REKLAMA

"Skalp" ma w sobie wszystkie najlepsze cechy amerykańskiego komiksu - recenzja sPlay

"Skalp" to wybuchowa mieszanka najlepszych cech, jakie ma do zaoferowania komiks amerykański. Gdyby porównać go do serialu, wyszłoby coś pomiędzy "Banshee" i pierwszym sezonem "Detektywa".

Skalp ma w sobie wszystkie najlepsze cechy amerykańskiego komiksu
REKLAMA
REKLAMA

O komiksach mówi się ostatnio sporo, choć niestety głównie w kontekście kolejnych tytułów przekładanych na język filmu lub serialu. Do świadomości masowego odbiorcy rzadko przedostaje się dzieło niesygnowane logo Marvela (częściej) lub DC (rzadziej), przez co wiele perełek przechodzi praktycznie niezauważonych i docenianych jest jedynie w stosunkowo wąskim gronie maniaków tego medium.

Dlatego też muszę to napisać: "Skalp" to dzieło, które przeoczyć nie można.

Choć "Skalp" niebawem również zostanie przeniesiony na telewizyjne ekrany, warto sięgnąć po niego jeszcze przed premierą serialu. Bowiem niezależnie od tego, czy pochłania się komiksy masowo, sięga po nie sporadycznie, czy nie czytuje się ich wcale, owoc współpracy scenarzysty Jasona Aarona i rysownika R. M. Guéry obowiązkowo musi znaleźć się na półce każdego, kto ceni mocne i świetnie napisane historie.

Okładka polskiego wydania "Skalpu"
Okładka polskiego wydania "Skalpu"

"Skalp" przenosi czytelnika do rezerwatu Indian Prairie Rose w Dakocie Południowej, do którego po wielu latach nieobecności powraca Dashiel Zły Koń. Dashiel bardzo szybko ładuje się w tarapaty obijając kilka niewłaściwych mord, czym zwraca na siebie uwagę wodza plemienia, Lincolna Czerwonego Kruka. Czerwony Kruk docenia talenty Złego Konia i zamiast wsadzić go do aresztu lub pozbawić życia, proponuje mu pracę w lokalnych siłach porządkowych. Nie wie jednak, że jego nowy podopieczny nie odwiedził rodzinnych stron, by odnowić kontakt z dawnymi znajomymi, a zamierza dobrać się wodzowi Dakotów do skóry. I wcale niekoniecznie kieruje nim wyłącznie osobista motywacja.

Komiks Aarona i Guéry jest nie tylko znakomitą historią sensacyjno-kryminalną, pełną intryg, spisków, śledztw i brutalnych porachunków - choć i wyłącznie na tym poziomie wypada wybitnie, wciągając od pierwszej do ostatniej strony.

To także pełna szarości i moralnej dwuznaczności opowieść społecznie zaangażowana. Mamy tutaj dawne krzywdy, rzutujące na aktualne konflikty - i to zarówno w wymiarze osobistym, jak i etnicznym; mamy wnikliwy obraz postępującej stagnacji i apatii społeczności, która zamknięta w getcie narażone jest na życie w skrajnym ubóstwie i alkoholizmie; nie brakuje również wątków dotykających uprzedzeń na tle rasowych, przemocy domowej, ciemnych interesów, które jako jedyne pozwalają wyrwać się z przeklętego kręgu... Można by tak jeszcze długo.

Przykładowa plansza z polskiego wydania.
Przykładowa plansza z polskiego wydania.

Poszczególne elementy fabuły znakomicie ze sobą współgrają i wynikają z siebie nawzajem. Jason Aaron nie stworzył kotła, do którego po prostu nawrzucał wszystkie pomysły, jakie akurat chodziły mu po głowie. Scenariusz jest przemyślany w najdrobniejszym szczególe, a wszystkie kwestie, które podejmuje, skryte są za atrakcyjnym woalem czarnego kryminału.

Niemożliwym do przecenienia atutem "Skalpu" są bohaterowie. Tyleż ciekawi i oryginalni, co trudni w jednoznacznej ocenie. Na początku łatwo szafować sądami na temat poszczególnych postaci, niemal każda wydaje się zbudowana ze znanych z podobnych dzieł klisz i schematów, szybko jednak wychodzą one poza nie. Nawet w największym draniu dostrzeżemy z czasem pozytywne cechy, a wśród tych dobrych znajdziemy rzeczy, które wydadzą nam się moralnie godne potępienia.

Tu nie ma łatwych rozwiązań i banalnych odpowiedzi. Aaron nie wciska nam badziewnej opowiastki o ostatnim sprawiedliwym, który walczy ze zgnilizną otaczającego go świata. Są za to: trudne wybory, złamane życiorysy i walka o odkupienie oraz ocalenie siebie.

skalp 1
Fragment okładki drugi tomu "Scalped Deluxe Edition"

"Skalp" to wartka akcja, kryminalna intryga, bezkresne morze przemocy, seksu i haju. Rysunki Rajko Miloševića-Guéry idealnie wkomponowują się w nastrój tej unurzanej w krwi i błocie opowieści. Serbski ilustrator buduje kadry i sekwencje rewelacyjnie oddając dynamikę poszczególnych scen. Nic nie jest w nich przypadkowe, gdy trzeba potrafi zatrzymać wzrok czytelnika na dłużej na jednym obrazku, by zaraz zmusić go do szybkiego przeskakiwania po kolejnych planszach.

"Skalp" w USA zadebiutował w 2007 roku, wydany przez kultowy imprint DC Comics - Vertigo. Do Polski trafił dopiero przed kilkoma tygodniami, opublikowany przez Egmont. Seria została już zakończona, w sumie składa się z sześćdziesięciu zeszytów, z których jedenaście weszło w skład pierwszego tomu rodzimej edycji. Słusznych rozmiarów komiks wyceniony został na równie słuszną cenę - wydawca życzy sobie za niego prawie dziewięćdziesiąt złotych - ale wierzcie mi, w tym wypadku warto sięgnąć głębiej do portfela.

REKLAMA

Po polsku "Skalp" można nabyć wyłącznie w wersji papierowej. Jeśli wolelibyście sięgnąć po wersję cyfrową, musicie nastawić się na lekturę w języku angielskim - znajdziecie ją między innymi w ComiXology i w sklepie Vertigo.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA