Żyjemy w czasach, w których influencerzy, bez grama wstydu, niezależnie od prawdziwego obrazu rzeczywistości, rozszerzają swoje zasięgi na kino, tworząc dokumentalne filmy na własny temat. Tym razem do tego "zaszczytnego" grona dołączyli Friz i Wersow. Sprawdziłem, z jakim skutkiem.

Czytając powyższy wstęp, nietrudno się domyślić mojego stosunku do bohaterów najnowszego dokumentu, który właśnie zawitał na ekrany kin. Tak jak sprzeciwiam się traktowaniu filmu jako medium przeznaczonego tylko dla wybranych, tak doceniam też szczerość intencji twórców. Tę ciężko mi dostrzec u taśmowo wygładzającego wizerunki celebrytów (Budda, Julia Żugaj) reżysera Krystiana Kuczkowskiego, a tym bardziej u Friza i Wersow, słynących bardziej z pomnażania majątku, robienia kariery na każdych możliwych frontach i - mówiąc delikatnie - wątpliwości, ile w ich wspólnym wizerunku jest naturalności, a ile wymuszonych postaw. Niestety, poświęcony im film, który właśnie trafił do kin, to kolejna pro-influencerska laurka bez większej wartości oprócz samozachwytu głównych bohaterów. Ale po kolei.
Friz i Wersow. Miłość w czasach online - recenzja. Śłubny vlog, który znalazł się w kinie
O ile wspomniany wyżej dokument o Julii Żugaj (bardzo nieśmiało) próbował wejść na nieco bardziej grunt rozmowy na temat potencjalnie trudny bądź wymagający. Jeśli oczekujecie produkcji, która dokona jakichś ciekawych, wnikliwych obserwacji dotyczących wspólnego życia dwójki celebrytów będących stale na językach, granicy pomiędzy tym co prywatne i publiczne, wpływu ich popularności na otoczenie - w tym filmie ich absolutnie nie znajdziecie. "Miłość w czasach online" to ekstremalnie nudna i unikająca jakichkolwiek bardziej drażliwych kwestii dotyczących ich życia oraz tego, co się o nim mówi. Jeśli się pojawiają, to są albo skracane do jednego zdania, albo zupełnie bagatelizowane. Nic dziwnego, bowiem wówczas zaburzyłoby to obraz wymarzonej power couple polskiego Internetu, której największym problemem okazuje się kwestia napełnionego basenu w ślubnej rezydencji lub nieodpisywanie na wspólnej grupce.
No ale dobrze, może ten film lepiej skupia się na tytułowej miłości? W końcu materiały promocyjne wzmacniane w swojej narracji dzięki samym zainteresowanym ogłaszały "Friza & Wersow" jako "autentyczny portret, historia która udowadnia, że prawdziwe uczucie przetrwa każdy sztorm". Nietrudno się domyślić, że marketing swoje, a rzeczywistość swoje. Jak na dłoni widać przeraźliwą sztuczność postaw i zachowań obydwojga, praktycznie od początku do końca czuć, że więcej w tym zaplanowania niż prawdziwości, zwłaszcza, gdy Friz i Wersow chcą nas przekonać, że nie zawsze jest między nimi zawsze idealnie i pięknie. Dosłownie każdy moment, który rzekomo ma pokazać jakieś rysy, finalnie przynosi skutek zupełnie odwrotny, śmierdząc wyreżyserowaniem na kilometr.

To film od Friza i Wersow dla Friza i Wersow - rozciągnięty na ponad półtorej godziny ślubny vlog, który do kina trafił chyba tylko dlatego, żeby ubić na nim kolejne pieniądze.
"Miłość w czasach online" nie ma żadnej wartości zaciekawiającej widza, nie przybliża w żaden sposób tytułowych bohaterów. Choć z założenia jest to płaska jak deska laurka, czuję, że na powstaniu tego filmu straci przede wszystkim Wersow. O ile przed seansem postrzegałem ją jako w pewien sposób pokrzywdzoną (także przez dotychczasowe zachowanie jej partnera) i w związku z tym desperacko szukającym swojego miejsca w świecie show-biznesu, o tyle seans usunął ze mnie resztki empatii wobec jej osoby. Jakby to bezpiecznie ująć: nie stwierdzam u niej grama osobowości, talentu, ani czegokolwiek interesującego i sprawiającego, że powinna być bohaterką kinowego filmu, za to poziom jej odklejenia i zasób słownictwa jest przerażający. Z Frizem nie jest znacznie lepiej, natomiast w jego zachowaniach dostrzegam więcej autentyzmu, oraz że jego działania, niezależnie od mojej prywatnej oceny, są po coś.
W filmie nie brakuje momentów przynajmniej dyskusyjnych z perspektywy widza. Nie używałbym tu słowa "kontrowersje" - produkcja reżyserowana przez Kuczkowskiego jest na to zdecydowanie za nudna, ale kilka momentów zapadło mi w pamięć. Jednym z nich jest żenująca bagatelizacja tezy o wymuszaniu zmiany wyglądu Wersow przez Friza - temat ten (mogący być nawet ciekawym przyczynkiem do rozmowy na temat relacji pomiędzy wyglądem a własnymi granicami w związku) zostaje ekspresowo ucięty i więcej do niego nie wracamy. A przydałoby się, bowiem pozorna przypadkowość "poprawiania się" Weroniki zgodnie z życzeniami jej ukochanego stanowi sporą i często poruszaną rysę na miłosnym wizerunku, wymagającym odpowiedzialnej konfrontacji. Ale to nie jest film od tego.
Drugim jest dość dziwny moment, w którym nasza tytułowa para prowadzi rozmowę, pozowaną na kłótnię, a dopiero po chwili okazuje się, że ich dziecko jest zamknięte w pokoju obok. Oczywiście obydwoje zupełnym przypadkiem nagle tam idą, by natychmiast spontanicznie pokazać, jakimi uroczymi rodzicami są. Sama Wersow wielokrotnie próbuje dorabiać do swojego wizerunku wrażenie, że robi coś inspirującego czy ponadczasowego i ciężko pracuje na to, co ma. Nie wiem, czy nadużywanie autotune'a w swojej twórczości lub przechwalanie się pochodzeniem z bogatej rodziny pomaga w podtrzymaniu tej tezy.
Istnienie takiego filmu jak "Friz i Wersow. Miłość w czasach online" jest koronnym przykładem na nieprzerwanie rosnące ego gwiazd polskiego internetu, którym przestaje wystarczać popularność w social mediach. Muszą zrobić film, wypuścić go do kin i poklepać się po pleckach, jacy to są fajni, ciekawi i inspirujący, a wszystkie problemy załatwiają jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki. Trudno takie produkcje, bezczelnie monetyzujące własną prywatność, oceniać inaczej, niż z zażenowaniem i niesmakiem.
Więcej o filmach przeczytacie na Spider's Web:
- Nowy film akcji Disney+ ogląda się jak z VHS
- Znakomity horror może dostać sequel. Widzowie czekają już kilka lat
- Avengers: Doomsday - kiedy premiera widowiska Marvela?
- Henry Cavill pokazał zdjęcie po wypadku. To chyba człowiek ze stali
- Jedna bitwa po drugiej to Ameryka w pigułce. Wyjaśniam kluczowe zagadki
zdjęcie główne: materiały prasowe NEXT FILM