REKLAMA

Eurotrip z superbohaterami w tle. „Spider-Man: Daleko od domu” - recenzja bez spoilerów

Miałem bardzo duże oczekiwania wobec filmu „Spider-Man: Daleko od domu”, ale Peter Parker i spółka spełnili je z nawiązką. Tony Stark byłby dumny.

spider-man: daleko od domu recenzja far from home peter parker
REKLAMA
REKLAMA

Recenzja bez spoilerów.

Sony stanęło przed nie lada wyzwaniem. Wytwórni przypadło w udziale nakręcenie swoistego epilogu dla wywracającego do góry status-quoAvengers: Koniec gry” oraz całej trzeciej fazy MCU, a także sequela „Spider-Man: Homecoming”… jednocześnie. Filmowcom na szczęście udało się tej trudnej sztuki dokonać.

spider-man: daleko od domu recenzja far from home peter parker class="wp-image-300896"

Reżyser i scenarzyści wrócili z wycieczki do Europy z tarczą. Tom Holland z kolei po raz kolejny utwierdził widzów w przekonaniu, że urodził się do grania młodocianego Spider-Mana, a Tony Stark mógłby być dumny z tego, jak Peter Parker podchodzi do kwestii wielkiej odpowiedzialności.

No i tym razem Sony nie dało ciała z trailerami.

W przypadku pierwszego filmu wytwórni Sony o Spider-Manie w ramach Marvel Cinematic Universe po seansie byłem rozczarowany… zwiastunami. Zdradzały one po prostu zbyt wiele na temat fabuły filmu. Na szczęście tym razem ekipa od marketingu stanęła na wysokości zadania i nie popsuła widzom zabawy.

Wbrew obawom, osoby montujące trailery nie sadziły spoilerami na lewo i prawo. Zakończenie jest sporym zaskoczeniem. W dodatku wielu scen z materiałów promocyjnych w filmie zabrakło, a niektóre zostały w znacznym stopniu zmienione - tak jak miało to miejsce w przypadku ostatnich „Avengersów”. I bardzo dobrze!

spider-man: daleko od domu recenzja far from home peter parker class="wp-image-300917"

Dzięki temu „Spider-Man: Far From Home” cały czas trzyma w napięciu.

Film wielokrotnie wyciąga spod stóp widzów dywan, a na zwroty akcji można liczyć do samego końca. Nigdy nie wiadomo, czy wydarzenia przedstawione na ekranie nie mają jakiegoś drugiego dna, skoro zawsze może się okazać, że to tylko iluzja. Pod tym względem „Spider-Man: Daleko od domu” błyszczy.

To jednak nie jedyne, co najnowsza odsłona przygód Petera Parkera ma nam do zaoferowania. Byłem niezwykle mile zaskoczony tym, że podczas seansu „Spider-Man: Far From Home” na chwilę zapomniałem, że to film o superbohaterze w obcisłym stroju. Na pierwszy plan wysunęły się relacje pomiędzy postaciami.

Spider-Man: Daleko od domu” to w równej kolejna część MCU, co… młodzieżowa komedia.

Peter, który dostał od życia drugą szansę, leci na drugi koniec świata i wcale nie myśli o tym, by prać po pysku kolejnego superłotra. Zamiast tego chce spędzać czas z przyjaciółmi, a przy okazji chciałby powiedzieć swojej sympatii, że jest nią zainteresowany. Prowadzi to do wielu zabawnych scen.

spider-man: daleko od domu recenzja far from home peter parker class="wp-image-300905"

Dzieciaki z klasy Parkera są po prostu urocze. Co prawda przy niektórych dowcipach aż wykrzywiałem twarz z zażenowania, ale dorastanie pełne jest przecież takich mało komfortowych sytuacji. Dość też powiedzieć, że ten humor - jakże inny niż ten w wykonaniu Thora lub Strażników Galaktyki - był nam potrzebny.

Thanos w pokoju.

„Spider-Man: Daleko od domu” został osadzony fabularnie niedługo po „Avengers: Koniec gry”. Chcąc nie chcąc, nowy film musiał odnieść się do kwestii zniknięcia oraz późniejszego powrotu do żywych połowy populacji. To ciężki temat, którego film z jednej strony nie spłyca, ale też nie ugina się pod jego ciężarem.

Wygląda na to, że dla świata ważniejsze od blipnięcia jest to, że Tony Stark zginął w obronie ludzkości. Nie tylko Nowy Jork, ale cały świat jest pełen murali i kapliczek poświęconych założycielowi grupy Avengers. Odejście jego i kilku innych bohaterów zostawiło prawdziwą wyrwę w świecie.

spider-man: daleko od domu recenzja far from home peter parker class="wp-image-300932"

Na szczęście „Spider-Man: Daleko od domu” to nie jest „Iron Man 4”.

Scenarzyści oczywiście nie próbują udawać, że wydarzenia z „Avengers: Koniec gry” nie miały miejsca, a także sami podkreślają, jak duży wpływ na życie Petera miał Tony. Robią to jednak z wyczuciem. Złapałem się na tym, że w drugiej połowie filmu zacząłem myśleć, iż Starka jest tu wręcz za mało!

Co prawda chwilę później wątek Iron Mana powrócił ze zdwojoną mocą, ale samo pojawienie się takiej myśli podczas seansu utwierdza mnie w przekonaniu, że do kwestii miejsca „Spider-Man: Far From Home” w szerszym Marvel Cinematic Universe twórcy filmu podeszli ze smakiem. Nawet jeśli było to trochę sztampowe.

Bo to oczywiste, że Peter Parker nie wierzy w to, że mógłby zastąpić Iron Mana.

Jak zauważa Happy, wieloletni oddany przyjaciel zmarłego tragicznie Starka - słusznie. Tony był jedyny w swoim rodzaju, ale wierzył w Petera i widział w nim obrońcę nie tylko sąsiedztwa. Podobnego zdania jest Nick Fury, który tak jak Parker próbuje się teraz odnaleźć w świecie po blipnięciu.

spider-man: daleko od domu recenzja far from home peter parker class="wp-image-300908"

Peter momentami chciałby jednak, by wszyscy dali mu święty spokój. Łączenie kariery superbohatera z życiem prywatnym nie jest przecież łatwym zadaniem. Na szczęście na jego drodze pojawia się Quentin Beck A.K.A. Mysterio, w którego wciela się fenomenalny w tej roli Jake Gyllenhaal.

Przybysz z innego wymiaru pojawił się w idealnym momencie - zarówno dla Petera, jak i dla świata.

Ziemi po „Avengers: Endgame” brakowało takiego dorosłego bohatera z krwi i kości, który mógłby bronić maluczkich. Peter Parker z kolei desperacko potrzebował mentora. Beck w obu rolach sprawdził się świetnie i nic dziwnego, że sam Nick Fury mu zaufał. Quentin to naprawdę świetny narybek dla Avengers.

Rozczarowaniem okazali się natomiast główni przeciwnicy bohaterów. Żywiołaki z ziemi, powietrza, wody i ognia to nie jest specjalnie wyszukana banda. Na szczęście Sony miało jednego asa w rękawie niczym w „Power Rangers”, ale o nim wypowiadać się szerzej nie zamierzam, bo szkoda widzom psuć seans spoilerami.

spider-man: daleko od domu recenzja far from home peter parker class="wp-image-300920"

Dość powiedzieć, że Marvel nadal potrafi zachwycić pod względem wizualnym.

Europejskie miasta to miła odmiana po Stanach Zjednoczonych, Wakandzie lub… kosmosie. Co prawda i tak ważą się tu losy całego świata, ale „Spider-Man: Daleko od domu” jest produkcją dużo bardziej kameralną niż poprzedzające go fabularnie „Avengers: Koniec gry”. Przy czym nie mniej imponującą pod względem oprawy.

Piękne scenografie to zresztą jedno, ale do nich dochodzi cała szafa kostiumów Petera - od Iron Spidera począwszy, na Nocnym Pawianie skończywszy. Różnią się nie tylko kolorystyką, ale również dostępnymi gadżetami. Do tego Parker w pewnym momencie pokazuje w świetnej scenie, że ma w sobie coś z MacGyvera.

Bez dwóch zdań mamy tutaj do czynienia z typowym geekiem.

Iron Man, Kapitan Ameryka, Hulk i Thor to bohaterowie prawdziwie nie z tego świata. Parker, który u ich boku - lub przeciwko nim - walczył kilka lat wcześniej na niemieckim lotnisku, różni się od nich diametralnie. Peter jest swoistym awatarem widza i to w dużo większym stopniu niż Ant-Man.

spider-man: daleko od domu recenzja far from home peter parker class="wp-image-300914"

Nie zapominajmy, że Peter Parker, podobnie jak, my dorastał zapatrzony w członków formacji Avengers jak w obrazek. Tak jak wszystkie geeki i nerdy z tego prawdziwego świata, znalazł się nagle w centrum uwagi i nie musi się ze swoimi zainteresowaniami chować w piwnicy.

„Spider-Man: Daleko od domu” nie jest jednak filmem idealnym.

Momentami aktorzy przesadzili z humorem, a kilka scen pasowało bardziej do sitcomu niż do typowego filmu fabularnego - nawet takiego na podstawie komiksów. Na szczęście to tylko kilka wpadek. Trochę zastrzeżeń można mieć też do samego Toma Hollanda, ale to tylko dlatego, że powoli… wyrasta z tej roli.

Urodzony w 1996 r. aktor dwoi się i troi, by wiarygodnie portretować nastolatka, a przez większość czasu udaje mu się podtrzymać tę iluzję. Czar jednak pryska, gdy film przypomina o tym, iż Peter Parker ma w MCU dopiero… 16 lat! Przydałby się teraz kolejny przeskok w czasie, ale na takowy nie ma co liczyć.

spider-man: daleko od domu recenzja far from home peter parker class="wp-image-300869"

Zdziwiony byłem też czasem antenowym, jaki przypadł w udziale postaciom drugoplanowym.

Peter Parker nie był jedynym zblipowanym nastolatkiem. Oprócz niego na pięć lat z Ziemi zniknęli m.in. MJ i Ned - co z pewnością było bardzo wygodne z punktu widzenia scenarzystów. I tak jak nowy obiekt westchnień Petera dostał całkiem sporo scen, tak czułem niedosyt jeśli chodzi o jego najlepszego przyjaciela.

Miłym zaskoczeniem było natomiast to, jak wiele na ekranie czasu spędził Happy Hogan. To właśnie w dialogach z nim Peter wspominał zmarłego Tony’ego Starka. Z kolei znowu za mało czasu spędziliśmy z May Parker, ale mam nadzieję, że w kolejnym filmie - a taki musi powstać! - ciocia Petera pojawi się na dłużej.

Jestem też niezmiernie zaintrygowany tym, w jakim kierunku pójdzie teraz Marvel Cinematic Universe.

REKLAMA

Pierwszy raz od dekady nie znamy żadnych planów Marvel Studios. „Spider-Man: Daleko od domu” był ostatnim oficjalnie zapowiedzianym oficjalnie filmem. Sam film oraz scena po napisach rzucają co prawda nieco światła na to, czego możemy się spodziewać dalej, ale nadal brakuje tu konkretów.

Jestem jednak dziwnie spokojny o dalszy los tego uniwersum jak i samego Parkera. Nawet jeśli trudno uwierzyć w to, by cokolwiek realnie mogło mu zagrozić, to oglądanie jego perypetii jest, tak po prostu, szalenie satysfakcjonujące i odprężające. A dokładnie takie kino rozrywkowe być powinno.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA