serial, który idealnie pasuje do leniwego czerwcowego weekendu, choć wcale nie jest tak lekki, jak się wydaje na pierwszy rzut oka.
„Rozterki Fleishmana” często spłycane są do szybkiego opisu, który streszcza, że to opowieść facecie po rozwodzie, który odkrywa seksualne możliwości, jakie dają aplikacje randkowe. Toby Fleishman (Jesse Eisenberg) jest lekarzem, a w wolnych chwilach umawia się na mniej lub bardziej niezobowiązujące spotkania z kobietami w podobnej do jego własnej sytuacji. Choć to właśnie od tego serial się zaczyna i mniej więcej takimi słowami był reklamowany, to w moim rankingu najgorzej zajawianych seriali, jest w ścisłej czołówce.
Kluczowy moment to ten, w którym jego była żona (Claire Danes) bez zapowiedzi i w środku nocy podrzuca mu dzieci i… przestaje się odzywać. Od tego momentu zaczynają się tytułowe rozterki dotyczące tego, jak powinno wyglądać jego życie. Żona odeszła, dzieciaki zostały na jego głowie, a tymczasem on sam nie do końca poradził sobie z rozstaniem. Analizuje więc swoje życie kawałek po kawałku, wydarzenie po wydarzeniu i przygląda się rozpadowi swojego związku. Robi to też widz, bo narrację snuje nie sam Toby, a jego przyjaciółka, Libby (Lizzy Caplan).
Brawurowe Rozterki Fleishmana
Choć głównym wątkiem serialu jest gruntowne przyjrzenie się rozpadowi małżeństwa Fleishmanów, to produkcja dostępna na Disney+ nie skupia się tylko na nich. Od czasu do czasu odwiedzamy życia ich przyjaciół, patrzymy na to, jak sami radzą sobie z kryzysami, które wybuchają po 40. Nie jest to jednak kolejna banalna opowieść o kryzysach wieku średniego, a raczej próba zrozumienia tego, jak wybory, które podejmujemy w młodości mają wpływ na to, kim stajemy się 10 czy 15 lat później. Odpowiedzi, których udziela serial są nieoczywiste. Ze względu na to, że perspektywy, z których obserwujemy życie, są tak odmienne, produkcja nie ma tendencji do generalizowania czy przedstawiania gotowych recept na szczęście.
Co jednak bardzo istotne (zwłaszcza w kontekście trwającego właśnie długiego weekendu) „Rozterki Fleishmana” to serial zorganizowany niczym dobry kryminał lub misterna opowieść psychologiczna. Retrospekcje co chwilę poszerzają wiedzę widza, ale od czasu do czasu wywracają do góry wszystko to, co pokazano nam wcześniej. Te wolty w połączeniu z brawurowymi dialogami i pełnokrwistymi bohaterami sprawiają, że mimo wkradającego się do serialu od czasu do czasu banału, „Rozterki…” ogląda się świetnie przez cały sezon.
Moim jedynym poważnym zarzutem w stosunku do serialu, jest widoczny mniej więcej w połowie brak dyscypliny. Fabuła całkiem sprawnie zamyka się w 8 odcinkach, ale 2. część zdecydowanie traci tempo. Ostatecznie jednak sam finał (a zwłaszcza ostatni i przedostatni epizod) wynagradzają to z nawiązką.
„Rozterki Fleishmana” dostępne są na Disney+.