Mania biegania ogarnęła Polskę co zgrabnie podsumował w tekście "Jesteś gruby i brzydki? Idź pobiegać" nasz redakcyjny kolega Łukasz. Obcisłe getry, zegarek zliczający spalone kalorie i szybkie buty z łukiem Nike. Możesz wyglądać jak wieloryb wyrzucony na brzeg ale jeśli drepczesz po parkowej ścieżce w powyższym uniformie, większość ludzi z szacunkiem zejdzie ci z drogi. Zawsze istnieje ryzyko, że mają do czynienia ze słynnym triathlonistą, maratończykiem albo nawet nieludzko twardym iron manem.
Nic tak nie poprawia samopoczucia jak samodzielna walka ze stawiającym opór powietrzem i wrażenie, że te kilka minut niespiesznego truchtu pozwoli spalić efekt całych dni siedzenia przed monitorem i ładowania pod pokład smacznych pączków, masełka osełkowego, grubych kotletów oraz innych wrogów bycia fit. Bieg to zdrowie ale mimo wszystko zajęcie niezwykle męczące dlatego spece od sportowego marketingu wymyślili coś łatwiejszego...
Każdy potrafi chodzić ale spacerowicz odziany jak Usain Bolt, wyprzedzający w parku matki pchające wózki z dziećmi, wyglądałby śmiesznie. Istnieje inna opcja. Umiesz przebierać nogami jak New Kids on the Block, czyli step by step? Przejdź na zawodowstwo i rusz do boju w Mistrzostwach Polski Nordic Walking, ewentualnie wstąp w szeregi Polskiej Federacji Nordic Walking!
Oczywiście nie trzeba od razu startować z grubej rury. Na początek starczy dres i stare kijki narciarskie dziadka. To podobno bardzo się opłaca bo machając nogami i uzbrojonymi w kijki rękoma spalamy aż o 120 kalorii więcej (w sumie nawet 400 kalorii w ciągu godziny) w porównaniu do tradycyjnego chodzenia. Oczywiście ta wartość nie wygląda aż tak znakomicie jeśli uświadomimy sobie, że jeden niewinny pączek to aż 250 kalorii, czyli aby spalić ten przysmak trzeba ponad 2 godziny dzielnie maszerować. To dużo.
Ponieważ często obserwuję chodziarzy w akcji, zauważyłem, że najpopularniejsza technika polega na ciągnięciu kijków za sobą albo kręceniu nimi jakby to były skrzydła wiatraka. Okazuje się, że obie techniki są błędne i szkodliwe dla zdrowia. Wręcz zabójcze. Ponadto nie można pominąć tak istotnych szczegółów jak miękkie rękawiczki oraz typ czubków i uchwytów obu kijków, co ma kapitalne znaczenie, w niektórych przypadkach uniemożliwiając właściwe chodzenie (patrz punkt pierwszy - szkodliwe dla zdrowia). W necie jest już oczywiście niemało literatury na ten temat, więc każdy szanujący się zwolennik „nordyckiego spacerowania” powinien sięgnąć po te publikacje. Na początek proponuję dwie.
Szczególnie polecana jest praca Klausa Schwanbecka pt. "Nordic Walking. I o to chodzi!". Doktor Schwanbeck to członek Niemieckiego Komitetu Olimpijskiego i trener lekkoatletyki z dwudziestoletnim stażem. Pan doktor wyjaśnia nie tylko co robić z kijkami ale też podsuwa pomysły na cały plan treningowy łącznie z wyzwaniami dla chodziarzy o ambicjach maratończyka. Można chodzić z górki, pod górkę, w trudnym terenie i po asfalcie. Emocję sięgają zenitu już w okolicy wstępu, więc radze dawkować sobie tę książkę po kawałku. Druga pozycja, którą dla was wyszukałem, to "Nordic Walking. Ćwiczenia. Porady lekarza rodzinnego" Emilii Chojnowskiej. Poradnik jest bogato ilustrowany i zawiera również ćwiczenia w parach. Liczyłem trochę, że będzie to wyglądać jak szkolenie Rycerzy Jedi, ale srodze się zawiodłem. Za to wiem wszystko o właściwej długości kijków i rozgrzewce.
Jak w większości publikacji tego typu, w powyższych znajdziemy informację o nielicznych zagrożeniach wynikających z uprawiania nordic walking. Okazuje się, że niezwykle ważne jest rozpoczęcie przygody z kijkami wraz z licencjonowanym instruktorem, bo na każdym kroku czają się kontuzje i inne nieuświadomione przez początkującego chodziarza niebezpieczeństwa. Myślicie, że skoro chodzicie od dzieciństwa i w sumie chyba nieźle wam wychodzi, to możecie po prostu kupić kijaszki i latać po parku? Co to, co nie! Pojęcia nie macie jak ułożyć stopę, kolanko i dłoń, a bez tego ani rusz! Cóż, zastępy instruktorów nordic walking rosną w szybkim tempie a producenci sprzętu cały czas zastanawiają się jakby tu przerobić zwykłe dwa kije na przyrząd, który wymaga kosmicznych technologii i równie wysokich cen.
Co będzie dalej? Może szał na buty z ciężarkami albo szczudła wyścigowe? Czas pokaże, tymczasem zapraszam do parku na "spacer po nordycku".