REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Książki

Śmierć Magów z Yara

Powieści fantasy… Czy mieliście kiedyś wrażenie, że w zasadzie większość z nich to te same historie? Wprawdzie zmieniają się bohaterowie, nazwy, w mniejszym lub większym stopniu ciągi wydarzeń, a każda z nich żyje własnym życiem - co książka inne realia, odmienne światy - jednak wciąż pozostaje coś wspólnego, może nie koniecznie jakieś konkretne elementy, ale bez wątpienie mamy do czynienia z powtarzalnością schematów. Ktoś z kimś, walczy o coś lub kogoś, przy użyciu czegoś, a zawsze na końcu mamy do czynienia ze złem wcielonym w najprawdziwszej postaci. Może jest to trochę laickie i złośliwe podejście, ale to, że fantasy się wyprztykało zauważył chyba każdy. Oczywiście pojawiają się też takie perełki, które wyłamują się z konwencji i nazywane są powiewem świeżości, ale ostatni coraz trudniej o takie książki i oryginalnych autorów,

11.03.2010
19:07
Rozrywka Blog
REKLAMA

A taką właśnie klasyczną książką z gatunku fantasy jest przez Eugeniusza Dębskiego "Śmierć Magów z Yara" opisana. Zasłużonego dla polskiej fantastyki autora chyba nikomu nie trzeba przedstawiać, warto tylko wspomnieć o tym, że słynie on z powieści i opowiadań w nieco innych klimatach, mianowicie SF. Ale dość już tej gadaniny i do boju!

REKLAMA

Głównym bohaterem tej historii jest Malcon Dorn ( podejrzewam, że zbieżność nazwisk naszego herosa i jednego z polityków to czysty przypadek). Jest on młodym księciem, któremu dzieciństwo upłynęło na beztroskich zabawach, a czas dorastania obfitował w polowania i huczne zabawy. Jednak pewnego dnia, dobry król, a przy okazji jego ojciec umiera i jako jedyny spadkobierca tronu Malcon musi zmężnieć, złapać za koronę i przywrócić świetność państwu którym ma władać. Laberia - bo tak się ta kraina nazywa - była niegdyś potężnym mocarstwem, ale lata świetności ma już za sobą i nadszedł czas, żeby młody władca coś z tym zrobił. Nasz bohater wraz ze swoim mentorem i nauczyciela Jogasą obmyśla plan, który ma młodemu władcy pomóc w zdobyciu odpowiedniego wizerunku. Klasyka - młody król chce uratować swoje królestwo, przy okazji czyniąc możliwie jak najwięcej dobrego. Tak więc lokalny mędrzec radzi Malconowi, żeby ten wyruszył do krainy przesiąkniętej złem i uwolnił ją od tego brzemienia zabijając trzech krnąbrnych Magów, którzy roztaczają w Yarze swoją hegemonię. Znowu klasyka - zła kraina Yara, trzech czarnoksiężników: Mezar, Lippys i Zacamel. Żeby nie było zbyt trudno, nasz bohater otrzymuje artefakt o magicznych, nie do końca sprecyzowanych właściwościach - miecz Gaed (a właściwie to jego część), który jest jedyną bronią skuteczną w walce z Magami.

Malcon ma już więc zadanie do wykonania i wyrusza w drogę, oczywiście nie sam - towarzyszy mu jego wierna wilczyca Ziga. Jak łatwo się domyślić stan ten nie utrzymuje się zbyt długo i całkiem szybko nasz młody król zdobywa w tej strasznej krainie drużynę sprzymierzeńców. Ratuje z opresji rówieśnika, który przysięga mu wierność, a okazuje się, że on również jest królem - mitycznego ludu myśliwych Enda. Pomaga mu też tajemniczy Pasiut i jego odział wojowników z ludu Pia, którzy schronili się przed złem w jaskiniach i mają wybuchowy proszek. Zatem jest waleczna kompania i trzech Magów do zabicia. Jak kończy się ta przygoda chyba jest oczywiste, klasyczne szczęśliwe zakończenie.

Fabuła nie zaskakuje, co wcale nie oznacza, że nie trzyma poziomu - wręcz przeciwnie, czyta się to naprawdę przyjemnie. Narracja jest skonstruowana w taki sposób, jakby autor prowadził nas cały czas za rączkę, więc nie idzie się pogubić i cały czas wiemy o czym mowa. W sumie można powiedzieć, że to książka akcji - zwięzłe dialogi i brak wybujałych opisów trzymają w napięciu z rozdziału na rozdział, a zwroty fabuły nieraz sprawiły, że serce zabiło mi mocniej.

I proszę, klasyczna w zasadzie oklepana historia, schemat banał pogania, a mimo wszystko można się przy tym świetnie bawić. Fantasy jest wtórne, ale cały czas jest w stanie nas zaciekawić, to tak jak śmianie się po raz kolejny z tego samego, żartu, albo oglądanie po raz dziesiąty tego samego filmu - nigdy nie będzie ci dość.

REKLAMA

A co do samego wydania, to na koniec książki czeka nas miła niespodzianka. Tytuł wieńczy zabawne opowiadanie, które luźno nawiązuje do treści książki. Jest też fragment kolejnej powieści autora, ale to raczej nic specjalnego - tylko sobie można smaku narobić. Mimo wszystko polecam!

Tak więc opisując dosyć prostą historię, bez zbytniego zagłębiania się w jej świat, Eugeniusz Dębski po raz kolejny udowodnił nam, że zasłużonym pisarzem fantastą jest!

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA