Oryginalna seria Star Trek, która w USA była nadawana między 1966 a 1969 rokiem, nigdy w Polsce nie była zbytnio popularna. To prawda, fani serii znali ją na pamięć, ale polskiej szerokiej publiczności najbardziej zapadł w pamięć serial Star Trek: The Next Generation i kapitan Jean-Luc Picard, doskonale zagrany przez Patricka Stewarta.
25 września odbędzie się premiera nowej produkcji - Star Trek: Discovery. Mija 12 lat odkąd nadawany był ostatni z seriali w uniwersum Star Trek czyli Enterprise. Czekając na premierę nowej serii, przypomnijmy sobie, dlaczego Star Trek z 1966 roku czyli tzw. The Original Series, była tak ważnym serialem dla telewizji.
Serial, który uratowali fani
Po raz pierwszy w historii telewizji fani serialu zrobili zorganizowaną kampanię wysyłania listów do telewizji, aby uratować ulubiony serial. Pamiętajmy, że były to czasy bez Internetu i bez fanowskich czasopism, mimo to trekkies z całych USA potrafili się skrzyknąć.
W trakcie pierwszego sezonu NBC otrzymała 29 tysięcy listów od fanów serialu. Gdy pod koniec 1967 roku zaczęto coraz głośniej mówić o skasowaniu Star Treka, twórca serialu, Gene Roddenberry, skontaktował się ze środowiskiem fanów reprezentowanym przez Bjo Trimble. Korzystając z listy uczestników konwentu miłośników science fiction, rozpoczęto kampanię listową. Ta skończyła się wysłaniem - jak twierdzą niektórzy - 120 tysięcy listów, a jak inni - ponad miliona. Ta druga liczba została podana w wywiadzie przez jednego z byłych menadżerów NBC. Po jakimś czasie dołączyli do protestu również dziennikarze, namawiając w czasopismach do pisania listów w celu uratowania „najlepszego serialu science-fiction”.
Listy przychodziły od wszystkich - podobno jednak większość z nich została napisana (sądząc po słownictwie, rodzaju papeterii i charakterze pisma) przez ludzi wykształconych, absolwentów uczelni, pracowników naukowych. Stacja NBC się ugięła i odnowiła serial na kolejny sezon. Ogłoszono to po jednym z odcinków, w nadziei, że listy przestaną napływać. Niestety, stało się jednak inaczej - widzowie zaczęli wysyłać listy z podziękowaniami.
Pierwszy serial zatrudniający pisarzy SF
No, może nie pierwszy, bo wcześniej była jeszcze słynna Strefa mroku. Ale Star Trek wsławił się zamawianiem scenariuszy u najlepszych autorów science-fiction swoich czasów. Wśród autorów odcinków znalazły się takie sławy jak Robert Bloch, Norman Spinrad, Harlan Ellison, czy Theodore Sturgeon. Wiele odcinków napisała Dorothy C. Fontana, używająca pseudonimu D.C. Fontana, bo tak doradził jej Roddenberry. Gene Roddenberry obawiał się, że napisany przez kobietę scenariusz nie będzie brany tak samo poważnie jak scenariusz od autora-mężczyzny. Takie były wtedy czasy!
Pierwszy pocałunek między czarną kobietą i białym mężczyzną
To już w ogóle nam się wydaje dziś dziwne, ale dużym echem odbiła się w 1968 roku scena, w której kapitan Kirk całuje swoją czarnoskórą oficer Uhurę. Był to prawdopodobnie pierwszy taki (umieszczony w scenariuszu, nie zaimprowizowany) pocałunek w amerykańskiej telewizji.
Kierownicy z NBC byli tym bardzo zaniepokojeni i do ostatniej chwili zastanawiano się, czy nie usunąć sceny ze ostatecznej wersji odcinka. W końcu zdecydowano się ją jednak zostawić.
Gene Roddenberry, umieszczając tego typu sceny w serialu, miał swój cel. Uwielbiał w ten sposób komentować, jak bardzo współczesne społeczeństwo amerykańskie jest niedojrzałe i zaściankowe. Szczególnie widać to w odcinkach, które pokazywały wolne od uprzedzeń i rasizmu społeczeństwo przyszłej federacji.
Podejmowanie ważnych tematów
I właśnie z podejmowania takich tematów jak rasizm zasłynął serial stworzony przez Rodenberry’ego. Roddenberry nie za bardzo pasował do telewizji w latach 60-tych. Inteligentny były pilot miał poglądy mocno radykalne - co widać w odcinkach które wyrażały rozczarowanie religią - np. Who Mourns for Adanais. W tym epizodzie wprost pada zdanie, że ludzkość przyszłości nie potrzebuje już bogów.
W jednym z odcinków ośmieszany jest rasizm - przez pokazanie społeczności istot, które z jednej strony są czarne, a z drugiej białe - a niechęć między nimi pochodzi z tego, że niektórzy są czarni z lewej strony, a inni z prawej. W innym odcinku (A Private Little War) widzimy natomiast alegorię prowadzonej wtedy przez Amerykanów wojny w Wietnamie.
Pierwszy Rosjanin w czasie zimnej wojny który nie był czarnym charakterem
Star Trek, choć niepokazywany w Związku Radzieckim, również tam był komentowany. Wprawdzie ukazał się artykuł, w którym sowiecki dziennikarz narzekał na brak członków załogi „zza żelaznej kurtyny”. Skoro ludzkość XXIII wieku nie znała już podziałów politycznych, dlaczego nie było tam żadnego Rosjanina?
Podobno to właśnie skłoniło Roddenberry’ego do dodania postaci Pawła Andrejewicza Czekowa. Był on młodym Rosjaninem, który miał do serialu przyciągnąć młodszą widownię. Ta mogłaby się z nim identyfikować. Czekow stał się szybko jedną z najbardziej lubianych przez widzów postaci. Nie stroniono również od żartów z zimnej wojny: Czekow o mało nie zostaje aresztowany w filmie Powrót na Ziemię, gdy rozpytuje w latach 80. swoim rosyjskim akcentem o wojskowe statki.