REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Spóźniony film ze średniej półki – "Sin City 2: Damulka warta grzechu", recenzja sPlay

Po 9 latach od premiery pierwszego "Sin City" (2005) można by się spodziewać, że sequel (i prequel w jednym) będzie genialny. Niestety, Rodriguez po raz kolejny udowodnił, że nie jest najlepszy w kręceniu sequeli. Oczywiście "Sin City 2: Damulka warta grzechu" to wciąż film, który sprawia wiele frajdy, ale po seanse aż chce się rzec: „to nie to samo, co kiedyś”.

06.09.2014
20:57
Spóźniony film ze średniej półki – „Sin City 2: Damulka warta grzechu”, recenzja sPlay
REKLAMA

Główny problem "Sin City 2: Damulka warta grzechu" polega na strasznie długim czasie realizacji – co nie byłą zresztą winą Rodrigueza (reżysera serii "Sin City"). Film po prostu się zestarzał, a warstwa wizualna – choć wciąż ładna – nie robi na nikim wrażenia. W 2005 roku to było „coś”, efekty specjalne, klimat i niezwalniająca tempa akcja zwalały z nóg. Teraz po obejrzeniu sequela/prequela, cisnęło mi się na usta tylko jedno słowo - najlepiej oddające moje odczucia – „meh”.

REKLAMA

"Sin City 2: Damulka warta grzechu" to właściwe powrót do przeszłości, czyli doświadczanie neo-noir opartego o komiksy Franka Millera, pełne przemocy (mnóstwa przemocy) ukrytej za czarno-białym obrazem. Jedyną różnicą jest to, że tym razem mamy okazję obejrzeć film w 3D (do czego bardzo zachęcam) i błyszczące w świetle księżyca piersi Evy Green wcielającej w rolę Avy Lord („Czarnej wdowy”).

sin city 2 recenzja

Nie ma co ukrywać, że warstwa wizualna "Sin City 2" jest głównym powodem, dla którego w ogóle wybrałem się do kina i – obok scen z Marvem – jedyna rzecz warta tak naprawdę uwagi. Między "Sin City" a "Sin City 2: Damulka warta grzechu" istnieje przepaść, jeżeli chodzi o fabułę i budowanie napięcia. Sceny walki wyglądają w porządku, tzn. nie można się do niczego przyczepić, ale dialogi melodramatyczne są męczące i niszczą dynamiczne tempo akcji, do którego przyzwyczaiła nas część pierwsza. Irytujące bywają też ciągłe porównania, głównie w wykonaniu Dwighta. Aktorzy spisali się za to świetnie, ale nie ma co się dziwić, Rodriguez – podobnie jak Tarantino – świetnie obsadza role w swoich filmach.

Marv (Mickey Rourke) jest ciągle tym samym narwańcem uderzającym pięściami niczym pędząca ciężarówka, Dwight (tym razem Josh Brolin) wiecznie ma problemy z kobietami (w sumie to z Avą Lord) i wpada w kłopoty, z których ratuje go oczywiście Gail (Rosario Dawson). Nancy natomiast kończy z tańczeniem na scenie i w końcu postanawia zemścić się na bezwzględnym senatorze Roark (Powers Boothe). Z nowych postaci (oprócz Avy) zobaczymy również Johnny’ego (Joseph Gordon-Levitt), który wygrywa w karty z niewłaściwym człowiekiem.

sin city 2 ava lord

Tak samo jak w poprzedniej części, również i w "Sin City 2: Damulka warta grzechu" mamy podział na akty nie następujące w chronologicznym porządku (tekst wyjaśniający linię czasową znajdziecie tutaj). Poziom historii był jednak mocno nierówny i o ile wątki z Johnnym („Długa kiepska noc”) oglądało się wspaniale, to zmagania Nancy z demonami przeszłości czy głupota Dwighta po prostu nużyły. Sytuację ratował jedynie Marv, który rzucił czasem jakimś one-linerem. Dosyć zabawny wydał się za to wątek z Ethanem (Roark junior), który łypał na widza z portretów wiszących w domu senatora Roarka.

sin-city-2-a-dame-to-kill-for-teaser-trailer-nancy-and-hartigan
REKLAMA

Poza tym, czy ja już wspominałem jak pięknie wyglądała Eva Green? Aktorka spisała się świetnie w roli niezrównoważonej, żądnej władzy i pieniędzy kobiety, a dodatkowo dostarczała wielokrotnie miłych dla oka scen. Jej postać wzniosła wraz z Johnnym powiew świeżości do filmu. Strach w sumie pomyśleć co by było, gdyby zabrakło pewnego siebie młodego pokerzysty i Avy Lord, owijającej sobie wokół palca naiwnych facetów.

Jeżeli zdajecie sobie sprawę z tego, że "Sin City 2: Damulka warta grzechu" jest filmem przerysowanym pod praktycznie każdym względem, jesteście fanami serii i Franka Millera oraz cieszy was kolejny film neo-noir, a przy tym nie przeszkadza kompletnie fakt, że „jedynka była lepsza”, to idźcie do kina. I nie zapomnijcie wybrać seansu 3D, tylko wtedy wydanie kasy na bilet będzie miało sens.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA