Jeśli ten serial cię nie jara, to nic nie wiesz o dobrych serialach. Ślepnąc od świateł to petarda prosto z Polski
Mocny, zaskakujący i dosadny - nowy polski serial, Ślepnąc od świateł, nie patyczkuje się z widzami. Ci, którzy chcą zobaczyć Warszawę oczami dilera celebrytów i polityków, muszą być gotowi na wszystko. Tak jak bohaterowie tego ponurego i niebezpiecznego świata.
OCENA
Nieprzyjazna Warszawa widziana nocą, światła stroboskopów, głośna muzyka i kreski warte miliony złotych monet, za które potem można jechać do Buenos Aires - tak rysuje się świat Ślepnąc od świateł, nowego polskiego serialu HBO. Czasami po wciągnięciu takich równolegle ułożonych białych ścieżek komuś - mówiąc wprost - odwala i postanawia ugodzić się w brzuch jakimś ostrym narzędziem. Wtedy trzeba delikwenta uspokoić.
Diler, choć w jednej ze scen sam porówna siebie do dostawcy pizzy (pamiętajmy jednak, że zrobi to, by osiągnąć określony cel), jest kimś więcej.
Dostawca pizzy może mieć głęboko gdzieś to, czy pieczarki, które właśnie zjadłeś, były nieświeże, a ty siedzisz kolejną godzinę z głową w sedesie i przysięgasz sobie ze łzami w oczach, że już nigdy, przenigdy nie zamówisz żarcia z tej obskurnej knajpy. Nie będzie cię trzymał za rękę, nie będzie odbierał twoich telefonów. Ty przecież nawet nie znasz jego numeru. Diler musi pamiętać, że twoje „być albo nie być” jest też jego „być albo nie być”. Zwłaszcza, jeśli jednego wieczora (dodajmy, że już kolejnego w tym tygodniu) zostawiasz u niego 20 tys. zł za 50 g koksu, bo akurat wpadli do ciebie znajomi i chcecie się zabawić.
Masz dużo pieniędzy, bo jesteś sławny, wysoko postawiony (kiedy dzwoniłeś raczej w-stawiony), nazwij to, jak chcesz. Diler też jest bogaty, a przynajmniej taki jak Kuba - to nie jest gość, który w bramie kamienicy sprzedaje ci piguły na wieczorne wygibasy w klubie, gdzie grają dziś techno. Ale on ma te pieniądze dzięki tobie i nigdy nie może o tym zapomnieć. A część z nich musi oddać, bo chodzi u kogoś na smyczy. O tym też pamięta. Fakt, że jest opanowany i mijając go w drzwiach, w których oczywiście przepuściłby cię, lekko skłaniając głowę, pomyślałabyś, że to dżentelmen, nie znaczy, że nie jest sfrustrowany. On też ma dość swojego życia, czasem bardziej niż ty. Ma też więcej do stracenia.
Już w pierwszej scenie twórcy Ślepnąc od świateł, Krzysztof Skonieczny i Jakub Żulczyk, jasno dają nam do zrozumienia, że będą operowali kontrastami.
Widzimy czystą, błękitną wodę i fragment plaży z lotu ptaka. Delikatne fale muskają brzeg. Słychać szum. Jest spokojnie. Każdy, kto mógłby przenieść się w to miejsce z jakiegoś zatłoczonego, szarego miasta, któremu rytm nadają klaksony i pomruk niezadowolonych ludzi, nie wahałby się ani chwili. Na ekranie pojawia się Kuba. Jest przystojny, ale nie w taki oczywisty sposób, jak jakiś prezenter telewizyjny albo pan z reklamy. Ma w sobie coś brutalnego. Może to chłód bijący z jego twarzy, może to nos pięściarza. Ubrany jest w czarny golf i czarną marynarkę. Ta elegancja jest niewymuszona, a strój jest niczym jego druga skóra - pasuje jak ulał. Kojące odgłosy zmieniają się w gwar lotniska. Mężczyzna chce kupić dwa bilety na okres świąteczny. Wybiera lot 25 grudnia do Buenos Aires w jedną stronę.
Zostało mu siedem dni, aby zamknąć bieżące sprawy i przygotować się do wyjazdu. Z jednej strony za mało, z drugiej za dużo.
Za mało, bo kiedy dzień miesza się z nocą, wszystko zlewa się w jedną całość. Poza tym zbliżają się Święta, a ty jesteś Świętym Mikołajem, który musi dostarczyć śnieg. Nie masz ani renifera, ani zasmarkanych elfich pomocników. Za dużo, bo wszystko może się jeszcze zmienić, zepsuć, wysypać. W takiej branży łatwo o wypadki. A potem trzeba sprzątać.
Być może, gdyby teraz wsiadł do samolotu, uniknąłby wielu trudnych sytuacji. Ale nie wsiądzie, a my towarzyszyć będziemy mu w jego nocnym życiu. W jego pracy, dzięki której zarabia nie tyle na chleb, co na wypasiony samochód i przestronne mieszkanie w Warszawie. I na wiele, wiele więcej. Kuba ma proste zasady, jest nastawiony na cel i działa, poruszając się po jasno obranej ścieżce. Wiele poświęcił, by nikt nie mógł go znaleźć oraz by zostać takim dilerem, jakiego klient potrzebuje. Słownym, z dobrym towarem, który ratuje wtedy, kiedy wybierze się jego numer.
Jego styl życia z jednej strony mu odpowiada - ludzie nie są mu przesadnie potrzebni. Jest outsiderem, który ma blisko siebie tylko parę zaufanych osób.
Z drugiej strony takie życie utrudnia nawiązywanie jakichkolwiek relacji. Swobodę, radość, zapomnienie, uśpienie. To Buenos Aires, do którego Kuba chce polecieć, ma mu właśnie dać namiastkę wolności. I kiedy nasz bohater, przemierzający nocą ulice Warszawy, powinien się cieszyć, że już za kilka dni odpocznie od narkotycznych wizji swoich klientów, z więzienia wychodzi Dario. Ten nie przebiera w środkach. Dario jest, mówiąc delikatnie, zdenerwowany. A żeby się odstresować, nie układa pasjansa. Gangster całą Warszawę ma zamiar potraktować jak domino. Jednym pstryknięciem palca chce przewrócić wszystko to, co stoi mu na drodze. A na swojej drodze spotka także Kubę.
Widzowie są świadkami niezłej jatki, w którą zaangażowanych będzie wiele osób. Część z nich nie będzie sobie nawet zdawać sprawy, do czego ich działania doprowadziły.
Spotkamy grube ryby, małe płotki, gangsterów, szefów, dilerów, ziomeczków i ich dziewczyny. Imprezowiczów, celebrytów, polityków, biedaków i bogaczy. Gorące 50-tki i zimne 30-stki. I każdy będzie w swoim wcieleniu fenomenalny. Debiutujący Kamil Nożyński został chyba stworzony do roli Kuby. Jest dziwny, obcy, zdystansowany, silny, ale też wrażliwy, neurotyczny, jest zbiorem przeciwieństw. Transformacja tego bohatera jest niezwykła i autentyczna. Jan Frycz, Robert Więckiewicz, Janusz Chabior są równie świetni i mimo, że widzieliśmy już ich w rolach oprychów, potrafią zaskoczyć.
Pisząc o aktorstwie, trudno nie skomentować epizodycznej roli Krzysztofa Skoniecznego, reżysera i współautora scenariusza, który w serialu zagrał rapera. To, co ten człowiek wyczynia na ekranie, to jakaś magia. Jedzie po bandzie, skacze jak na dropsach, na moment jest tym typem od #sztywniutko, a nie żadnym filmowcem. Jestem zachwycona.
Ten serial zachwyca zresztą na każdym poziomie. Jest dopracowany od A do Z.
Wizualnie i muzycznie (Zamilska, Maanam, Pro8l3m) robi ogromne wrażenie. W końcu widzę prawdziwą Warszawę. I choć nie mieszkam w stolicy, to zapachy, które kojarzą mi się z nią po licznych wizytach, obrazki, które mam w głowie, ogólna atmosfera miasta, jej puls, są takie, jak te z serialu. Warszawa bywa brzydka, zwłaszcza kiedy jest niewyspana. Jest patchworkiem, który tworzą dorobkiewicze, ludzie z klasą i prowincjusze w dresach z reklamówką w jednej ręce. Warszawa śmierdzi, jest niebezpieczna, ale przy pięknej dziewczynie jest piękna i ma kolor pączków róż. To miasto jest swoistym bohaterem Ślepnąc od świateł, a twórcy mówią takim jak ono językiem.
Język zresztą jest jedną z największych sił tego serialu. Jest prawdziwy, wyrazisty, szczery. Te teksty słyszymy na ulicy, te teksty są błyskotliwe, zabawne. Język żyje razem z bohaterami. Jest świetnie wpasowany w ten świat.
A ten świat jest skonstruowany intrygująco. Jest realistyczny (jestem w stanie bez trudu uwierzyć, choć nie mam wielu eskapad na koncie, że wiele z tych historii wydarzyło albo mogło się wydarzyć naprawdę), ale jest też mistyczny. Kuba funkcjonuje na granicy snu i jawy. Jego nocne mary pochłaniają go za dnia. Życie wewnętrzne utrudnia mu funkcjonowanie. Pogrążony w swoich wyobrażeniach popada w coraz większe smutek i melancholię.
Ślepnąc od świateł to serial-petarda.
To wydarzenie na polskim rynku filmowo-serialowym. Wciągnął mnie bez reszty od pierwszych chwil z nim spędzonych. Jest wielowarstwowy, oniryczny, dosadny. Daje wszystko to, czego oczekuje się od bardzo dobrej produkcji - emocje, bohaterów z krwi i kości, interesujące kadry, intrygę, która jest na tyle ciekawa, że chcemy wiedzieć, co wydarzy się dalej. Bawi, denerwuje, zaskakuje, wzrusza. Powstrzymam się jeszcze z werdyktem, bo konkurencja już jest, czekamy jeszcze na parę finałów i produkcji, ale Ślepnąc od świateł ma szansę być w tym roku polskim (a może i nie tylko) numerem jeden. To trzeba zobaczyć!
Serial Ślepnąc od świateł obejrzysz dzisiaj w HBO o 22:00. Wyemitowany zostanie pierwszy odcinek, a kolejne będą ukazywały się co tydzień. Od dziś w HBO GO możesz obejrzeć już cały 1. sezon. Ten liczy osiem epizodów. Produkcja powstała na podstawie książki Jakuba Żulczyka o tym samym tytule. Pisarz jest współautorem scenariusza serialu.